Minister powiedział, że na podwyżki przeznaczone zostanie 800 mln zł z rezerw Narodowego Funduszu Zdrowia; 500 mln zł miałoby pochodzić z rezerwy NFZ przeznaczonej na leczenie Polaków za granicą, a 300 mln z rezerwy tzw. ogólnej.
"Możemy się zobowiązać, że 30 proc. podwyżki płac, o których mówiliśmy, że będą od 1 stycznia (2007 roku), mogą być jeszcze w tym roku, ale nie wcześniej niż od października. Proponujemy podwyżkę pracownikom samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej o 30 proc. od 1 października" - powiedział Religa.
"Nie są one możliwe od dzisiaj, ponieważ takich pieniędzy nie znajdziemy. Nie ma takich pieniędzy w NFZ i nie ma takich pieniędzy w budżecie państwa" - powiedział minister.
Religa zaznaczył jednak, że decyzja o przeznaczeniu rezerw NFZ na podwyżki była bardzo trudna, ponieważ nie są to "wolne pieniądze". "Te pieniądze były przeznaczone na coś. Ale uwzględniając wyjątkowość tej sytuacji i myśląc o tym, żeby pacjenci mieli pomoc lekarską w szpitalach, jesteśmy gotowi zaryzykować i podjąć taką decyzję" - powiedział minister.
Szef NFZ Jerzy Miller zaznaczył, że trzeba pamiętać jednak, że z powodu kłopotów technicznych Niemcy nie obciążyli nas jeszcze rachunkami za leczenie Polaków w tym kraju w ubiegłych latach. Jak szacuje NFZ, te rachunki mogą wynieść ok. 400-500 mln zł.
Religa podkreślił, że zdaje sobie sprawę, iż system opieki zdrowotnej jest ogromnie niedofinansowany i nie jest to brak rzędu 5-10 mld zł, ale kwestia kilkudziesięciu mld zł. Minister podkreślił, że do tej pory był zdecydowanym przeciwnikiem współpłacenia pacjentów za leczenie, ale jest to jeden z istotnych postulatów lekarzy.
"Wiemy, jak bardzo niedoinwestowana jest opieka zdrowotna. Musimy znaleźć jakieś nowe źródła finansowania. Dlatego być może ta propozycja współpłacenia przez pacjentów coś zmieni, jeśli chcemy być leczeni dobrze i nowoczesnymi metodami" - powiedział Religa.
Dodał, że decyzja na ten temat jest tak poważna i trudna, że właściwym miejscem jest Sejm, w którym 10 maja odbędzie się debata w tej sprawie. "Zwrócę się z tym pytaniem do parlamentu, żeby w imieniu wszystkich obywateli podjął taką ewentualną decyzję o współpłaceniu przez pacjentów" - powiedział minister.
Religa zaznaczył, że Polska nie będzie wyjątkiem, bo w większości krajów europejskich to istnieje. "Jest to dla mnie trudna decyzja, bo byłem zdecydowanym przeciwnikiem współpłacenia" - dodał.
Minister zdrowia pytany przez dziennikarzy o koszty, jakie musieliby ponieść pacjenci, powiedział, że nie będą to ogromne sumy. "Mówimy o sumach dopuszczalnych i nie mówimy o ludziach, którzy nie mają pieniędzy. Na leczenie bezrobotnych i tych, którzy najmniej zarabiają, pieniądze pochodziłyby z budżetu" - wyjaśnił.
Propozycja podwyżek płac od października nie satysfakcjonuje Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Przewodniczący podkarpackiego oddziału związku Zdzisław Szramik powiedział, że ta propozycja jest "niepoważna". "Nie zakończy ona protestu na Podkarpaciu. Minister o tym wie. Strajk lekarzy może się nawet rozszerzyć, mamy sygnały także ze Śląska" - powiedział Szramik.
Podobne zdanie wyraził przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Krzysztof Bukiel. "Lekarze chcą podwyżek teraz, a nie od października. Podwyżka od października to jakiś żart" - powiedział. Dodał, że lekarze chcieliby o problemie podwyżek rozmawiać nie tylko z ministrem zdrowia, ale także z premierem, ministrem finansów i prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Na 30-procentowe podwyżki w skali roku potrzebne byłyby 4 mld zł.
Bukiel podkreślił, że środowisku medycznemu chodzi o zmiany systemowe w ochronie zdrowia, tak aby co roku lekarzy nie musieli wywalczać sobie kolejnych podwyżek.
Tymczasem propozycji ministra nie odrzucili dyrektorzy szpitali, w piątek przedstawią ją strajkującym lekarzom. Kierownik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rzeszowie Bernard Waśko powiedział dziennikarzom, że byłby zadowolony, gdyby propozycja podwyżek od października spotkała się z pozytywnym odzewem wśród protestujących. Dodał, że liczy, iż uda się zawiesić strajk.
pap, ss, ab