Można pracować w parlamentarnej grupie polsko-brytyjskiej i nie mówić ani słowa po angielsku - wynika z testu "Rzeczpospolitej". Postanowiliśmy sprawdzić faktyczną znajomość angielskiego wśród naszych parlamentarzystów - czytamy w dzienniku. Wybraliśmy rozmówców z grup polsko-brytyjskiej, polsko-irlandzkiej, polsko-australijskiej, ale też polsko-japońskiej (tu w kontaktach też używany jest angielski). Dajemy szansę nie tylko biegle władającym angielskim, doceniamy średnio zaawansowanych. Dlatego nasz spiker nie udaje połykającego końcówki Anglika, lecz Norwega, który dobrego angielskiego po prostu się nauczył i mówi raczej wolno i wyraźnie. Niektórzy posłowie, słysząc mowę Shakespeare'a, natychmiast odkładają słuchawkę. Robi tak Sławomir Jeneralski (SLD), były dziennikarz telewizyjny. Marek Łatas (PiS) słysząc angielski odpowiada po polsku, po czym odkłada słuchawkę. Nie możemy się dogadać z posłem Jackiem Kościelniakiem (PiS). Do nieznajomości angielskiego przyznaje się Stanisław Zając (PiS), były wicemarszałek Sejmu. - No speak English, sorry - stwierdza i rozłącza się. Tak samo Andrzej Pałys z PSL. Jacek Krupa (PO) rozumie, co do niego mówimy, choć nie wszystko. Prosi o telefon później. Angielski rozumie senator Mirosława Nykiel (PO), choć mówi powoli i z wyraźnym polskim akcentem. Jej kolega partyjny, poseł Jerzy Fedorowicz nie owija w bawełnę. - Przepraszam, mój angielski nie jest świetny. Spośród ponad 20 rozmówców, na naszym językoznawcy wrażenie robi kilka osób. Największe: senator Urszula Gacek (PO). Świetnie mówi w języku Shakespeare'a - płynnie i z dobrym akcentem. Bardzo dobrą znajomością angielskiego wykazuje się Paweł Zalewski (PiS). Dobrze mówi po angielsku Izabela Jaruga-Nowacka (SLD). Długą konwersację nasz anglista odbywa z Damianem Raczkowskim (PO) - czytamy w arytkule "Yes, to jestem ja".
Prezes Sądu Okręgowego w Warszawie wydała zarządzenie polecające sędziom niezwykły tryb wzywania VIP-ów na rozprawy. Zamiast standardowych wezwań dostawać mają specjalne, akceptowane przez prezesów sądów pisma, informuje "Gazeta Wyborcza" w artykule " VIP-a wzywamy uprzejmie". Pisma "należy przygotowywać ze szczególną starannością i dbałością" o ich treść i formę. Zwykłe druczki sądowe nie mają tu zastosowania. "Wezwania należy przygotowywać w formie pism" - nie pozostawia wątpliwości pani prezes. Poleca nie stosować "skrótów nazw organów, instytucji, aktów prawnych". Zarządzenie datowane na 15 marca obejmuje "osoby zajmujące wysokie stanowiska państwowe". Lista jest długa. Specjalne obowiązki nakłada nowa procedura na prezesów sądów rejonowych. Otóż 40 dni przed rozprawą muszą zaakceptować "projekt stosownego pisma".
Ponad 30 godzin w komisariacie. Bez prawa telefonu do rodziny. Przemka Niemca i Mateusza Reronia zabrano z domu jak gangsterów. Stróże prawa bardziej wierzyli bredniom bydlaka, który poniżał pacjentów domu opieki społecznej. Zeznał, że Przemek ukradł mu komputer i sfabrykował dowody przestępstwa - pisze "Fakt" w tekście "Policja gnębi bohaterów". A przecież to ci dwaj chłopcy ujawnili zdjęcia, na których Łukasz R., Kinga Sz., i Justyna B., studenci pielęgniarstwa z Krakowa, naśmiewali się i obrażali psychicznie chorych ludzi, każąc im np. się rozbierać. Ale policja wolała wyssane z palca bujdy niż prawdę. Teraz czekamy na ukaranie winnych - czytamy w dzienniku.
Jarosław Pietras przejmuje w Ministerstwie Finansów obowiązki Cezarego Mecha. A Mech? - Szykuje się już na szefa meganadzoru, czy... szefa resortu - zastanawia się "Puls Biznesu" w tekście "Pietras za Mecha, a Mech za kogo?". Gazeta pisze, że Pietras - specjalista od Unii Europejskiej - ma się zająć nadzorowaniem polskiego długu, analizami i statystykami. Sam jest tym zdziwiony, ale obowiązki Cezarego Mecha w Ministerstwie Finansów przejął już w środę. Niedawnemu sekretarzowi stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej podlegają departamenty: Niezależności i Zobowiązań Finansowych Państwa, Instytucji Finansowych oraz Polityki Finansowej, Analiz i Statystyki. "Puls Biznesu" zadaje pytanie - czy notowania Cezarego Mecha w PiS spadają, czy też wręcz przeciwnie. Zdaniem Marka Nienałtowskiego, głównego ekonomisty TMS Brokers nie jest wykluczone, że Mech przymierza się do objęcia stanowiska ministra finansów.
Rząd planuje wprowadzenie ustawy, która ograniczałaby wysyłanie spamów. Na wysyłających nakładane byłyby kary - nawet do 50 tys. zł. Dopuszcza się też możliwość przeszukania mieszkania bez nakazu prokuratora - informuje "Gazeta Prawna" w tekście "50 tys. zł kary za spam". Ministerstwo Transportu i Budownictwa opracowało założenia do ustawy, mającej przeciwdziałać przesyłaniu niezamówionych przez odbiorców informacji handlowych. Nowe rozwiązania budzą ogromne kontrowersje oraz sprzeciw branży telekomunikacyjnej i informatycznej. Zakładają powołanie kolejnego specorganu - inspekcji telekomunikacyjnej, która miałaby bardzo szerokie uprawnienia, w tym - do przeszukiwania prywatnych mieszkań. Nadawców spamów czekałyby drakońskie kary pieniężne, które byłyby natychmiast wykonalne. Za spam uznawano by nie tylko informacje handlowe, ale również np. tzw. łańcuszki szczęścia oraz niechcianą korespondencję wysyłaną w ramach czatów i komunikatorów internetowych.
Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno
Przegląd prasy
Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/