Prezydent mwił o konferencji "Wspólna wizja na rzecz wspólnego sąsiedztwa", która odbyła się w czwartek w Wilnie. Uczestniczyli w niej - obok Lecha Kaczyńskiego i prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa, którzy byli współgospodarzami spotkania - również prezydenci Bułgarii, Estonii, Gruzji, Łotwy, Mołdawii, Rumunii i Ukrainy oraz wysocy przedstawiciele krajów UE. Specjalnymi gośćmi byli: wiceprezydent USA Dick Cheney i szef unijnej dyplomacji Javier Solana. Wśród najwyższych rangą uczestników konferencji nie było przedstawiciela Rosji, ani państw zachodniej Europy. Jego zdaniem, wileńska konferencja była okazją do "wyraźnego zdefiniowania" polityki Polski wobec tej części świata.
Była też dla Polski okazją do ponownego zaakcentowania przywiązania do idei poszerzania zarówno Unii Europejskiej, jak i NATO na wschód. "Najistotniejsze jest to, żeby to, co jest - jak określiłem - eksporterem demokracji, wolności i pokoju, czyli NATO i UE się poszerzały w tym kierunku - powiedział prezydent. Wręcz wzywałem do poszerzenia NATO - w pierwszej kolejności - i UE - w następnej".
Bowiem, jak mówi prezydent, kraje Europy zachodniej "bez wątpienia" prezentują postawę, "żeby się zatrzymać" proponując "najpierw pogłębienie, potem poszerzenie". "Będziemy walczyć, żeby ta koncepcja ulegała powolnej przemianie" - zapowiedział. "Pozwólmy naszym partnerom na przemyślenia, bo oni nie znają tej części świata tak jak my" - powiedział.
Prezydent ma też nadzieję, że krytyka wiceprezydenta USA wygłoszona w Wilnie pod adresem Rosji "być może" przyczyni się "do pewnego otrzeźwienia", ale - jak zastrzegł - nie chodzi o rosyjskich partnerów, tylko tych, którzy dotychczas "nie widzieli pewnych niebezpieczeństw", czyli "osoby zajmujące bardzo ważną pozycję w swoich krajach".
W swoim wystąpieniu Cheney w ostrych słowach zarzucił Rosji "niesprawiedliwe i niewłaściwe ograniczanie praw obywateli" oraz "wykorzystywanie ropy i gazu do szantażu albo zastraszania poprzez manipulowanie dostawami surowców, jak i monopolizowanie środków transportu".
"Bardzo się cieszę, że te oczywiste słowa padły" - podkreślił Lech Kaczyński. Według niego dobrze się też stało, że "rząd i prezydent Federacji Rosyjskiej zdał sobie sprawę, że pewne aspekty jego polityki są dostrzegane".
Prezydent przewiduje, że kraje demokratyczne "przy odpowiedniej determinacji" będą miały wpływ na zmianę sytuacji w krajach sąsiadujących z UE na wschodzie, choć nie stanie się to "z godziny na godzinę". "Ja mówiłem bardzo wyraźnie o naszej determinacji w tej sprawie - będziemy wspierać opozycję białoruską" - zapowiedział. Jego zdaniem, determinacja jest coraz większa również u naszych zachodnich partnerów.
"Myślę, że opozycja białoruska rośnie w siłę i oczywiście zadecyduje naród białoruski, ale zmiany tam nie są już w tej chwili zbyt odległe" - ocenił Kaczyński.
Je4sli chodzi o politykę wewnętrzną, prezydent uważa, że o sukcesie zrekonstruowanego w piątek rządu zadecyduje sprawne uchwalenie ustaw, które są już w Sejmie: o likwidacji WSI, Centralnym Biurze Antykorupcyjnym oraz tych, które mają tam niebawem trafić, a związane są z gospodarką, np. o finansach publicznych, czy o wolności gospodarczej.
Komentując nowo utworzoną koalicję rządową, prezydent ponownie odpowiedzialnością za jej skład obarczył Platformę Obywatelską. "Rząd musi mieć większość" - oświadczył.
Odpowiadając na pytanie, jak na scenie międzynarodowej będzie postrzegana Polska po utworzeniu nowej koalicji rządowej, oznajmił, że to Polacy, nie świat, decydują o kształcie polskiego parlamentu. "Polska jest suwerennym państwem i to wynik wyborów zadecydował o układzie sił w parlamencie, nie świat, a Polki i Polacy".
pap, em