W oświadczeniu przesłanym PAP Rada podkreśla, że "ujawnianie prawdy o przeszłości, zwłaszcza osób cieszących się autorytetem i społecznym zaufaniem, musi spełniać warunek najwyższej wiarygodności".
"Niezależnie jednak od tego, czy i w jakim stopniu oskarżenia pod adresem ks. Czajkowskiego okażą się prawdziwe, pisanie o sprawie ważnej dla zbiorowej pamięci a bolesnej dla większości Polaków w tonie sensacji, używanie obraźliwych epitetów i określeń jednoznacznie przesądzających, jest szkodliwe społecznie. Narusza zapisaną w Karcie Etycznej Mediów zasadę kierowania się dobrem odbiorcy i podstawowe normy kultury społecznego komunikowania" - głosi oświadczenie REM.
Zastępca redaktora naczelnego "ŻW" Grzegorz Pawelczyk w rozmowie powiedział, że jest zdumiony tonem oświadczenia REM. "Zarzuty są absurdalne. Nie naruszyliśmy żadnych norm i zasad. W całej naszej publikacji nie było ani jednego obraźliwego epitetu; absolutnie nie było sensacyjnego tonu. Była informacja o tym, co jest w aktach IPN i obszerny wywiad z samym zainteresowanym" - powiedział Pawelczyk.
Podkreślił, że ksiądz mógł przeczytać dokumenty, które opisano, a dziennikarz spotkał się z duchownym w jego mieszkaniu kilkakrotnie.
"Jeżeli padają zarzuty o jakąś 'dziką lustrację', to moim zdaniem, Rada Etyki Mediów sama dokonuje 'dzikiej lustracji' pracy dziennikarzy 'Życia Warszawy', ponieważ nie pytając nas o to, co zrobiliśmy w tej sprawie, wydaje na nas wyroki" - dodał.
W środę "ŻW" opublikowało obszerny artykuł Tadeusza Witkowskiego o tym, że ks. Czajkowski miał być agentem SB w latach 1960-1984 pod pseudonimem Jankowski. Artykuł oparty był na dokumentacji IPN, którą Instytut udostępnił Witkowskiemu. Ma wynikać z niej, że duchowny donosił m.in. na ks. Jerzego Popiełuszkę, metropolitę wrocławskiego abpa Bolesława Kominka, Jacka Kuronia i Jana Józefa Lipskiego. Od końca lat 70. oficerem prowadzącym ks. Czajkowskiego miał być Adam Pietruszka, esbek skazany za zabójstwo kapelana "Solidarności". W rozmowie z "ŻW" ks. Czajkowski zaprzeczał, że współpracował z SB. "Nigdy nie byłem tajnym współpracownikiem. Ale jeśli ktoś wykorzystał moją łatwowierność, bardzo przepraszam" - powiedział.
W czwartek "Dziennik" w artykule "Autorytet donosicielem" napisał m.in.: "kreujący się na duchowego przewodnika ksiądz Czajkowski 24 lata pracował dla SB". Gazeta napisała m.in.: "Z dokumentów wynika, że Czajkowski związał się z SB w 1960 r., bo chciał wyjechać na zagraniczne studia. Nie wzbraniał się przed braniem pieniędzy".
pap, ab