Mikrobem w turystę

Mikrobem w turystę

Co drugiemu Polakowi wyjeżdżającemu na południe grozi zatrucie pokarmowe

Ptasia grypa nie jest największym zagrożeniem dla wyjeżdżających za granicę polskich turystów. W każdym samolocie z Afryki co najmniej dwie osoby są zakażone pasożytem wywołującym malarię. Prawie połowa urlopowiczów wyjeżdżających na południe Europy, do Afryki i Ameryki Południowej cierpi na zatrucia pokarmowe – ostrzega dr Andrzej Kotłowski, kierownik Zakładu Medycyny Tropikalnej i Epidemiologii Akademii Medycznej w Gdańsku. Co trzeci podróżny cierpi na biegunki wywołane przez wirusy, bakterie lub pasożyty. Coraz częstsze są zachorowania na leiszmaniozę i czerwonkę.

Do zakażenia może dojść nawet podczas wyjazdów do Holandii, Belgii i Estonii, bo groźne mikroby, do niedawna występujące jedynie w tropikach, pojawiają się tam, gdzie dotychczas było im zbyt chłodno. W Danii wiosną zaatakowały zarazki, które przywędrowały z Bałkanów. Dwanaście osób po zjedzeniu sufletu z malinami dostało ostrego nieżytu żołądka i jelit z wymiotami, biegunką i gorączką. Okazało się, że cierpią one na chorobę Roskilde, wywoływaną przez norowirusy, które oprócz zakażeń przewodu pokarmowego mogą powodować kamicę nerkową, zmiany w układzie nerwowym i kostnym. Norowirusem można się zarazić przez kontakt z zakażoną żywnością i wodą, z chorymi osobami lub dotkniętymi przez nie przedmiotami.

Norowirus Norwalk wywołał niedawno epidemię na statku "Van Gogh". U ponad stu pasażerów spowodował wymioty i biegunkę. W styczniu ten sam wirus zaatakował 85 osób na pokładzie "Oriany", a rok temu – ponad dwustu pasażerów "Oceany" w czasie rejsu po Morzu Śródziemnym.

Ameba w kąpieli – Turyści zapominają, że przebywając w dużych skupiskach i korzystając ze zbiorowego żywienia, trzeba zachowywać podwyższone standardy higieniczne – mówi dr Kotłowski. Żywność należy spożywać tylko z lodówki, pić napoje z kapslowanych butelek, często myć ręce, używać tabletek uzdatniających wodę i przez kilka minut moczyć w niej warzywa i owoce przed spożyciem. Takich środków ostrożności przestrzega biznesmen Krzysztof Niezgoda, który pół roku spędza w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a drugie pół w Hiszpanii. – Nawet w Dubaju, gdzie wszyscy używają wody z kranu, pobieranej z Zatoki Perskiej i odsalanej, kupuję wodę butelkowaną – mówi przedsiębiorca.

Zatrucia pokarmowe są częstą dolegliwością turystów wyjeżdżających na Kubę, do Indii i Chin, ale na żywność trzeba uważać także w Grecji, która od kilku lat jest ulubionym celem wakacyjnych wypraw Polaków. Podobnie jak w całym basenie Morza Śródziemnego istnieje tam ryzyko zarażenia żółtaczką typu A, durem brzusznym i pasożytami wywołującymi nieżyt przewodu pokarmowego. Największe zagrożenie tymi chorobami występuje w małych miejscowościach. Groźne są zakażenia amebami, które wywołują czerwonkę pełzakową, ale bywają też inkubatorami opornych na antybiotyki bakterii, na przykład gronkowców złocistych i legionelli, mikrobów wywołujących legionellozowe zapalenie płuc. Do zakażenia może dojść podczas kąpieli w basenie lub jacuzzi. Szczególnie narażeni są zmęczeni podróżą turyści.

Co roku ponad 40 mln osób odwiedza tereny, na których występuje malaria, jedna z najstarszych chorób zakaźnych dziesiątkująca mieszkańców Ziemi. Według raportu WHO, ta choroba występuje aż w 107 krajach i jest zagrożeniem dla 40 proc. populacji świata. Cierpi na nią około 500 mln osób. Największe ryzyko zachorowania na tę chorobę występuje w Nigerii, gdzie wilgotny klimat i bagnista nizina, utworzona przez deltę Nigru nad Zatoką Gwinejską, sprzyjają namnażaniu się komarów roznoszących zarodźca malarii. Do Polski w każde wakacje malarię przywozi co najmniej 30 osób (choruje ponad 250 Polaków rocznie).

Francuską wyspę Réunion zaatakował wirus chikungunya. Powoduje on tak bolesne zapalenie stawów, że chory nie może się wyprostować. Chorobie towarzyszą bóle głowy, gorączka, świąd i krwawienie z jamy ustnej. W jednym tygodniu na wyspie Réunion zachorowało aż 47 tys. osób, z których 180 zmarło. Wirus prawdopodobnie przywędrował z południowej Azji i wschodniej Afryki. Roznoszą go komary tygrysie. Za ich sprawą chikungunya rozprzestrzenił się na Mauritius, Seszele, Komory i Madagaskar. Z powodu zmian klimatycznych na południu Francji – upałów i ulewnych deszczy – owady te zadomawiają się nawet w okolicy Nicei. Badania wykazały, że na razie nie są zakażone wirusem, ale latem plaga może przybrać na sile. – Południe Europy jest coraz bardziej zagrożone chorobami tropikalnymi – ostrzega dr Kotłowski.

W rozprzestrzenianiu się chorób przenoszonych przez owady pomagają turyści, którzy nie stosują repelentów i niewłaściwie się ubierają. Komary atakują na ogół po zachodzie słońca i konieczna jest wtedy odzież z długimi rękawami i spodnie. W hotelach należy stosować środki owadobójcze, a okna zasłaniać moskitierami. Gorączkę i udar cieplny w tropiku zawsze należy traktować jako symptom malarii i natychmiast zgłosić się do lekarza. Zarazki wciąż nas zaskakują, ale główną przyczyną zakażeń jest brak rozwagi turystów.

PLAŻOWA WYSYPKA

Niebezpieczne może się okazać nawet chodzenie boso po plaży. W ten sposób można nie tylko nadepnąć węża czy skorpiona, ale także larwę skórną wędrującą, która po kilku tygodniach powoduje swędzącą, grudkowatą wysypkę. Zagrożeniem są także kąpiele w zbiornikach wodnych. W ten sposób grupa polskich naukowców w Egipcie zaraziła się pasożytami z grupy Schistosoma, atakującymi układ pokarmowy, nerki i wątrobę. Nawet gra w piłkę może spowodować szok toksyczny (tzw. sepsę). Do szpitala dziecięcego w Birmingham w Wielkiej Brytanii rocznie trafia 40 osób, które zakaziły się gronkowcem złocistym przez drobne zadrapania, otarcia i skaleczenia na boisku.

TARGOWISKA ZARAZKÓW

Nietoperze mogą roznosić tak groźne wirusy, jak Ebola, Nipah, Hendra i Marburg. Niedawno u polskich grotołazów penetrujących jaskinie w Ameryce Północnej i Afryce rozpoznano histoplazmozę, zakażenie grzybem przez kontakt z odchodami nietoperzy. Badania wirusologa Linfy Wanga z Australian Animal Health Laboratory dowiodły, że wirusy w organizmie nietoperzy nie wywołują żadnych objawów, dlatego mogą tam przebywać długo i swobodnie się mutować. Największe zagrożenie wirusami przenoszonymi przez te zwierzęta występuje w Azji. Na tamtejszych targowiskach ludzie nie tylko handlują nietoperzami, przetrzymywanymi w klatkach w sąsiedztwie innych zwierząt, ale też jedzą zakażone nietoperze.