W 1889 r. kanclerz Niemiec Otto Bismarck zarządził, że emeryturę można wypłacać ludziom od 65. roku życia. Takiego wieku dożywali wtedy tylko nieliczni, a jeżeli nawet dożywali, to nie więcej niż kilka lat zostawali na garnuszku państwa. Od tamtej pory średnia długość życia w Europie Zachodniej wzrosła o 20 lat i emeryci stanowią dziś przeciętnie 15,5 proc. społeczeństwa.
Bismarckowski system przetrwał jednak bez zmian. W 2030 r. każdy pracujący Polak będzie musiał utrzymać siebie, rodzinę i jednego emeryta. Kraje Unii Europejskiej znajdą się w jeszcze gorszej sytuacji - w połowie XXI wieku emerytów będzie tam o ponad 50 proc. więcej niż obecnie. Grozi to trudną do wyobrażenia katastrofą finansową.
W 2050 r. Unia Europejska będzie miała o 18 mln mieszkańców mniej niż USA, mimo że obecnie jest ich o 105 mln więcej. Demografowie są przekonani, że aby temu zapobiec i utrzymać obecne proporcje między liczbą emerytów i osób w wieku produkcyjnym, niezbędny byłby coroczny przypływ 13,5 mln emigrantów (na przykład do Niemiec 3,6 mln osób, a do Francji 1,8 mln). W 2050 r. 30 proc. mieszkańców krajów Unii Europejskiej stanowiliby przybysze. Unia nie zdoła ich wchłonąć i zasymilować.
Niekorzystne tendencje demograficzne mają bezpośrednie skutki finansowe. Przy obecnym systemie wydatki państwowe na emerytury wzrosną w 2032 r. w Niemczech do 16 proc. PKB. Przyczyną tak dużego obciążenia są coroczne dotacje, czyli ukryty dług, wynoszący często wielokrotność PKB. Pełny obraz długu może dać tylko reforma ujawniająca te zobowiązania. Tymczasem niemal w całej Europie Zachodniej funkcjonują tak zwane repartycyjne systemy emerytalne, oparte na obowiązkowym ubezpieczeniu, mającym charakter umowy międzypokoleniowej pay as you go (w skrócie PAYG). Świadczenia wypłacane są ze składek pracujących, którzy po osiągnięciu wieku emerytalnego będą otrzymywać pieniądze od następnych pokoleń. System taki został wymyślony i wprowadzony w Niemczech przez kanclerza Bismarcka. Ludzie żyli jednak wówczas krócej i w efekcie na jednego emeryta przypadało sześciu pracujących. Teraz sytuacja się zmieniła. Bismarckowski model wymaga stałego podnoszenia składek i podatków. A dług narasta z pokolenia na pokolenie. PAYG sprawdza się tylko w młodych społeczeństwach, w których niskie składki generują wysokie emerytury. Utrzymanie systemu PAYG wymagałoby podwyższenia wieku emerytalnego, obniżenia emerytur i zwiększenia podatków. Zmiany takie przyjmowane są jednak niechętnie. Atrakcyjniejsze od prostego reformowania systemu repartycyjnego jest wprowadzenie systemu o charakterze kapitałowym. Zrobiono to w Chile, natomiast żadne państwo europejskie nie zdecydowało się jeszcze na taki scenariusz. Większość krajów Europy Zachodniej ma jeszcze przed sobą trudne zadanie zreformowania wymyślonej przez kanclerza Bismarcka umowy międzypokoleniowej, w której pracujący finansują emerytów i mają nadzieję, że ich następcy zechcą czynić to samo. Czy Stary (nomen omen) Kontynent zdoła uniknąć skutków nieuniknionej implozji demograficznej lub przynajmniej je zminimalizować?
W 2050 r. Unia Europejska będzie miała o 18 mln mieszkańców mniej niż USA, mimo że obecnie jest ich o 105 mln więcej. Demografowie są przekonani, że aby temu zapobiec i utrzymać obecne proporcje między liczbą emerytów i osób w wieku produkcyjnym, niezbędny byłby coroczny przypływ 13,5 mln emigrantów (na przykład do Niemiec 3,6 mln osób, a do Francji 1,8 mln). W 2050 r. 30 proc. mieszkańców krajów Unii Europejskiej stanowiliby przybysze. Unia nie zdoła ich wchłonąć i zasymilować.
Niekorzystne tendencje demograficzne mają bezpośrednie skutki finansowe. Przy obecnym systemie wydatki państwowe na emerytury wzrosną w 2032 r. w Niemczech do 16 proc. PKB. Przyczyną tak dużego obciążenia są coroczne dotacje, czyli ukryty dług, wynoszący często wielokrotność PKB. Pełny obraz długu może dać tylko reforma ujawniająca te zobowiązania. Tymczasem niemal w całej Europie Zachodniej funkcjonują tak zwane repartycyjne systemy emerytalne, oparte na obowiązkowym ubezpieczeniu, mającym charakter umowy międzypokoleniowej pay as you go (w skrócie PAYG). Świadczenia wypłacane są ze składek pracujących, którzy po osiągnięciu wieku emerytalnego będą otrzymywać pieniądze od następnych pokoleń. System taki został wymyślony i wprowadzony w Niemczech przez kanclerza Bismarcka. Ludzie żyli jednak wówczas krócej i w efekcie na jednego emeryta przypadało sześciu pracujących. Teraz sytuacja się zmieniła. Bismarckowski model wymaga stałego podnoszenia składek i podatków. A dług narasta z pokolenia na pokolenie. PAYG sprawdza się tylko w młodych społeczeństwach, w których niskie składki generują wysokie emerytury. Utrzymanie systemu PAYG wymagałoby podwyższenia wieku emerytalnego, obniżenia emerytur i zwiększenia podatków. Zmiany takie przyjmowane są jednak niechętnie. Atrakcyjniejsze od prostego reformowania systemu repartycyjnego jest wprowadzenie systemu o charakterze kapitałowym. Zrobiono to w Chile, natomiast żadne państwo europejskie nie zdecydowało się jeszcze na taki scenariusz. Większość krajów Europy Zachodniej ma jeszcze przed sobą trudne zadanie zreformowania wymyślonej przez kanclerza Bismarcka umowy międzypokoleniowej, w której pracujący finansują emerytów i mają nadzieję, że ich następcy zechcą czynić to samo. Czy Stary (nomen omen) Kontynent zdoła uniknąć skutków nieuniknionej implozji demograficznej lub przynajmniej je zminimalizować?
Więcej możesz przeczytać w 1/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.