Według niego, powodów do odejścia Urbańskiego jest wiele. Jak powiedział, wśród nich jest m.in. "wpadka" ministra w związku z odznaczeniem gen. Wojciecha Jaruzelskiego Krzyżem Zesłańców Sybiru, a później - jak to określił - "dziwaczne tłumaczenie".
Szef Kancelarii Prezydenta Andrzej Urbański uważa, że wniosek SLD o jego odwołanie z tej funkcji jest dowodem, iż skutecznie walczył z komunizmem.
"Jest to dla mnie całkowicie zrozumiałe, bo cała moja służba publiczna od 30 lat związana była z walką z komunizmem, z tą formacją, z tymi ludźmi, twórcami stanu wojennego, więc jest to dla mnie podsumowanie tego, że druga strona docenia to co robię" - powiedział Urbański, który udzielił telefonicznej wypowiedzi Radiu Maryja.
Minister przypomniał, że prokuratura nie prowadzi żadnego śledztwa przeciwko komukolwiek, a tylko rozpoznaje tę sprawę. "Stawię się kiedy będzie taka potrzeba, jak prawie każdy urzędnik z ekipy prezydenta miasta - wówczas prof. Lecha Kaczyńskiego" - dodał minister.
Sprawę odznaczenia generała Jaruzelskiego, szef prezydenckiej Kancelarii uznał za efekt działań urzędników państwowych powiązanych z lewicą.
"To mechanizm związany ze stanem wojennym, z ludźmi związanymi z generałem Jaruzelskim osobiście: ten wniosek przygotowywali, opiniowali, zatwierdzili, a potem w sposób urągający wszelkiej lojalności urzędniczej, w ostatniej chwili, dopisali to nazwisko, chociaż decyzja była jasna - na tej liście nie miało być tego wniosku" - poinformował Urbański.
Minister zdementował także zamieszczoną w "Newsweeku" informację o rzekomej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, na temat jego spodziewanej dymisji ze stanowiska szefa Kancelarii Prezydenta.
"Ja się cieszę przyjaźnią Jarosława od 18 lat i dla mnie było ogromną przyjemnością usłyszeć na konferencji w Szczecinie, dwa dni temu, że to jest nieprawda" - zaznaczył Urbański.
pap, ss, ab