Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dlaczego Gosiewski zniknie z telewizorów, czy polscy piloci są za słabi na f-16, gdzie Putin chce spotkać się z Kaczyńskim, dlaczego PiS bojkotuje Niesiołowskiego - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Jarosław Kaczyński nie chce, by Przemysław Gosiewski był medialną twarzą PiS. "Przemek oceniany jest jako człowiek, który mówi nieciekawie i beznamiętnie" - mówi "Dziennikowi" jeden z posłów PiS. Prawo i Sprawiedliwość szuka nowych twarzy, które w imieniu partii mogłyby występować w mediach. "Niestety ławka jest krótka" - przyznają politycy PiS. Do tej pory partię Kaczyńskiego reprezentował głównie przewodniczący klubu Przemysław Gosiewski. Oprócz niego w medialnych debatach występuje zazwyczaj tylko pięciu posłów. "Mało, jak na 150-osobowy klub" - skarży się jeden z polityków PiS. Występy Gosiewskiego nie cieszą się zbyt dużym uznaniem partyjnych kolegów. W Sejmie Gosiewski ma opinię człowieka, który ma "parcie na szkło" - tak w dziennikarskim żargonie mówi się o politykach, którzy uwielbiają występować w telewizji. "Kiedyś do jednego z programów telewizyjnych został zaproszony wiceprzewodniczący klubu Tadeusz Cymański. Gdy dowiedział się o tym Gosiewski, kazał odwołać Cymańskiego i sam poszedł do telewizji" - opowiada stały bywalec Sejmu. "Nie jest prawdą, że monopolizuję media" - zapewnia przewodniczący. Ale bywały tygodnie, że Gosiewski rano występował w radiu, przed południem w sejmowym studiu TVN24, po południu jechał do TVN, a wieczorem wpadał do Polsatu. Między występami chętnie odpowiada na pytania sejmowych radiowców. Gotów jest mówić niemal na każdy temat. "Prezes Kaczyński ma tego dosyć. Nie chce, by twarzą PiS był właśnie Giosiewski" - cytuje "Dziennik" w artykule "Gosiewski zniknie z ekranu" posła PiS .

Amerykanie bardzo krytycznie oceniają naszych lotników, którzy za oceanem uczą się pilotowania myśliwców F-16. Twierdzą, że Polacy mogą mieć poważne problemy z obsługą supernowoczesnych ponaddźwiękowców. Pismo w tej sprawie mieli przesłać nawet do polskiego MON - opisuje "Dziennik" w artykule "Polacy za słabi na F-16". Do obsługi zakupionych przez Polskę 48 maszyn potrzeba co najmniej 72 lotników. Obecnie w Stanach Zjednoczonych na kursach pilotażu jest 49 polskich żołnierzy sił powietrznych. Z tego tylko 37 przechodzi szkolenie bezpośrednio na myśliwcu F-16. Reszta uczy się na ponaddźwiękowych maszynach T-38. Są to jednak samoloty szkoleniowe, nie bojowe. Skąd wziął się ten podział? Powodem są pieniądze. Pełne wyszkolenie pilota na F-16 kosztuje 2 mln dol., podczas gdy na T- 38 - czterokrotnie mniej. Amerykanie są "polskimi oszczędnościami" mocno zaniepokojeni. Mówią wprost: wasi piloci będą prawdopodobnie niedoszkoleni, a więc niepełnowartościowi w warunkach bojowych. "Te zarzuty stawiane przez stronę amerykańską to wierutne bzdury" - denerwuje się rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych mjr Maciej Woźniak. I wyjaśnia: "Polscy piloci mogą mieć przejściowe problemy z obsługą nowych maszyn, ale na pewno nie z powodu niewystarczających umiejętności. Najnowocześniejsza wersja F-16, którą kupiliśmy, jest dopiero w fazie produkcji. Ma inną, bardziej zaawansowaną awionikę. Nawet amerykańscy piloci mieliby na początku z tą maszyną spore kłopoty" - tłumaczy.

Zagraniczni donatorzy opuścili wczorajsze posiedzenie jego rady. Zagrozili, że mogą wstrzymać finansowanie - donosi "Gazeta Wyborcza" w tekście "Międzynarodowy skandal w EkoFunduszu". EkoFundusz powstał w 1992 r. za sprawą światowej sławy ekologa prof. Macieja Nowickiego i prof. Tomasza Żylicza. To oni podsunęli premierowi Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu pomysł, by 10 proc. polskiego długu wobec tzw. klubu paryskiego, czyli USA, Francji, Norwegii, Szwajcarii i Włoch, przeznaczyć na inwestycje ekologiczne. Od tego czasu EkoFundusz wydał już 400 mln euro - na oczyszczalnie ścieków, ochronę zagrożonych gatunków, instalację kolektorów słonecznych do ciepłej wody. Rocznie wspiera do 150 projektów w całym kraju. Tylko w tym roku do wydania ma 275 mln zł. Po wprowadzeniu do rady fundacji tydzień temu przedstawiciela ministra środowiska zagraniczni donatorzy utracili w niej większość głosów. Wczoraj ich przedstawiciele opuścili posiedzenie rady, gdy strona polska chciała odwołać zarząd fundacji. - Kiedy się zorientowali, że nie są w stanie zablokować już żadnej decyzji rady, wyszli. Boję się o losy EkoFunduszu. Zapowiedzieli, że poinformują swoje rządy o wszystkim i zastanowią się nad dalszym jego finansowaniem - opowiadał nam Nowicki. Gdyby donatorzy swą groźbę spełnili, Polsce przepadłoby 550 mln zł na inwestycje ekologiczne.

Prawdopodobnie jesienne spotkanie prezydentów Rosji i Polski nie dojdzie do skutku. Rosjanie jako "neutralny" teren na rozmowy prezydentów zaproponowali Białoruś - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "Putin do Kaczyńskiego: spotkajmy się u Łukaszenki". W lutym po wizycie Siergieja Jastrzembskiego, doradcy prezydenta Władymira Putina, wydawało się, że spotkanie głów państw, które służyłoby unormowaniu napiętych stosunków Polski i Rosji, jest pewne. Prezydent Lech Kaczyński mówił początkowo, że do polsko- rosyjskiego szczytu mogłoby dojść latem, następnie wspominał o terminie jesiennym. Według informatorów gazety z MSZ obie strony wstępnie przyjęły, że prezydenci złożą wspólną wizytę w Gdańsku i Kaliningradzie. Mówiono również o spotkaniu na statku w Zatoce Gdańskiej. To wszystko miałoby się odbyć we wrześniu. Rozmowy na ten temat prowadził jeszcze miesiąc temu minister spraw zagranicznych Stefan Meller. Jednak na przełomie kwietnia i maja do Kancelarii Prezydenta nadszedł list z propozycją, aby miejscem spotkania była Białoruś, zaś jego organizację powierzyć Aleksandrowi Łukaszence.

"Rzeczpospolita" dotarła do projektu ustawy o komisji prawdy i sprawiedliwości, przygotowanego w Klubie PiS. Dokument zakłada m.in., że komisja uzyska uprawnienia śledcze, ale nie będzie typową parlamentarną komisją śledczą. Do jej składu Sejm powoła bowiem posłów i sędziów. Projekt PiS przewiduje dla komisji szczególne prerogatywy - będzie mogła np. zwalniać przesłuchiwanych z tajemnicy państwowej. Będzie też mogła wystąpić do prezydenta o odebranie komuś odznaczenia, jeśli stwierdzi, że zachował się on "niegodnie". Uzyska prawo zwracania się o odwołanie "niegodnej" osoby z państwowego stanowiska. Zdaniem konstytucjonalisty, prof. Piotra Winczorka, projekt PiS może być sprzeczny z konstytucją - czytamy w artykule "Wielka komisja PiS".

"Parlamentarzyści proszeni są o nie przyjmowanie zaproszeń do audycji medialnych, w których udział bierze senator PO Stefan Niesiołowski" - tej treści SMS rozesłał do wszystkich posłów i senatorów PiS szef klubu Przemysław Gosiewski, podaje "Super Express" w artykule "Szlaban na Niesiołowskiego". Gosiewski nie musiał nawet podawać przyczyny tego typu prośby. Spotkał się z powszechnym zrozumieniem. "Senator wykazuje się wręcz zwierzęcą nienawiścią do PiS-u. Nie widzimy powodu, dla którego mielibyśmy dawać mu okazję do kolejnych ataków" - tłumaczy poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Hofman. Stefan Niesiołowski to jeden z najbardziej wyrazistych członków Platformy Obywatelsklej, a zarazem jeden z najgorętszych krytyków konkurentów z PiS - przypomina dziennik. Na ostatnim kongresie partii przyrównywał Jarosława Kaczyńskiego do Władysława Gomułki, a prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu wypominał, że w swojej pracy doktorskiej powoływał się na Lenina. PiS-owski zakaz nie robi na senatorze PO wrażenia. "Mało mnie obchodzi, co ten hipokryta sobie wymyślił. Gosiewski nie pamięta chyba, że Jarosław Kaczyński mnie przyrównywał do Urbana, a Platformę do Komunistycznej Partii Polski. Byłby wiarygodny, gdyby zabronił swoim posłom występowania również w audycjach właśnie z Kaczyńskim" - mówi "Super Expressowi" Niesiołowski.

Wielu mieszkańców robiło wczoraj zapasy piwa, wina i wódki. Wszystko przez obowiązujący od dziś do piątku zakaz sprzedaży alkoholu w stolicy - informuje "Życie Warszawy" atykule "Mocne trunki szły jak woda". W sklepach monopolowych były tłumy klientów. "Od rana obserwujemy wyraźny wzrost sprzedaży. Średnio co druga osoba kupuje alkohol. Na przykład ktoś, kto bierze zazwyczaj dwie puszki piwa, teraz ma w koszyku sześć, a nawet osiem" - mówi sprzedawczyni ze sklepu Żabka w Śródmieściu. Klienci do zakazu podchodzili ze zrozumieniem. "Z jednej strony, prohibicja jest potrzebna, bo wielu ludzi nie zna umiaru. Ale są też tacy, którym jedno piwo nie zaszkodzi" - mówi Bogusław Wierzbowski, którego dziennikarze spotkali w sklepie monopolowym przy al. Jana Pawła II. Czasowy zakaz sprzedaży alkoholu, w obawie przed pijackimi burdami, wprowadził rząd. Obowiązuje w miejscach, gdzie będzie przebywał Benedykt XVI. W Warszawie zakaz sprzedawania i podawania alkoholu obowiązuje od północy ze środy na czwartek. Kto go złamie, będzie ukarany grzywną - przypomina dziennik. Swobodny handel procentowymi napojami będzie możliwy dopiero kilka godzin po wyjeździe Ojca Świętego z Warszawy - od północy z piątku na sobotę. Warszawskie sklepy od rana informowały wczoraj klientów o ograniczeniach w czwartek i piątek. Na drzwiach do marketów i przy stoiskach monopolowych wywieszone zostały kartki z komunikatem o wstrzymaniu sprzedaży piwa, wina i wódki.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

 

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/