Każdy obywatel jest odpowiedzialny za to, co czyni jego państwo - napisał niemiecki filozof Karl Jaspers. Święte słowa, ale aby stały się ciałem, ów obywatel musi mieć przeświadczenie, że to państwo jest rzeczywiście j e g o. Tymczasem, jak dowodzimy w cover story tego numeru: "Jesteśmy wrogami własnego państwa, uważając, że państwo jest naszym wrogiem".
Autor pojęcia "wrogie państwo opiekuńcze", prof. Wacław Wilczyński, nasz stały felietonista, dostrzegł pewien iście polski fenomen: "Oto często strajkujemy przeciw rzekomo naszemu państwu, zaopatrzeni w biało-czerwone przepaski na rękach, jeden z symboli tego państwa. Czyż to nie przejaw narodowej schizofrenii?". Sądzę, iż aby zgłębić etiologię owej "narodowej schizofrenii", nie trzeba wcale sięgać do historii - czasu zaborów, kiedy to nie mogły powstać zręby społeczeństwa obywatelskiego, bądź epoki PRL, kiedy to wszystko, co w państwie, należało do ludu pracującego miast i wsi, czyli do nikogo. Wystarczy lektura zaledwie dwóch tekstów z tego wydania "Wprost".
Bo czyż sympatią mogą dziś darzyć państwo pracodawcy i pracobiorcy? "Ponad 30 proc. dochodów budżetu pochodzi z podatków od pracy, a obciążenia fiskalne związane z tak zwanym stosunkiem pracy sięgają już 90 proc. płacy netto. Pod tym względem jesteśmy rekordzistami świata. Każdy tysiąc złotych wypłacony pracownikowi zmusza firmę i zatrudnionego do wydania następnego tysiąca" - czytam w artykule "Akcyza od pracy". Refleksja przy okazji: jak w tej sytuacji marzyć o walce z bezrobociem, ponoć naczelnym obecnie wyzwaniem stojącym przed rządzącymi? Przecież wzrost kosztów pracy wymusza na firmach redukowanie nakładów na inwestycje, to zaś ogranicza tworzenie nowych miejsc pracy.
Czy można między Odrą a Bugiem robić kokosowe interesy z... przynoszącymi ogromne straty spółkami górniczymi? Owszem. Jak? Odsyłam do materiału "Kopalnie złotówek". Dość powiedzieć, że w związku z przestępczym procederem zmarnowana została jedna czwarta gigantycznych funduszy przeznaczonych na - jak czytam - "uzdrowienie branży" (ja mówiłbym raczej o reanimowaniu trupa). A to są grube miliony z naszych kieszeni. Dopiero cokolwiek spóźniona interwencja ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych - na posiedzeniu rządu - sprawiła, że zajęto się aferą, w którą uwikłani są członkowie rodzin czterech byłych i obecnych wiceministrów oraz pięciu parlamentarzystów. Czyż można szanować państwo, które dopuszcza do zmarnotrawienia znaczącej części pieniędzy podatników?
Mam wrażenie, że większość z państwa, szanowni czytelnicy, odpowie na te pytania bez chwili namysłu. Ale w pojęciu "narodowej schizofrenii" zawiera się i druga strona medalu. Niech ją - również na użytek większości z nas - wyrazi zza grobu Stanisław Ignacy Witkiewicz: "Każdy Polak jest nie na swoim miejscu, każde miejsce jest dla niego za niskie. I mogło tak być, o ile do zajmowania miejsc wyższych dążyłoby się przez rzetelną pracę, uczciwy wysiłek i wytwarzanie realnych wartości, a nie przez wydymanie swej pustki do rozmiarów fikcyjnej, urojonej rzeczywistości. Czy gdziekolwiek jest tylu ludzi nie spełniających swych najprostszych obowiązków, co u nas?".
Bo czyż sympatią mogą dziś darzyć państwo pracodawcy i pracobiorcy? "Ponad 30 proc. dochodów budżetu pochodzi z podatków od pracy, a obciążenia fiskalne związane z tak zwanym stosunkiem pracy sięgają już 90 proc. płacy netto. Pod tym względem jesteśmy rekordzistami świata. Każdy tysiąc złotych wypłacony pracownikowi zmusza firmę i zatrudnionego do wydania następnego tysiąca" - czytam w artykule "Akcyza od pracy". Refleksja przy okazji: jak w tej sytuacji marzyć o walce z bezrobociem, ponoć naczelnym obecnie wyzwaniem stojącym przed rządzącymi? Przecież wzrost kosztów pracy wymusza na firmach redukowanie nakładów na inwestycje, to zaś ogranicza tworzenie nowych miejsc pracy.
Czy można między Odrą a Bugiem robić kokosowe interesy z... przynoszącymi ogromne straty spółkami górniczymi? Owszem. Jak? Odsyłam do materiału "Kopalnie złotówek". Dość powiedzieć, że w związku z przestępczym procederem zmarnowana została jedna czwarta gigantycznych funduszy przeznaczonych na - jak czytam - "uzdrowienie branży" (ja mówiłbym raczej o reanimowaniu trupa). A to są grube miliony z naszych kieszeni. Dopiero cokolwiek spóźniona interwencja ministrów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych - na posiedzeniu rządu - sprawiła, że zajęto się aferą, w którą uwikłani są członkowie rodzin czterech byłych i obecnych wiceministrów oraz pięciu parlamentarzystów. Czyż można szanować państwo, które dopuszcza do zmarnotrawienia znaczącej części pieniędzy podatników?
Mam wrażenie, że większość z państwa, szanowni czytelnicy, odpowie na te pytania bez chwili namysłu. Ale w pojęciu "narodowej schizofrenii" zawiera się i druga strona medalu. Niech ją - również na użytek większości z nas - wyrazi zza grobu Stanisław Ignacy Witkiewicz: "Każdy Polak jest nie na swoim miejscu, każde miejsce jest dla niego za niskie. I mogło tak być, o ile do zajmowania miejsc wyższych dążyłoby się przez rzetelną pracę, uczciwy wysiłek i wytwarzanie realnych wartości, a nie przez wydymanie swej pustki do rozmiarów fikcyjnej, urojonej rzeczywistości. Czy gdziekolwiek jest tylu ludzi nie spełniających swych najprostszych obowiązków, co u nas?".
Więcej możesz przeczytać w 6/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.