Z jego apelem zgodzili się eurodeputowani podczas debaty w PE, poświęconej sytuacji na Białorusi po wyborach prezydenckich 19 marca. Na znak solidarności z białoruską opozycją wielu mówców miało biało-czerwono-białe szaliki (to kolory flagi niepodległej Białorusi). Taki sam szalik nosił Jacek Saryusz-Wolski (PO), który przewodniczył debacie. Milinkiewicz, entuzjastycznie witany w PE, przysłuchiwał się dyskusji na galerii dla gości.
"Ja się tu czuję jak w domu" - cieszył się Milinkiewicz.
W poniedziałek zebrani w Luksemburgu ministrowie spraw zagranicznych UE mają podjąć decyzję o rozszerzeniu sankcji wobec przedstawicieli reżimu w Mińsku. Licząca obecnie sześć nazwisk lista osób objętych zakazem wjazdu do UE ma zostać wydłużona o ok. 30 nazwisk. Wiadomo, że na jej czele będzie prezydent Łukaszenka. Niewykluczone, że ministrowie zagrożą wprowadzeniem dalszych sankcji, w tym zamrożeniem aktywów przedstawicieli reżimu w UE.
"Nie wystarczy potępiać sfałszowane wybory i stosowaną przemoc - przekonywał Saryusz-Wolski. - Należy podjąć więcej i bardziej konkretnych sankcji: rozszerzyć listę zakazu wjazdu i zamrozić konta bankowe. UE robi za mało dla Białorusi i reaguje za wolno".
Uczestnicząca w debacie komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner broniła się, twierdząc, że UE już teraz aktywnie wspiera białoruskie społeczeństwo obywatelskie. Jako przykład wymieniła uruchomione w lutym i finansowane z budżetu UE programy telewizyjne i radiowe. Nie dała jednak jasnej odpowiedzi na apele Milinkiewicza i eurodeputowanych o ułatwienia wizowe dla Białorusinów.
Milinkiewicz protestował przeciwko zapowiadanemu na ten rok podwyższeniu cen wiz Schengen do 60 euro. "Dla wielu moich rodaków to będzie cena zaporowa" - powiedział.
Podobnie jak wielu mówców, Saryusz-Wolski zażądał powtórzenia wyborów i stworzenia pokaźnego funduszu solidarności i wsparcia dla Białorusi, kierowanego przez organizacje pozarządowe.
Taki sam apel znajduje się w rezolucji, która PE przyjmie w czwartek. Eurodeputowani wyrażają w niej oburzenie pozytywną reakcją rosyjskiej Dumy Państwowej i prezydenta Władimira Putina na białoruskie wybory prezydenckie i odmawiają uznania Łukaszenki za zwycięzcę tej elekcji.
"Nieodpowiedzialna postawa władz w Moskwie, które udzielają kluczowego wsparcia ostatniej dyktaturze w Europie, naraża na szwank skuteczność polityki Unii Europejskiej wobec Białorusi" - głosi rezolucja PE, która ma poparcie najważniejszych grup politycznych i ma być przyjęta w czwartek.
Zdaniem eurodeputowanych Komisja Europejska oraz kraje członkowskie UE powinny skłonić Rosję do "wspólnej odpowiedzialności" za demokratyczne zmiany na Białorusi i powstrzymanie łamania tam praw człowieka, a forum do takich kontaktów powinna być Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, a także Rada Europy.
Eurodeputowani chcą także, by sprawa Białorusi pojawiła się w Petersburgu na najbliższym szczycie G-8, czyli siedmiu najbogatszych państw świata i Rosji. Rezolucja głosi, że zachodni partnerzy powinni skłonić Rosję "do zmiany stanowiska wobec prezydenta Łukaszenki i skorzystania z bliskich więzi z Białorusią w celu promowania demokracji i reform politycznych".
"Opozycja na Białorusi musi wiedzieć, że nie zostanie pozostawiona sama sobie. Białorusini muszą poczuć, że istnieje międzynarodowa solidarność" - tłumaczył jeden z autorów rezolucji Elmar Brok, który jest szefem parlamentarnej komisji spraw zagranicznych.
"Łukaszenka uzurpuje sobie zwycięstwo - powiedział na konferencji prasowej Milinkiewicz. - To opozycja wygrała wybory. Cele, które sobie postawiliśmy, czyli walka o serca i umysły ludzi, zostały osiągnięte".
W rezolucji PE domaga się zaprzestania represji wobec opozycjonistów zatrzymanych podczas protestów po wyborach, odwołania wyroków skazujących wydanych na uczestników opozycyjnych demonstracji i pełnej informacji o losie zatrzymanych. Milinkiewicz zapowiedział, że protesty opozycji nie ustaną - następne mają się odbyć 26 kwietnia, w 20. rocznicę katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu.
pap, ss, ab