"Ten okres mojego życia definitywnie dobiegł końca. Drzwi są zamknięte. Przekręciłem klucz w zamku i wyrzuciłem go" - powiedział wyraźnie wzruszony polityk dziennikarzom po posiedzeniu klubu w Berlinie.
Przyznał, że pożegnanie nie przyszło mu łatwo. "Jestem jednak przekonany, że demokracja polega na sprawowaniu stanowisk przez określony czas" - dodał. "Cześć" - powiedział dziennikarzom na zakończenie krótkiego spotkania.
Fischer, w latach 1998 - 2005 szef niemieckiej dyplomacji, będzie od września wykładowcą na elitarnym amerykańskim uniwersytecie Princeton. Ma zajmować się początkowo sposobami rozwiązywania międzynarodowych kryzysów, a od przyszłego roku kwestiami transatlantyckiej współpracy.
Już jesienią ubiegłego roku, po przegranych przez koalicję SPD- Zieloni wyborach parlamentarnych, Fischer zapowiedział, że ma zamiar zamienić "władzę na wolność". Zrezygnował ze stanowisk we władzach partii.
Kariera Fischera symbolizuje losy zbuntowanej młodzieży zachodnioniemieckiej wkraczającej w drugiej połowie lat 60. w dorosłe życie. Przyszły minister urodził się w niemieckiej rodzinie mieszkającej od pokoleń na Węgrzech, którą po zakończeniu II wojny światowej przymusowo wysiedlono do Niemiec. Mając kłopoty z przystosowaniem się do szkolnej dyscypliny, chłopiec przerwał naukę w 10 klasie gimnazjum w Stuttgarcie i nigdy nie zrobił matury. Po porzuceniu szkoły pracował jako listonosz, tłumacz, malarz widokówek, próbował także swoich sił jako taksówkarz.
W latach 70. mieszkał we Frankfurcie nad Menem, gdzie przyłączył się do zbuntowanej młodzieży. Uczestniczył w okupowaniu przeznaczonych przez władze do rozbiórki budynków, brał udział w starciach z policją, atakując podczas demonstracji umundurowanych funkcjonariuszy. "Stosowałem przemoc i rzucałem kamieniami" - przyznał w 2001 r. w Bundestagu, atakowany przez chadeckich posłów.
W 1982 r. związał się z Zielonymi. Rok później zdobył po raz pierwszy mandat do Bundestagu. W parlamencie popisywał się efektownymi przemówieniami, nie stronił jednak także od nieparlamentarnych wypowiedzi. "Za przyzwoleniem, jest pan dupą" - powiedział przewodniczącemu parlamentu, który usiłował odebrać mu głos. Swoim parlamentarnym kolegom z innych partii nawymyślał od alkoholików.
W grudniu 1985 r. Fischer został ministrem ochrony środowiska w koalicyjnym rządzie SPD-Zieloni w Hesji. Złożył przysięgę ubrany w białe adidasy, które obecnie znajdują się w muzeum historii w Bonn.
Jako szef niemieckiej dyplomacji w rządzie Gerharda Schroedera Fischer zdobył wielkie uznanie międzynarodowe. Podkreślał zawsze odpowiedzialność Niemiec za hitlerowskie zbrodnie, szczególnie za holokaust. Zdecydowanie zwalczał plany Eriki Steinbach budowy Centrum Przeciwko Wypędzeniom. Forsował politykę pojednania z Polską. Do najtrudniejszych decyzji na stanowisku ministra należała zgoda na udział Niemiec w wojnie w Kosowie, pierwszej zbrojnej interwencji Bundeswehry po 1945 r.
Fischer przeprowadzi się wkrótce do zakupionej niedawno willi w najelegantszej dzielnicy Berlina Grunewald. W zbudowanym 80 lat temu zabytkowym domu zamieszka z swoją piątą żoną, pochodzącą z Iranu Minu Barati oraz jej synkiem.
W opublikowanym we wtorek komentarzu dziennik "Tagesspiegel" nazwał Fischera "zielonym patriotą". Autor podkreśla, że Fischer był zawsze przeciwnikiem sojuszu czarno-zielonego (partii chadeckich CDU-CSU i Zielonych). Tym większym i piękniejszym paradoksem byłoby - spekuluje komentator - powstanie w przyszłości takiego sojuszu i umożliwienie Fischerowi objęcie urzędu prezydenta Niemiec. "Warto byłoby doczekać tej chwili, żeby zobaczyć, jak dawny uliczny zabijaka wygłasza telewizyjne przemówienie z okazji Bożego Narodzenia. Po prawej stronie adwentowy wieniec, po lewej niemiecka flaga" - czytamy w "Tagesspiegel".
pap, ab