Prawda lustra

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dyskusja wokół rzezi Żydów w Jedwabnem dokonanej przez ich polskich sąsiadów jest pierwszą po 55 latach próbą spojrzenia w lustro. Obraz, jaki można w nim dostrzec, nie jest piękny. Jest to jednak obraz prawdziwy, nie zniekształcony przez rutynę zbiorowej i agresywnej samoobrony, czegoś w rodzaju manewru zwarcia szeregów, znamiennego dla dotychczasowego podejścia Polaków do tego tematu.
Każdy przejaw "lamentu" Żydów w związku z tą kwestią był w Polsce obracany przeciwko nim: jak niewdzięczni Żydzi śmią wypominać cokolwiek Polakom, mającym w Jerozolimie najwięcej "drzewek dla sprawiedliwych", mimo że niesienie pomocy Żydom groziło śmiercią.
Nie o to tu chodzi. Drzewka i kilka karabinów AK dla walczącego getta nie bilansują mordów i prześladowań, jakich doznawali Żydzi z polskich rąk w czasie wojny, o czym zawsze wiedzieli Żydzi, a nigdy nie chcieli wiedzieć czy pamiętać Polacy. Właśnie takim językiem, bez obłudy, trzeba o tym mówić. To lepsze lekarstwo niż konwencja "będziemy o was mówić dobrze, jeśli wy nie będziecie o nas mówić źle" charakterystyczna dla ostatnich dziesięciu lat. Do superkłamstwa z kuchni PRL, że w Oświęcimiu zgładzono miliony Polaków, a wśród nich trochę Żydów, nie warto by nawet wracać, gdyby nie to, iż kształtowało ono opinie już trzech pokoleń Polaków. Nadszedł czas analizowania przyczyn, wyciągania wniosków i niekwestionowania prawdy.

Łaskawe przyzwolenie
Chodzi tu o prawdziwe oblicze polskiego prymitywnego antysemityzmu i zagadkę jego przetrwania wśród chłopstwa i w pewnych sferach inteligencji. Wbrew pozorom ma on niewiele wspólnego z religią, mimo że Kościół - przynajmniej do niedawna - miał nań duży wpływ. Ci nieliczni przedstawiciele Żydów w Polsce, którzy po Zagładzie potrafili jeszcze wierzyć w Boga, wyjechali. Zostali niereligijni. A przechrzt Polacy nigdy - i przed wojną, i po wojnie - nie przestali traktować jak Żydów. Bo w gruncie rzeczy polski antysemityzm ich nie potrzebuje: to chora potrzeba chorej duszy. Jest symbolem i zwierciadłem własnych problemów Polaków.
Dotychczasowy dialog na temat stosunków polsko-żydowskich był ustępstwem z polskiej strony, łaskawym przyzwoleniem na rozmowę, wszelako pod warunkiem zachowania symetrii. Tak naprawdę jednak o żadnej symetrii nie może być mowy. Przecież problemem nigdy nie były stosunki między Żydami a Polakami, lecz poniżający, pogardliwy i wrogi stosunek wielu Polaków do Żydów (kimkolwiek by oni byli), samego pojęcia "Żyd" oraz brutalne, fizyczne przejawy tego nastawienia - przed, w czasie i po Zagładzie.

Mur zaprzeczeń
Żydów biorących dziś udział w dyskusjach na ten temat nie cechuje negatywny stosunek do Polski, lecz sentyment wobec kultury i ziemi ich rodziców i dziadków oraz świadomość bólu i zła, jakiego ci doznali ze strony polskich sąsiadów w najtragiczniejszym dla siebie okresie. Oskarżenia, jakie padają z ich strony, nawet jeśli sugerują czasami kolektywnie podły stosunek Polaków do Żydów, nie są bezzasadne - niezależnie od wielu postępków szlachetnych. Źle rozumiana polska duma narodowa, przywołując w sukurs takie przypadki, reagowała dotychczas na wszelkie zarzuty agresją. Jan Gross, scholastycznie opisując Jedwabne, zdołał przebić mur zaprzeczeń i - trochę na siłę - zdjął klapki z wielu oczu. Trzeba było na to czekać 55 lat, czekać na historyka Żyda z Ameryki.
Jedwabne to tragiczny przykład ludobójstwa dokonanego rękami Polaków. Jak już wiadomo, nie był to przypadek odosobniony. Zdarzyła się masa morderstw na małą, jednostkową skalę, których świadkami były jedynie ofiary. Lecz nie tylko: wielu świadków przeżyło i osiadło w Izraelu, USA, Ameryce Południowej. Wspomnieniom tych ludzi zaprzeczano w Polsce, woląc je traktować jako potwarz i kalumnie. I to właśnie te zaprzeczenia bardziej niż bolesna historia podsycały konflikt. Gdyby nie one, do konfliktów pewnie by nie doszło dzięki naprawdę ogromnej dobrej woli tych polskich Żydów, którzy wojnę przeżyli dzięki Polakom. Ciągłe oskarżanie Żydów przez media o oszczerczą propagandę podsycało tylko miejscowy antysemityzm.

Sąsiedzi
Najważniejszym wkładem Jana Grossa do dyskusji jest wprowadzenie pojęcia "sąsiedzi" - terminu, który sprawia, że problem staje się sprawą osobistą każdego uczestnika debaty. Gross daje również odpowiedź na częsty i jakże agresywny zarzut, że Żydzi mają do Polaków bodaj większe pretensje niż do Niemców. Oczywiście nie większe - inne. Tyle że równie bolesne. Bolesna pamięć Żydów z czasów okupacji tysiące bliskich mordowanych zbiorowo i indywidualnie przez polskich sąsiadów dodaje do milionów ofiar nazistów. Nikt dziś nie mówi o zbiorowej odpowiedzialności. Lecz po co zaprzeczać faktom i odmawiać głosu potomkom ofiar? Wnikliwsze spojrzenie w głąb własnej duszy, rewizja patologii pokutujących wśród wielu Polaków do dziś oraz niepobłażanie ich przejawom to reakcja zdrowsza i właściwsza niż zbiorowa samoobrona. W tym kontekście orzeczenia sądów o małej szkodliwości społecznej czynów różnych Świtoniów nie świadczą dobrze o orzekających.
Polacy nie mają oczywiście monopolu na antysemityzm. Znalazł on tu jednak żyźniejszy grunt niż gdzie indziej i przetrwał znacznie lepiej. Można sobie zadawać pytanie: dlaczego? Co sprawia, że nawet dzisiaj w Polsce wystarczy nazwać kogoś Żydem, by go zdyskredytować? Kwestia ta dawno przestała być problemem Żydów. Jest ona dziś wyłącznie problemem samych Polaków, schorzeniem, z którego w XXI wieku trzeba się leczyć.

Grzech milczącej większości
Urodziłem się tu, wychowałem na abecadle, deklamuję Mickiewicza i Słowackiego, gram mazurki i mogę stanąć w szranki z każdym, jeśli chodzi o znajomość polskiego języka, historii, literatury i poezji. Lecz skoro jestem Żydem, za Polaka bym się tylko podawał, nieprawdaż? W Szwecji można zostać prawdziwym Szwedem, a w Stanach Zjednoczonych prawdziwym Amerykaninem, mając tylko paszport. Ale nie w Polsce. Tu nawet Brzechwę, Tuwima czy Słonimskiego można pozbawić pośmiertnie polskości - za żydostwo.
Problem tkwi częściowo w ciągle jeszcze zafałszowanej historii w polskich podręcznikach szkolnych, lecz również pobłażliwości czy wręcz wyrozumiałości wobec przejawów antysemityzmu ze strony tak zwanej milczącej większości. Nie wygląda na to, że stan ten szybko się zmieni. Obym się mylił.
Więcej możesz przeczytać w 5/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.