"Jestem tą sytuacją bardzo zmęczona, a po wysłuchaniu sędziego Puszkarskiego wręcz wstrząśnięta" - oświadczyła była wicepremier.
"Moim zdaniem sędzia Puszkarski odciął mi wszystkie drogi, także do autolustracji, która w ustawie nie występuje i do mnie się nie odnosi, ponieważ dotyczy osób publicznie pomówionych, które sprawowały funkcje przed 1997 rokiem i które dotychczas nie złożyły orzeczenia lustracyjnego" - zaznaczyła.
Sędzia Puszkarski uzasadniając decyzję sądu, argumentował, że uwzględnienie wniosku Rzecznika o wszczęcie postępowania lustracyjnego nie jest możliwe, ponieważ "osoba, wobec której Rzecznik zebrał materiały nasuwające wątpliwości co do prawdziwości złożonego przez nią oświadczenia, w wyniku własnej decyzji lub decyzji właściwego organu, wypadła z kręgu osób podlegających lustracji".
Według sądu, proces lustracyjny można wszcząć - powołując się na przepis o "szczególnym przypadku" - tylko w sytuacji, gdy Rzecznik nie składa do sądu wniosku o wszczęcie postępowania, a sąd widzi taką potrzebę.
Zdaniem sądu, jest to też możliwe przy autolustracji, jeśli dana osoba nie spełnia wszelkich przesłanek do tego, np. pełniła funkcję publiczną po wejściu w życie ustawy lustracyjnej z 1997 r. (ustawa generalnie mówi, że autolustracji mogą się poddawać ci, którzy przed dniem wejścia w życie ustawy pełnili funkcje publiczne, ale w praktyce sąd wszczyna autolustrację wobec wszystkich pełniących w przeszłości funkcje publiczne).
Wyjaśniając w TVN 24, dlaczego nie była obecna na czwartkowym posiedzeniu Sądu Lustracyjnego, Gilowska powiedziała, że swoją obecnością nie chciała "dać pretekstu do tego, że zamierza wpływać na działanie sądu". Zaznaczyła, że także prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego radził jej niestawienie się w sądzie. "Nie namawiał, ale radził" - podkreśliła.
Gilowska dodała, że nie miała z Sądu Lustracyjnego żadnych informacji, "nawet telefonicznych".
Dwa dni temu sędzia Puszkarski mówił, że sąd przyjął już dawno praktykę niezawiadamiania formalnie żadnej ze stron o posiedzeniu. Dodawał, że gdy dana osoba - wiedząc od Rzecznika, że wysłał wobec niej wniosek do sądu - dowiadywała się sama o terminie posiedzenia i przychodziła do sądu, była dopuszczana do udziału w posiedzeniu.
B. wicepremier powiedziała, że obecnie czeka na postanowienie Sądu Lustracyjnego, po czym złoży zażalenie na jego decyzję.
pap, ab