Cynizm władzy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Roman Giertych nie dopuszcza nawet myśli, że ktokolwiek w Polsce może nie życzyć sobie, aby go reprezentował jako minister oświaty i wychowawca młodzieży. Na sto procent wie, że jeśli jednak w kraju nad Wisłą znajdzie się ktoś taki, to musi nim być tylko gej, pedofil, komunista lub członek mafii narkotykowej.
Skąd ta pewność szefa Ligi Polskich Rodzin? Bo rozpoznał ich po hasłach i okrzykach jakie wznosili pod Ministerstwem Edukacji Narodowej. Jako minister Giertych idzie dalej. Chce dokładnie wiedzieć jakie były źródła finansowania demonstrantów, którzy żądali jego ustąpienia z urzędu. Na razie zwraca się z tym do premiera Marcinkiewicza i jego rządu. Niewykluczone, że powstanie w związku z tym jeszcze jedna komisja śledcza. Sprawa jest poważna i wagi państwowej, bo Państwo to przecież Roman Giertych.

W oficjalnym piśmie do szefa rządu minister przekonuje, że to nie był protest uczniowski, studencki, tylko protest przeciwników politycznych, którzy przegrali wybory i denerwują się, że "powstał stabilny układ, który teraz w Polsce będzie wprowadzał konieczne zmiany". "Konieczne zmiany" mają być oczywiście wprowadzane według ideologii Romana Giertycha. Ideologia to prosta. Dzieli ludzi na dobrych i złych. Dobrzy to ci, którzy zgadzają się z tym co mówi Roman Giertych, źli zaś to tacy, którzy nie pojmują tego co mówi Roman Giertych. I wcale nie dlatego, że mają za ciasne głowy. Pod petycją domagającą się dymisji urzędującego ministra edukacji narodowej podpisali się przecież, oprócz tysięcy internautów także: prof. Maria Janion, Agnieszka Holland, poetka Julia Hartwig, ostatni żyjący przywódca powstania w gettcie dr Marek Edelman, reżyser Andrzej Wajda, kompozytor Krzesimir Dębski i wiele innych, znanych osób, które z pedofilią i mafią narkotykową na pewno nie mają nic wspólnego.

Krzysztof Grzegrzółka