Bez dwóch zdań - mamy następcę Gabriela Janowskiego. To Stefan Niesiołowski, który jedzie - jak to mówi młodzież - na maksa. I znowu aktualne staje się pytanie: na czym jedzie? I jaki jest numer telefonu do dilera od tego czegoś?
Zawsze uważaliśmy, że Niesiołowski wielkim mówcą jest. Na miarę - a niech ma - Ignacego Daszyńskiego. Na kongresie PO senator Niesiołowski poszedł jednak w stronę poetyki Macieja Dańca. Przedrzeźniał Kaczyńskich i Gomułkę, dużo mówił o niskim wzroście i chrapliwym głosie (oczywiście Kaczyńskich) i niewiele brakowało, żeby kwieciście opisywał, jak groteskowo puszczają bąki (oczywiście Kaczyńscy). Ciekawe, jak żona znosi tę kaczomanię. Czy aby nie jest zazdrosna?
Niesiołowskiego trzeba traktować oczywiście w sposób szczególny, tak jak kiedyś Janowskiego. Ale wystąpienie senatora było jednym z trzech programowych wystąpień PO. Nie sądziliśmy, że frakcja psychiatryczna jest w tej partii aż tak potężna.
PO ma też kłopot z logo. A może z Rokitą - to już zarząd PO musi zdecydować. Chodzi o to, że gdy Jan Maria Władysław zasiada pod uśmiechniętą Polską, to z obu stron głowy wystają mu końcówki tego uśmiechu. Wypisz, wymaluj - rogi. I nic dziwnego, że potem Kaczyński uważa go za diabła.
A Rokita oznajmił, że jego wystąpienie Niesiołowskiego wcale nie bawiło. I się nie śmiał ani nie klaskał. Ciekawe, czy rozbawiłoby go z kolei stwierdzenie Macieja Rybińskiego, który napisał, że przy Rokicie Nina Andrycz nie była zmanierowana. No, ale Andrycz była tylko żoną premiera, a nie premierem. Niedoszłym.
Wzruszył nas Grzegorz Napieralski, a także inni liderzy SLD. Rozpoczęli lament, że Wildstein i jego zarząd to koniec publicznej telewizji i powrót do czasów radiokomitetu. Zarząd faktycznie - aż się robi niedobrze. Ale doprawdy - ludzie z SLD powinni jednak zachowywać umiar w krytyce. Nie zachowując, wspinają się na Mount Everest bezczelności. I to bez Martyny Wojciechowskiej, ale za to ze Szmajdzińskim. Czyli żadna frajda.
Á propos Wojciechowskich. Janusz - obecnie PSL-Piast - skierował zainteresowanie prokuratury na swoich dawnych kolegów nie-Piastów. Chodzi o dawną siedzibę PSL w centrum Warszawy, którą ludowcy pod wodzą Pawlaka opchnęli za grube miliony i przenieśli się do wynajętych biur. Prokuratura podejrzewa, że choć miliony były grube, to jednak za cienkie. My się dziwimy tym ludowcom. Gotówy mają po pachy, poparcia pod kostki i śledczych nad głową. Już dawno powinni spadać na Kajmany, a ci siedzą tu nie wiadomo po co. Czyżby poważnie traktowali "Rotę"?
Na dyskusyjny piknik lewicy Andrzej Celiński zaprosił także liderów Partii Demokratycznej Janusza Onyszkiewicza i Bronisława Geremka. Ech, czyżbyśmy dożywali czasów, gdy ziści się wreszcie wyśniony "historyczny kompromis"? Zresztą śmietnik historii to całkiem dobre miejsce na zawieranie takich kompromisów.
SLD chce wprowadzenia kar więzienia za klapsa wymierzonego dziecku. To bez wątpienia krok w słusznym kierunku (choć dożywocie byłoby lepsze), ale są i bardziej wyrafinowane sposoby znęcania się nad maluchami. Na przykład w "Gazecie Wyborczej" ukazał się list studentki, która opisuje, jak ojciec od małego podkładał jej "GW". Wstrząsające! Co na to rzecznik praw dziecka?!
Pechowiec Tomasz Arabski poległ po raz kolejny. Gdański dziennikarz nie został szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, bo się - zdaniem PiS - nie nadawał. A nie nadawał się, bo - to jest najlepsze - zna Donalda Tuska. Hm, taka logika powoduje, że zastanawiamy się, czy Lech Kaczyński nadaje się na prezydenta. Też zna Tuska.
"Gazeta Wyborcza" ogłosiła: co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. I zaczęła na całego glanować "Dziennik", po raz kolejny udowadniając, że w pouczaniu jest lepsza nawet od papieża. "Dziennik" bohatersko znosi baty, ale za to zalega w kioskach. Tym razem blitzkriegu nie było.
[email protected]
Fot: M. Stelmach (Niesiołowski); Z. Furman (Rokita); K. Pacuła (Geremek); K. Mikuła (Wojciechowski)
Zawsze uważaliśmy, że Niesiołowski wielkim mówcą jest. Na miarę - a niech ma - Ignacego Daszyńskiego. Na kongresie PO senator Niesiołowski poszedł jednak w stronę poetyki Macieja Dańca. Przedrzeźniał Kaczyńskich i Gomułkę, dużo mówił o niskim wzroście i chrapliwym głosie (oczywiście Kaczyńskich) i niewiele brakowało, żeby kwieciście opisywał, jak groteskowo puszczają bąki (oczywiście Kaczyńscy). Ciekawe, jak żona znosi tę kaczomanię. Czy aby nie jest zazdrosna?
Niesiołowskiego trzeba traktować oczywiście w sposób szczególny, tak jak kiedyś Janowskiego. Ale wystąpienie senatora było jednym z trzech programowych wystąpień PO. Nie sądziliśmy, że frakcja psychiatryczna jest w tej partii aż tak potężna.
PO ma też kłopot z logo. A może z Rokitą - to już zarząd PO musi zdecydować. Chodzi o to, że gdy Jan Maria Władysław zasiada pod uśmiechniętą Polską, to z obu stron głowy wystają mu końcówki tego uśmiechu. Wypisz, wymaluj - rogi. I nic dziwnego, że potem Kaczyński uważa go za diabła.
A Rokita oznajmił, że jego wystąpienie Niesiołowskiego wcale nie bawiło. I się nie śmiał ani nie klaskał. Ciekawe, czy rozbawiłoby go z kolei stwierdzenie Macieja Rybińskiego, który napisał, że przy Rokicie Nina Andrycz nie była zmanierowana. No, ale Andrycz była tylko żoną premiera, a nie premierem. Niedoszłym.
Wzruszył nas Grzegorz Napieralski, a także inni liderzy SLD. Rozpoczęli lament, że Wildstein i jego zarząd to koniec publicznej telewizji i powrót do czasów radiokomitetu. Zarząd faktycznie - aż się robi niedobrze. Ale doprawdy - ludzie z SLD powinni jednak zachowywać umiar w krytyce. Nie zachowując, wspinają się na Mount Everest bezczelności. I to bez Martyny Wojciechowskiej, ale za to ze Szmajdzińskim. Czyli żadna frajda.
Á propos Wojciechowskich. Janusz - obecnie PSL-Piast - skierował zainteresowanie prokuratury na swoich dawnych kolegów nie-Piastów. Chodzi o dawną siedzibę PSL w centrum Warszawy, którą ludowcy pod wodzą Pawlaka opchnęli za grube miliony i przenieśli się do wynajętych biur. Prokuratura podejrzewa, że choć miliony były grube, to jednak za cienkie. My się dziwimy tym ludowcom. Gotówy mają po pachy, poparcia pod kostki i śledczych nad głową. Już dawno powinni spadać na Kajmany, a ci siedzą tu nie wiadomo po co. Czyżby poważnie traktowali "Rotę"?
Na dyskusyjny piknik lewicy Andrzej Celiński zaprosił także liderów Partii Demokratycznej Janusza Onyszkiewicza i Bronisława Geremka. Ech, czyżbyśmy dożywali czasów, gdy ziści się wreszcie wyśniony "historyczny kompromis"? Zresztą śmietnik historii to całkiem dobre miejsce na zawieranie takich kompromisów.
SLD chce wprowadzenia kar więzienia za klapsa wymierzonego dziecku. To bez wątpienia krok w słusznym kierunku (choć dożywocie byłoby lepsze), ale są i bardziej wyrafinowane sposoby znęcania się nad maluchami. Na przykład w "Gazecie Wyborczej" ukazał się list studentki, która opisuje, jak ojciec od małego podkładał jej "GW". Wstrząsające! Co na to rzecznik praw dziecka?!
Pechowiec Tomasz Arabski poległ po raz kolejny. Gdański dziennikarz nie został szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, bo się - zdaniem PiS - nie nadawał. A nie nadawał się, bo - to jest najlepsze - zna Donalda Tuska. Hm, taka logika powoduje, że zastanawiamy się, czy Lech Kaczyński nadaje się na prezydenta. Też zna Tuska.
"Gazeta Wyborcza" ogłosiła: co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie. I zaczęła na całego glanować "Dziennik", po raz kolejny udowadniając, że w pouczaniu jest lepsza nawet od papieża. "Dziennik" bohatersko znosi baty, ale za to zalega w kioskach. Tym razem blitzkriegu nie było.
[email protected]
Fot: M. Stelmach (Niesiołowski); Z. Furman (Rokita); K. Pacuła (Geremek); K. Mikuła (Wojciechowski)
Więcej możesz przeczytać w 22/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.