Jako "obrzydliwy" określił premier Kazimierz Marcinkiewicz opublikowany pod koniec czerwca artykuł o prezydencie Lechu Kaczyńskim w niemieckiej gazecie "Die Tageszeitung".
Premier oświadczył, że reakcja polskiej ambasady w Berlinie w tej sprawie "jest nieodzowna".
"Tak się nie robi, to jest zupełnie zadziwiająca sytuacja. Trudno sobie wyobrazić, aby w Polsce ktokolwiek pozwolił sobie na tego typu teksty o prezydentach innych państw. Reakcja musi być" - powiedział Marcinkiewicz, który był gościem programu "Kwadrans po ósmej" w TVP1.
Premier, komentując artykuł w "Tageszeitung" powiedział, że to jest "draństwo, niegodziwość i w żadnym kraju takie rzeczy nie powinny mieć miejsca".
Pytany, jaka będzie reakcja strony polskiej Marcinkiewicz powiedział, że reakcja Kancelarii Prezydenta już nastąpiła, a także nastąpiły "rutynowe działania administracji dyplomatycznej". "Mamy nadzieję także na reakcję drugiej strony" - podkreślił szef rządu.
Tekst pod tytułem "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem" niemiecka gazeta opublikowała 26 czerwca - na kilka dni przed planowanym w Weimarze szczycie z okazji 15-lecia Trójkąta Weimarskiego.
Według wtorkowej "Gazety Wyborczej", artykuł był jedną z przyczyn pogorszenia zdrowia polskiego prezydenta, który w niedzielę odwołał swój udział w planowanym na 3 lipca szczycie. Także według "Rzeczpospolitej" publikacja mogła być powodem przełożenia szczytu. W spotkaniu mieli wziąć udział - poza polskim prezydentem - niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Jacques Chirac.
Premier, pytany rano, czy to publikacja niemieckiej gazety była powodem odwołania szczytu w Weimarze, odparł: "ja bym jednak tych dwóch rzeczy ze sobą nie łączył". Marcinkiewicz podkreślił, że to względy zdrowotne wykluczyły udział prezydenta w weimarskim szczycie.
Również zdaniem lidera PO Jana Rokity, publikacja "Die Tageszeitung" o prezydencie Kaczyńskim, to "obelżywy, brukowy, wstrętny i haniebny" tekst. Jak jednak dodał, w świecie istnieje wolność prasy, a media mają skłonność do skandalizowania. "W moim przekonaniu najlepszą reakcją polityków jest nie zwracanie na to uwagi" - podkreślił Rokita na wtorkowej konferencji w Sejmie.
W ocenie Rokity, tekst w "Die Tageszeitung" nie miał wpływu na odwołanie przez prezydenta udziału w szczycie z okazji 15-lecia Trójkąta Weimarskiego. "Nie sądzę, żeby prezydent czytał brukowe teksty w prasie niemieckiej i aby pod wpływem brukowych tekstów podejmował jakieś decyzje. Gdyby tak było, to by była absolutna zgroza" - zaznaczył polityk PO.
Rokita przyznał jednak, że jest rozczarowany okolicznościami odwołania przez prezydenta wizyty w Weimarze. Jak dodał, jeżeli przyczyną odwołania spotkania była niedyspozycja zdrowotna prezydenta, o czym informowała w komunikacie Kancelaria Prezydenta, to odpowiedzialność powinien wziąć lekarz prezydenta. "Powinien być w tej sprawie komunikat lekarski, powinna być dokładnie podana choroba. Jeżeli to jest, ot tak, rzucone przez współpracowników prezydenta, to jest niepoważne" - powiedział polityk PO.
"Polska nie może być wskutek takiego nieprofesjonalnego sposobu postępowania w dyplomacji narażona na spadek swojej pozycji międzynarodowej" - podkreślił Rokita.
Marcinkiewicz był też pytany o odwołanie ze stanowiska dyrektora Departamentu Systemu Informacji MSZ Pawła Dobrowolskiego. "Życie Warszawy" poinformowało w sobotę, że przyczyną dymisji Dobrowolskiego było prawdopodobnie opublikowanie na stronie internetowej MSZ skrótu artykułu z "Die Tageszeitung".
"To sytuacja troszkę zadziwiająca. Jeśli obrzydliwy artykuł jest wywieszany na stronach MSZ, to chyba sytuacja niedopuszczalna i reakcja musi być w takim przypadku natychmiastowa" - powiedział premier.
pap, ss, ab
"Tak się nie robi, to jest zupełnie zadziwiająca sytuacja. Trudno sobie wyobrazić, aby w Polsce ktokolwiek pozwolił sobie na tego typu teksty o prezydentach innych państw. Reakcja musi być" - powiedział Marcinkiewicz, który był gościem programu "Kwadrans po ósmej" w TVP1.
Premier, komentując artykuł w "Tageszeitung" powiedział, że to jest "draństwo, niegodziwość i w żadnym kraju takie rzeczy nie powinny mieć miejsca".
Pytany, jaka będzie reakcja strony polskiej Marcinkiewicz powiedział, że reakcja Kancelarii Prezydenta już nastąpiła, a także nastąpiły "rutynowe działania administracji dyplomatycznej". "Mamy nadzieję także na reakcję drugiej strony" - podkreślił szef rządu.
Tekst pod tytułem "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem" niemiecka gazeta opublikowała 26 czerwca - na kilka dni przed planowanym w Weimarze szczycie z okazji 15-lecia Trójkąta Weimarskiego.
Według wtorkowej "Gazety Wyborczej", artykuł był jedną z przyczyn pogorszenia zdrowia polskiego prezydenta, który w niedzielę odwołał swój udział w planowanym na 3 lipca szczycie. Także według "Rzeczpospolitej" publikacja mogła być powodem przełożenia szczytu. W spotkaniu mieli wziąć udział - poza polskim prezydentem - niemiecka kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Jacques Chirac.
Premier, pytany rano, czy to publikacja niemieckiej gazety była powodem odwołania szczytu w Weimarze, odparł: "ja bym jednak tych dwóch rzeczy ze sobą nie łączył". Marcinkiewicz podkreślił, że to względy zdrowotne wykluczyły udział prezydenta w weimarskim szczycie.
Również zdaniem lidera PO Jana Rokity, publikacja "Die Tageszeitung" o prezydencie Kaczyńskim, to "obelżywy, brukowy, wstrętny i haniebny" tekst. Jak jednak dodał, w świecie istnieje wolność prasy, a media mają skłonność do skandalizowania. "W moim przekonaniu najlepszą reakcją polityków jest nie zwracanie na to uwagi" - podkreślił Rokita na wtorkowej konferencji w Sejmie.
W ocenie Rokity, tekst w "Die Tageszeitung" nie miał wpływu na odwołanie przez prezydenta udziału w szczycie z okazji 15-lecia Trójkąta Weimarskiego. "Nie sądzę, żeby prezydent czytał brukowe teksty w prasie niemieckiej i aby pod wpływem brukowych tekstów podejmował jakieś decyzje. Gdyby tak było, to by była absolutna zgroza" - zaznaczył polityk PO.
Rokita przyznał jednak, że jest rozczarowany okolicznościami odwołania przez prezydenta wizyty w Weimarze. Jak dodał, jeżeli przyczyną odwołania spotkania była niedyspozycja zdrowotna prezydenta, o czym informowała w komunikacie Kancelaria Prezydenta, to odpowiedzialność powinien wziąć lekarz prezydenta. "Powinien być w tej sprawie komunikat lekarski, powinna być dokładnie podana choroba. Jeżeli to jest, ot tak, rzucone przez współpracowników prezydenta, to jest niepoważne" - powiedział polityk PO.
"Polska nie może być wskutek takiego nieprofesjonalnego sposobu postępowania w dyplomacji narażona na spadek swojej pozycji międzynarodowej" - podkreślił Rokita.
Marcinkiewicz był też pytany o odwołanie ze stanowiska dyrektora Departamentu Systemu Informacji MSZ Pawła Dobrowolskiego. "Życie Warszawy" poinformowało w sobotę, że przyczyną dymisji Dobrowolskiego było prawdopodobnie opublikowanie na stronie internetowej MSZ skrótu artykułu z "Die Tageszeitung".
"To sytuacja troszkę zadziwiająca. Jeśli obrzydliwy artykuł jest wywieszany na stronach MSZ, to chyba sytuacja niedopuszczalna i reakcja musi być w takim przypadku natychmiastowa" - powiedział premier.
pap, ss, ab