Przedstawiciele rządu dementowali dotychczas wszystkie pogłoski o okupie, zapewniając, że niemieckie władze nie pozwolą się szantażować.
W wywiadach dla niemieckich mediów Nitzschke i Braeunlich mówili, że porywacze nie znęcali się nad nimi. Wiązano ich tylko podczas zmiany miejsca pobytu, co zdarzyło się trzykrotnie. Grupa porywaczy liczyła od ośmiu do dziesięciu osób.
Tygodniki "Der Spiegel" i "Focus" twierdzą, że armia Stanów Zjednoczonych zaoferowała stronie niemieckiej przeprowadzenie akcji wojskowej w celu uwolnienia zakładników. Sztab kryzysowy niemieckiego MSZ odmówił jednak ze względu na zbyt duże ryzyko dla porwanych.
Niemieccy technicy pracujący dla lipskiej firmy Cryotec Anlagenbau (ich zadaniem był nadzór prac przy budowie zakładów azotowych) zostali porwani 24 stycznia w Bajdżi, około 200 kilometrów na północ od Bagdadu. W rękach porywaczy przebywali 99 dni. Odzyskali wolność w miniony wtorek, a dzień później powrócili do Niemiec.
pap, em