Sędzia: Luis Medina Cantalejo (Hiszpania). Widzów 65 000.
Niemcy: Jens Lehmann - Arne Friedrich (64. David Odonkor), Christoph Metzelder, Per Mertesacker, Philipp Lahm - Bernd Schneider, Torsten Frings, Michael Ballack, Bastian Schweinsteiger (77. Tim Borowski) - Miroslav Klose, Lukas Podolski (71. Oliver Neuville).
Polska: Artur Boruc - Marcin Baszczyński, Bartosz Bosacki, Jacek Bąk, Michał Żewłakow (83. Dariusz Dudka) - Ireneusz Jeleń (91. Paweł Brożek), Arkadiusz Radomski, Radosław Sobolewski, Jacek Krzynówek (77. Mariusz Lewandowski) - Euzebiusz Smolarek, Maciej Żurawski.
Środowy mecz oglądał z trybun stadionu prezydent RP Lech Kaczyński, który wraz z małżonką gościł w Dortmundzie na zaproszenie kanclerz Angeli Merkel.
To był 50. mecz Pawła Janasa w roli trenera polskiej reprezentacji. Mecz, który praktycznie pozbawił polski zespół szans na wyjście z grupy finałów mistrzostw świata. Polacy przegrali z Niemcami 0:1 i właściwie mogą już myśleć o pożegnaniu z turniejem.
Mimo fali krytyki, która dotyczyła zastosowanego w meczu z Ekwadorem ustawienia 4-5-1 Janas nie zdecydował się na zmianę taktyki. Przeciwko Niemcom wystawił także jednego napastnika, ale tym razem rolę tę spełniał Euzebiusz Smolarek, natomiast Maciej Żurawski został nieco cofnięty.
Polski trener dodatkowo zdecydował się na dwie zmiany kadrowe w wyjściowym składzie. Zamiast Mariusza Jopa w środku obrony zagrał Bartosz Bosacki, natomiast Mirosława Szymkowiaka zmienił Ireneusz Jeleń, który wystąpił na prawej pomocy. Do niemieckiego zespołu powrócił kapitan i rozgrywający Michael Ballack, który w spotkaniu z Kostaryką pauzował z powodu lekkiej kontuzji łydki.
W pierwszych minutach meczu Polacy zostali całkowicie zepchnięci na własną połowę i tam musieli się bronić. Próbowali zatrzymać Niemców w różny sposób - przepisowo bądź nie. Już w trzeciej minucie żółtą kartkę dostał Jacek Krzynówek. Niemcy grali szybko, agresywnie, a z pierwszą kontrą podopieczni Pawła Janasa wyszli dopiero w siódmej minucie.
To jednak Polacy oddali pierwszy w tym meczu strzał w światło bramki. W dziewiątej minucie, po wymianie piłek między Smolarkiem a Żurawskim, ten drugi próbował po ziemi zaskoczyć Lehmanna, jednak lekkie uderzenie zostało obronione. Chwilę później Niemcy zrewanżowali się groźnym atakiem - po podaniu od Michaela Ballacka na czystą pozycje wyszedł Miroslav Klose i polski zespół uchronił od straty gola Artur Boruc.
Pierwszych 20 minut upłynęło pod znakiem wyrównanej walki. Obie strony nie pokazały nic rewelacyjnego, bijąc się o piłkę głównie w środku pola. Większość akcji obu zespołów kończyła się jeszcze przed polem karnym i dopiero w 21. minucie Niemcy byli bardzo blisko strzelenia gola. Po dośrodkowaniu górą od Bastiana Schweinsteigera w sytuacji sam na sam był Klose, ale jego uderzenie głową minimalnie minęło bramkę Boruca.
Polacy często sprawiali wrażenie, jakby brakowało im siły w tym spotkaniu. Przykładem tego była akcja w 27. minucie, gdy po szybkiej i składnej kontrze niemiecką bramkę atakował Ireneusz Jeleń, który zdecydował się na strzał z narożnika pola karnego. Uderzenie było jednak zbyt lekkie i Lehmann nie miał żadnych problemów ze złapaniem piłki.
Po upływie 35 minut Lukas Podolski pokazał, że potrzebuje niewiele miejsca w polu karnym na oddanie strzału. Po podaniu od Schweinsteigera urodzony w Polsce niemiecki napastnik uderzył z półobrotu, ale i tym razem Boruc był dobrze ustawiony. Dziesięć minut później ten sam niemiecki piłkarz znów miał niemal idealną okazję do zmiany wyniku, gdy z prawej strony dostał podanie od Philippa Lahma i nie trafił do bramki z najbliższej odległości.
Druga połowa zaczęła się bez zmian w składach i bez zmiany w sposobie gry obu zespołów. Niemcy nadal przeważali, ale nie mogli sobie poradzić z nieustępliwością Polaków, którzy bardzo skutecznie przeszkadzali rywalom w ich ofensywnych poczynaniach. W polskim zespole znów najbardziej aktywni byli Smolarek i Jeleń, ale akcji pod bramką niemiecką praktycznie nie było. Natomiast polskiego bramkarza najczęściej niepokoił Klose, który w tym meczu jakoś nie mógł wyregulować swojego celownika. Drugi z niemieckich napastników z polskim rodowodem najbliżej zdobycia bramki był w 65. minucie, gdy uderzył potężnie z kilku metrów, ale na drodze piłki znów stanął Boruc.
Przez kolejnych dziesięć minut obydwie drużyny nadal wymieniały się ciosami. A potem nadszedł dramatyczny moment dla polskiego zespołu. Radosław Sobolewski sfaulował mijającego go Klose, za co dostał żółtą kartkę. A że polski pomocnik miał już w tym spotkaniu jedną żółtą kartkę, musiał opuścić boisko i Polacy zostali na boisku w dziesięciu.
Osłabieni Polacy mogli już tylko się bronić. W 80. minucie Niemcy przycisnęli i w ciągu kilku sekund dwukrotnie groźnie strzelali. Najpierw Boruca próbował pokonać Philipp Lahm, a chwilę później Oliver Neuville. Za każdym razem polski bramkarz wychodził z tych sytuacji obronną ręką, dzięki czemu stał się bohaterem polskiego zespołu.
W ostatnich chwilach meczu Niemcy mogli mówić o niesamowitym pechu. Po dośrodkowaniu Lahma z bliska głową strzelił Klose, ale trafił w poprzeczkę. Do dobitki doskoczył Ballack, który także trafił w poprzeczkę. Po tych dwóch akcjach na twarzach niemieckich piłkarzy pojawił się wyraz niedowierzania.
Nie od dzisiaj wiadomo, że Niemcy są zespołem grającym do ostatniego gwizdka. Upór podopiecznym Juergena Klinsmanna opłacił się, bowiem już w przedłużonym czasie gry precyzyjnie dośrodkował Odonkor, a tuż przed bramką Boruca podanie przejął Neuville, który wślizgiem wepchnął piłkę do polskiej bramki. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie i Niemcy zdobyli kolejne trzy punkty w tych mistrzostwach. Polakom pozostała gra o prestiż w meczu z Kostaryką.
pap, ab