Dobry menedżer to ktoś, kto potrafi dostrzec szansę tam, gdzie inni jej nie widzą. Lee Iacocca (Chrysler), Bill Gates (Microsoft), Percy Barnevik (zarządca fortuny Wallenbergów), Alan Greenspan (FED) i Maurice Greenberg (AIG) mają znacznie większy wpływ na życie przeciętnego Amerykanina, Szweda czy Polaka niż Bill Clinton, Göran Persson czy Jerzy Buzek. Ich decyzje - jeśli są trafne - oznaczają stworzenie setek tysięcy miejsc pracy, zmianę stylu życia, powstanie nowych gałęzi gospodarki (e-biznes).
Chybione prowadzą do katastrofy, o czym przekonał się Nick Leeson, menedżer średniego szczebla, który kilkoma błędnymi posunięciami spowodował upadek Baringsa, jednego z największych banków świata.
Władza menedżerów gospodarczych jest znacznie większa niż politycznych, więc i metody ich weryfikacji są ostrzejsze: politykowi wystarczy poparcie wyborców, menedżerowi potrzebny jest sukces mierzony milionami dolarów zysku. W ubiegłym roku w spółkach notowanych na warszawskiej giełdzie z posadą rozstał się co czwarty prezes. Powodem były m.in. słabe wyniki finansowe zarządzanych przez nich przedsiębiorstw. - Ruch kadrowy na stanowiskach kierowniczych, także najwyższych, był, jest i zawsze będzie duży - komentuje prof. Krzysztof Obłój, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie może to jednak przesłaniać faktu, że w ubiegłym roku innym polskim menedżerom udało się dokonać rzeczy ponadprzeciętnych. To z ich grona wywodzą się finaliści corocznego konkursu Stowarzyszenia Menedżerów w Polsce. Wśród laureatów z ubiegłych lat znaleźli się m.in. Jan Kryjak, prezes Zakładów Metali Lekkich Kęty; Leszek Czarnecki, prezes Europejskiego Funduszu Leasingowego; Maciej Grelowski, prezes Orbisu; Konrad Jaskóła, wówczas prezes płockiej Petrochemii, i Bogdan Madera, były prezes rzeszowskiego Zelmera.
Tytułem Menedżera Roku 2000 uhonorowano Janusza Szlantę, prezesa Stoczni Gdynia SA. W finale konkursu znaleźli się Dariusz Sapiński, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita; Ryszard Pietkiewicz, prezes Siedleckich Zakładów Drobiarskich Drosed; Andrzej Dopierała, prezes Hewlett-Packard Polska; Janusz Kseń, prezes Wielkopolskiego Banku Kredytowego; Edmund Borawski, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol, i Zbigniew Drzymała, prezes Inter-Groclin Auto. Dzięki ich pomysłom na biznes i organizację pracy (w zakładach własnych i kooperujących) zajęcie znalazło 70 tys. osób.
- Na stanowiskach menedżerskich wygrywają ci, którzy potrafią się uczyć, zapominać i uczyć się od nowa. Kto myśli, że opracuje procedury dobre raz na zawsze i przetrwa, powielając je do końca życia, już przegrał. Dobry menedżer to ktoś, kto potrafi dostrzec szansę tam, gdzie inni jej nie widzą - przekonuje Jacek Santorski, psycholog analizujący przemiany w polskim świecie biznesu. W latach 70. Drzymała pracował w państwowym biurze projektowym. Nastąpił wtedy szybki rozwój polskiej motoryzacji. Gwałtownie rosło zapotrzebowanie na akcesoria samochodowe. W 1977 r. rzucił "ciepłą posadkę" i założył niewielką firmę wytwarzającą m.in. zagłówki do foteli samochodowych i foteliki dla dzieci. Na początku lat 90. pojawiła się szansa na wyprowadzenie firmy, która dotychczas miała regionalny charakter, na szersze wody. Drzymała miał pomysł, brakowało mu tylko kapitału. Zdobył jednak pieniądze, po czym ulokował Inter-Groclin na warszawskiej giełdzie. Po dokapitalizowaniu rozpoczął produkcję foteli dla największych europejskich koncernów samochodowych.
Janusz Szlanta, niegdyś wojewoda radomski, dostrzegł szansę na duże pieniądze w upadającym przemyśle okrętowym. Przejął najpierw Stocznię Gdynia, potem - w stanie upadłości - Stocznię Gdańską. Dziś kieruje szóstą co do wielkości stocznią świata. Dariusz Sapiński i Edmund Borawski uwierzyli, że polskie mleczarnie mogą z powodzeniem konkurować z zachodnioeuropejskimi bez wsparcia rządu, mimo że tamtejsze korzystają z gigantycznych dotacji państwowych. Janusz Kseń zbudował piąty co do wielkości bank w Polsce, a Zbigniew Drzymała opanował sztukę handlowania z krajami Unii Europejskiej: w ciągu ostatnich trzech lat firma potroiła przychody, a 85 proc. jej produkcji trafia na eksport. - Do tego, czego uczą teoretycy marketingu, że liczy się przede wszystkim pomysł, trzeba dodać drugą część uniwersalnej recepty na sukces: sama idea nie przynosi pieniędzy, jeśli jej realizacji nie towarzyszy ciężka praca - mówi Dariusz Sapiński. - Trudno osiągnąć cel bez ciągłego korygowania pierwotnych planów, sprawdzania ich, poprawiania strategii i produktów - twierdzi Ryszard Pietkiewicz. - Dobry przedsiębiorca powinien być solidny, wiarygodny i uparty - dodaje Drzymała. - Ostatnie badania przeprowadzone przez kilka amerykańskich uniwersytetów wskazują, że komuś, kto nie ma silnej osobowości, nie warto przekazywać wiedzy fachowej ani ogólnej, przydatnej do pobicia konkurentów w wyścigu o sławę i pieniądze. To właśnie upór, umiejętność przekonania współpracowników do własnych pomysłów decyduje o sile menedżera - podkreśla Iwona Majewska-Opiełka, psycholog prowadzący szkolenia fachowe dla kadry zarządzającej.
Zdaniem Krzysztofa Obłoja, rok 2000 w polskiej gospodarce przyniósł jeszcze jedną zmianę: firmy osiągające znaczne zyski i cieszące się rosnącym prestiżem pojawiły się w branżach spisywanych przez ostatnie lata na straty. - Menedżerowie roku to ci, którym udało się odnieść sukces na tych polach minowych - zauważa Obłój.
- Dostrzegli miliony dolarów tam, gdzie inni widzieli co najwyżej stertę rdzewiejących maszyn.
Władza menedżerów gospodarczych jest znacznie większa niż politycznych, więc i metody ich weryfikacji są ostrzejsze: politykowi wystarczy poparcie wyborców, menedżerowi potrzebny jest sukces mierzony milionami dolarów zysku. W ubiegłym roku w spółkach notowanych na warszawskiej giełdzie z posadą rozstał się co czwarty prezes. Powodem były m.in. słabe wyniki finansowe zarządzanych przez nich przedsiębiorstw. - Ruch kadrowy na stanowiskach kierowniczych, także najwyższych, był, jest i zawsze będzie duży - komentuje prof. Krzysztof Obłój, dyrektor Międzynarodowego Centrum Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie może to jednak przesłaniać faktu, że w ubiegłym roku innym polskim menedżerom udało się dokonać rzeczy ponadprzeciętnych. To z ich grona wywodzą się finaliści corocznego konkursu Stowarzyszenia Menedżerów w Polsce. Wśród laureatów z ubiegłych lat znaleźli się m.in. Jan Kryjak, prezes Zakładów Metali Lekkich Kęty; Leszek Czarnecki, prezes Europejskiego Funduszu Leasingowego; Maciej Grelowski, prezes Orbisu; Konrad Jaskóła, wówczas prezes płockiej Petrochemii, i Bogdan Madera, były prezes rzeszowskiego Zelmera.
Tytułem Menedżera Roku 2000 uhonorowano Janusza Szlantę, prezesa Stoczni Gdynia SA. W finale konkursu znaleźli się Dariusz Sapiński, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekovita; Ryszard Pietkiewicz, prezes Siedleckich Zakładów Drobiarskich Drosed; Andrzej Dopierała, prezes Hewlett-Packard Polska; Janusz Kseń, prezes Wielkopolskiego Banku Kredytowego; Edmund Borawski, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol, i Zbigniew Drzymała, prezes Inter-Groclin Auto. Dzięki ich pomysłom na biznes i organizację pracy (w zakładach własnych i kooperujących) zajęcie znalazło 70 tys. osób.
- Na stanowiskach menedżerskich wygrywają ci, którzy potrafią się uczyć, zapominać i uczyć się od nowa. Kto myśli, że opracuje procedury dobre raz na zawsze i przetrwa, powielając je do końca życia, już przegrał. Dobry menedżer to ktoś, kto potrafi dostrzec szansę tam, gdzie inni jej nie widzą - przekonuje Jacek Santorski, psycholog analizujący przemiany w polskim świecie biznesu. W latach 70. Drzymała pracował w państwowym biurze projektowym. Nastąpił wtedy szybki rozwój polskiej motoryzacji. Gwałtownie rosło zapotrzebowanie na akcesoria samochodowe. W 1977 r. rzucił "ciepłą posadkę" i założył niewielką firmę wytwarzającą m.in. zagłówki do foteli samochodowych i foteliki dla dzieci. Na początku lat 90. pojawiła się szansa na wyprowadzenie firmy, która dotychczas miała regionalny charakter, na szersze wody. Drzymała miał pomysł, brakowało mu tylko kapitału. Zdobył jednak pieniądze, po czym ulokował Inter-Groclin na warszawskiej giełdzie. Po dokapitalizowaniu rozpoczął produkcję foteli dla największych europejskich koncernów samochodowych.
Janusz Szlanta, niegdyś wojewoda radomski, dostrzegł szansę na duże pieniądze w upadającym przemyśle okrętowym. Przejął najpierw Stocznię Gdynia, potem - w stanie upadłości - Stocznię Gdańską. Dziś kieruje szóstą co do wielkości stocznią świata. Dariusz Sapiński i Edmund Borawski uwierzyli, że polskie mleczarnie mogą z powodzeniem konkurować z zachodnioeuropejskimi bez wsparcia rządu, mimo że tamtejsze korzystają z gigantycznych dotacji państwowych. Janusz Kseń zbudował piąty co do wielkości bank w Polsce, a Zbigniew Drzymała opanował sztukę handlowania z krajami Unii Europejskiej: w ciągu ostatnich trzech lat firma potroiła przychody, a 85 proc. jej produkcji trafia na eksport. - Do tego, czego uczą teoretycy marketingu, że liczy się przede wszystkim pomysł, trzeba dodać drugą część uniwersalnej recepty na sukces: sama idea nie przynosi pieniędzy, jeśli jej realizacji nie towarzyszy ciężka praca - mówi Dariusz Sapiński. - Trudno osiągnąć cel bez ciągłego korygowania pierwotnych planów, sprawdzania ich, poprawiania strategii i produktów - twierdzi Ryszard Pietkiewicz. - Dobry przedsiębiorca powinien być solidny, wiarygodny i uparty - dodaje Drzymała. - Ostatnie badania przeprowadzone przez kilka amerykańskich uniwersytetów wskazują, że komuś, kto nie ma silnej osobowości, nie warto przekazywać wiedzy fachowej ani ogólnej, przydatnej do pobicia konkurentów w wyścigu o sławę i pieniądze. To właśnie upór, umiejętność przekonania współpracowników do własnych pomysłów decyduje o sile menedżera - podkreśla Iwona Majewska-Opiełka, psycholog prowadzący szkolenia fachowe dla kadry zarządzającej.
Zdaniem Krzysztofa Obłoja, rok 2000 w polskiej gospodarce przyniósł jeszcze jedną zmianę: firmy osiągające znaczne zyski i cieszące się rosnącym prestiżem pojawiły się w branżach spisywanych przez ostatnie lata na straty. - Menedżerowie roku to ci, którym udało się odnieść sukces na tych polach minowych - zauważa Obłój.
- Dostrzegli miliony dolarów tam, gdzie inni widzieli co najwyżej stertę rdzewiejących maszyn.
Więcej możesz przeczytać w 4/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.