52-letnia Royal ciszy się popularnością i jeśli zdecyduje się oficjalnie startować w wyborach na wiosnę przyszłego roku - decyzję o tym ma podjąć jesienią - może zostać prezydentem Francji. Kiedy rząd jesienią debatował, co zrobić w obliczu fali zamieszek na przedmieściach, wywołanych projektem ustawy o pierwszym zatrudnieniu, zaczęto wymieniać ją jako kandydatkę prowadzącą w wyścigu do fotela prezydenckiego z ministrem Nicolasem Sarkozym.
35-godzinny tydzień pracy z pewnością pozwala na stworzenie około 350 tysięcy miejsc pracy, ale pociąga za sobą "spektakularne złagodzenie prawa pracy" i "zwiększoną elastyczność", wraz z "niepożądanymi rezultatami" w postaci "pogorszenia sytuacji osób najsłabszych, zwłaszcza kobiet o małym doświadczeniu zawodowym" - ocenia pani Royal.
Jej zdaniem "proporcja pracowników korzystających z elastycznego czasu pracy wzrosła z 10 procent do 40, czyli osiągnęła większy poziom niż w Ameryce. Dla nich rytm pracy się nasilił, amplitudy godzin wydłużyły się". "U Michelina [pierwszy na świecie producent opon samochodowych] kadra zarządzająca korzysta w dodatkowych wolnych dni, a robotnicy przychodzą do pracy w soboty" - zauważa Royal.
Taka krytyka kontrastuje z projektami jej partii. Francuscy socjaliści są za 35-godzinnym tygodniem pracy dla wszystkich. Jeden z socjalistycznych deputowanych, Jean-Christophe Cambadelis, oskarżył ją o "zamordowanie" 35-godzinnego tygodnia pracy. Czy Segolene Royal chce być "kandydatką socjalistów czy przeciwników socjalistów?" - pyta Cambadelis. A eurodeputowany Benoit Hamon wzywa ją, by "przestała rzucać bomby".
Podczas gdy pracodawcy zwracają uwagę, że 35-godzinny system jest i zbyt sztywny i za kosztowny, Royal "atakuje z lewej flanki", kładąc nacisk na nierówności, jakie pociąga za sobą ten system - ocenia dziennik kół gospodarczych "Les Echos".
Royal w regionie Poitou-Charentes wzywała mieszkańców do oszczędzania wody, lansując program "Operacja 10 tysięcy beczek deszczówki". Przedstawiała proste, tradycyjne argumenty - że w przeszłości wszędzie były zbiorniki wody, stawki, cysterny. A teraz potrzebne są beczki, aby w ten sposób pomóc w ochronie środowiska. Tak w skrócie wygląda fenomen określany "metodą Royal", w którym umiejętnie wskazuje ona na związek spraw niewielkich z większą wizją - lokalnej suszy z globalnymi zmianami klimatycznymi.
Tydzień temu kontrowersyjne propozycje w sprawie rozwiązania problemu młodocianych przestępców, z jakimi wyszła pani Royal, zatrzęsły obozem socjalistów. Zaproponowała "wojskowy trening" dla młodocianych przestępców, "internaty" dla sprawiających kłopoty uczniów, szkolenia dla rodziców.
69 procent Francuzów aprobuje pomysł treningu wojskowego, podczas którego młodociani mogliby nauczyć się jakiegoś rzemiosła lub wziąć udział w humanitarnym projekcie - wynika z opublikowanego w poniedziałek sondażu instytutu Ipsos. Zgadza się z tym 67 procent sympatyków socjalistów, 54 procent komunistów i sympatyków prawicy.
Ale, jak pisze dziennik Le Monde", 48 procent socjalistów sądzi, że pani Royal oddala się od wartości wyznawanych przez lewicę.
Royal jest niezamężną matką wychowującą dwóch synów i dwie córki. Członkiem Partii Socjalistycznej jest od 1978 roku. Doświadczenie zdobywała w ministerstwach środowiska, edukacji, rodziny i dziecka. Sarkozy chwalił ją jako "wspaniałą kobietę", premier Dominique de Villepin twierdzi, że "ma do niej szacunek", a żona prezydenta przyznaje, że Royal "ma coś w sobie".
Ukończyła prestiżową szkołę nauk politycznych ENA. W 1982 roku "odkrył" ją ówczesny doradca prezydenta Francois Mitteranda, Jacques Attali. W 1988 roku zdobyła po raz pierwszy mandat do parlamentu, z departamentu Deux-Sevres.
Jak pisze "Der Spiegel", Royal unika wyżyn dyskursu ideologicznego, woląc zakasać rękawy i skierować uwagę ku przyziemnym problemom, jak np. produkcja koziego sera. Energicznie sprzeciwiała się unijnym wymogom nakazującym pasteryzowanie wszystkich serów. Pojawiła się w Pałacu Elizejskim w niebieskim roboczym uniformie i z koszykiem sera, narażając się na docinki kolegów z partii, ale zaskarbiając sobie wdzięczność farmerów i niemal hipnotyzując fotografów.
10 razy w ciągu 17 lat wygrała w wyborach. Dzięki dobrym stosunkom z Pałacem Elizejskim udało się jej ściągnąć do swojego regionu subsydia z Paryża i UE.
14 lat temu była panią minister z prowincji, o brzydkich zębach, fatalnie ubraną, w okularach o źle dobranych oprawkach. Dziś jest piękna i elegancka - tak dwa tygodnie temu przedstawiał ją brytyjski dziennik "The Independent".
pap, ab