Kilkunastu wieloletnich dyrektorów departamentów Ministerstwa Skarbu straciło w czwartek pracę. Według "Rzeczpospolitej" to bezprecedensowa czystka w dziejach resortu. Po południu ministerstwo obiegła wieść o nominacji Moniki Nowosielskiej na stanowisko dyrektora generalnego. Nowa szefowa zaprosiła kadrę ministerstwa na spotkanie w Sali Kolumnowej czytamy w artykule "Wielka czystka w skarbie". "Na stołach leżały kartki z nazwiskami. Zrobiło się wesoło, żartowaliśmy, że będzie wesele" - mówi jeden z zaproszonych. Jednak dyrektorom wkrótce przestało być do śmiechu. Według ich relacji towarzyszący Nowosielskiej młody człowiek zamknął na klucz drzwi do sali: "Dyrektor powiedziała, że zostaniemy zwolnieni. Wyczytywała nazwiska. Ludzie podchodzili i wręczała im wypowiedzenia. Młody człowiek robił zdjęcia" - opowiada kolejna osoba. Jeden z dyrektorów zaprotestował przeciw fotografowaniu: "Wy już tu nie rządzicie" - usłyszał. Kolejny z wypowiedzeniem w ręce chciał wyjść z sali. "Usłyszał, że ma grzecznie czekać" - relacjonuje pracownik ministerstwa. Pracę stracili wieloletni wysocy urzędnicy ministerstwa. Niektórzy przetrwali siedmiu ministrów. Pechowy dla nich okazał się kierujący od dwóch miesięcy resortem Wojciech Jasiński.
Wyrzucony z Platformy Paweł Piskorski i kilkuset jego zwolenników z PO myślą o założeniu nowej partii. Być może europoseł będzie kandydatem ugrupowania na prezydenta Warszawy - pisze "Życie Warszawy" w artykule "Nowe ugrupowanie Pawła Piskorskiego?". Na razie Piskorski nie chce jednoznacznie komentować tych planów. - Będę niezależnym posłem do Parlamentu Europejskiego. Zastanowię się, co robić dalej. A być może już niedługo będzie bardzo dużo do zrobienia - mówi europoseł. Co oznacza "już niedługo"? Piskorski zastrzega, że po decyzji kierownictwa Platformy eliminującej z polityki jego zwolenników, co już wczoraj zapowiedział Donald Tusk, to możliwe, że jeszcze przed jesiennymi wyborami samorządowymi założy nową partię. Wczoraj też dymisję z funkcji szefa PO na Mazowszu zaczął rozważać zwolennik Piskorskiego Łukasz Abgarowicz. - To będzie skandal, jeśli duża grupa ludzi zostanie przekreślona tylko dlatego, że ktoś palcem wskaże, iż ktoś inny jest ze mną w jakiś sposób związany. Takie zachowanie nie pozostawi złudzeń, że z PO dzieje się źle. I przyjdzie czas na konkretne posunięcia - przekonuje Piskorski. Zwolennicy europosła w PO przekonują, że założenie nowej partii jest w praktyce przesądzone.
Rozkaz brzmi jasno: szefowie 16 terenowych wydziałów Centralnego Biura Śledczego muszą w każdy piątek wysyłać do centrali w Warszawie listę osób, których zamierzają zatrzymać w kolejnym tygodniu - pisze "Dziennik" w tekście "Policja prosi się o aferę". Otrzymawszy dane, oficerowie w komendzie głównej zestawiają je w jeden dokument, który następnie trafia na biurko zastępcy komendanta Waldemara Jarczewskiego. Dostęp do listy ma również sam szef KGP Marek Bieńkowski. Informacje o jej istnieniu potwierdza dyrektor biura komunikacji społecznej komendy głównej mł. insp. Paweł Biedziak. "Nie znam policji na świecie, której szef nie byłby w podobny sposób informowany o najważniejszych zamierzeniach służb, którymi dowodzi. Terenowe oddziały CBŚ nie są państwem w państwie, ale integralną częścią policji, za którą w myśl ustawy odpowiada komendant główny" - tłumaczy Biedziak. "Jestem zdumiony. Za moich czasów nie było takiego zwyczaju. To niebezpieczne i grozi przeciekami" - mówi były komendant główny Jan Micha. Tak samo zdumieni i zaniepokojeni są funkcjonariusze CBŚ. "Dotąd do centrali trafiały meldunki, ale już po zatrzymaniu podejrzanych. Wcześniej o planach wiedzieli tylko ci, którzy musieli wiedzieć, np. wicedyrektorzy CBŚ odpowiedzialni za konkretny pion" - dodaje jeden z funkcjonariuszy.
Czy w instytucji organizującej unijne przetargi robiono przekręty na wielka skalę? Badają to agenci - pisze "Puls Biznesu" w artykule "ABW poszukuje nadużyć w Phare". Czynią to na wniosek Zbigniewa Wassermanna, a początek dała seria skandali z testami na BSE. "Badamy podejrzenie popełnienia przestępstwa na szkodę Skarbu Państwa przez nadużycie uprawnień i niedopełnienie obowiązków poprzez zarząd Fundacji Fundusz Współpracy przy realizacji procedur i kontraktów ze środków Phare i budżetu państwa. Postępowanie prowadzone jest w sprawie, nikomu nie przedstawiono zarzutów" - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Maciej Kujawski. Według informacji "Pulsu Biznesu", postępowanie prowadzone jest w sprawie o przestępstwo z art. 296 par. 1 i 3 k.k., czyli wyrządzenie szkody majątkowej, w tym w wielkich rozmiarach. Grozi za to kara pozbawienia wolności do 10 lat.
Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno
Przegląd prasy
Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/