Giovanni Boccaccio ukuł termin "komedia desperacji". Zaraza - czarna śmierć - w swojej potworności staje się komiczna. Typowa opowieść dla jego "Dekameronu" to ksiądz w dzień osądzający grzechy, a nocą uwodzący żonę wiernego, którego właśnie wysłał na odprawianie pokuty. U Boccaccia świętokradztwo wzmocnione zarazą prowadzi do zerwania wszystkich barier moralnych i obalenia dotychczasowego porządku społecznego.
Ospa obnażyła wynaturzenia systemu i obłudę całej średniowiecznej ideologii wyrzeczeń. Utorowała drogę takim myślicielom jak Thomas Hobbes, który irracjonalny strach przed niewidocznym duchem zastąpił miłością do zdobyczy materialnych.
Ponad 600 lat minęło od publikacji "Dekameronu". W tym czasie inne zarazy czy katastrofy pomagały w obalaniu kolejnych systemów społecznych. I dziś mamy BSE ze wszystkimi znamionami współczesnej zarazy (vide: "Epidemia strachu"). Podobnie jak czarna ospa trafiła na kryzys hierarchii Kościoła, tak panika spowodowana chorobą wściekłych krów dotyka Europę w okresie degeneracji wartości rynkowych. Postępujące wynaturzenia państwa socjalnego - drakońskie podatki, regulacje i absurdy celne (celny haracz) - ograniczają rozwój i konkurencyjność Europy. Z wielkiej idei jedności rynkowej stworzyły zaprzeczenie idei, która przyczyniła się do powstania UE. Choroba wściekłych krów - jak w nowelach Boccaccia - obnaża obłudę całej retoryki o sprawnej mobilizacji wszystkich sił na rzecz obrony rynku. Zamiast myślenia szerokością i długością całego kontynentu, obserwujemy, jak w chwili kryzysu uwydatniają się wszystkie lokalne zawiści i narodowe antagonizmy. Brukselska biurokracja zamiast wizji oferuje samodestrukcyjne i niezwykle kosztowne działania. I wreszcie, podobnie jak średniowieczna zaraza, BSE najmocniej uderza tam, gdzie system jest najsłabszy. Choroba wściekłych krów, która może nadwątlić europejskie ekonomie, dla anemicznej i pełnej wynaturzeń polskiej gospodarki może się okazać zabójcza. Pozostaje nam tylko pocieszać się, że zaraza będzie tym wstrząsem koniecznym do uzdrowienia. Do uratowania sądownictwa od zdemoralizowanych sędziów i prokuratorów (vide: "Sąd Elektromisu"), administracji od skorumpowanych urzędników (vide: "Rzeczpospolita paserska"), rządu od polityków hochsztaplerów (vide: "Gazpromrurka"), policji od jasnowidzów (vide: "Magia magów"), komandosów od gangsterów (vide: "Jednostki niespecjalne").
Arystoteles miał rację: nie jest łatwo być dobrym obywatelem w złym państwie. W państwie, gdzie - jak pisał Bernard Mandeville - "rzeczywistość przestaje być oczywistością". W butwiejącym systemie schyłku średniowiecza ksiądz Boccaccia nie może się doczekać jednoznacznego osądu, tak też ocena gen. Kiszczaka zaczyna być coraz bardziej dwuznaczna. Nie dlatego, że czyny zostawiają jakąkolwiek wątpliwość, a retoryka obrońców jest tak celna, ale dlatego, że trafia na typową dla systemu nieporządku społecznego kulturę przyzwolenia i zobojętnienia.
Ponad 600 lat minęło od publikacji "Dekameronu". W tym czasie inne zarazy czy katastrofy pomagały w obalaniu kolejnych systemów społecznych. I dziś mamy BSE ze wszystkimi znamionami współczesnej zarazy (vide: "Epidemia strachu"). Podobnie jak czarna ospa trafiła na kryzys hierarchii Kościoła, tak panika spowodowana chorobą wściekłych krów dotyka Europę w okresie degeneracji wartości rynkowych. Postępujące wynaturzenia państwa socjalnego - drakońskie podatki, regulacje i absurdy celne (celny haracz) - ograniczają rozwój i konkurencyjność Europy. Z wielkiej idei jedności rynkowej stworzyły zaprzeczenie idei, która przyczyniła się do powstania UE. Choroba wściekłych krów - jak w nowelach Boccaccia - obnaża obłudę całej retoryki o sprawnej mobilizacji wszystkich sił na rzecz obrony rynku. Zamiast myślenia szerokością i długością całego kontynentu, obserwujemy, jak w chwili kryzysu uwydatniają się wszystkie lokalne zawiści i narodowe antagonizmy. Brukselska biurokracja zamiast wizji oferuje samodestrukcyjne i niezwykle kosztowne działania. I wreszcie, podobnie jak średniowieczna zaraza, BSE najmocniej uderza tam, gdzie system jest najsłabszy. Choroba wściekłych krów, która może nadwątlić europejskie ekonomie, dla anemicznej i pełnej wynaturzeń polskiej gospodarki może się okazać zabójcza. Pozostaje nam tylko pocieszać się, że zaraza będzie tym wstrząsem koniecznym do uzdrowienia. Do uratowania sądownictwa od zdemoralizowanych sędziów i prokuratorów (vide: "Sąd Elektromisu"), administracji od skorumpowanych urzędników (vide: "Rzeczpospolita paserska"), rządu od polityków hochsztaplerów (vide: "Gazpromrurka"), policji od jasnowidzów (vide: "Magia magów"), komandosów od gangsterów (vide: "Jednostki niespecjalne").
Arystoteles miał rację: nie jest łatwo być dobrym obywatelem w złym państwie. W państwie, gdzie - jak pisał Bernard Mandeville - "rzeczywistość przestaje być oczywistością". W butwiejącym systemie schyłku średniowiecza ksiądz Boccaccia nie może się doczekać jednoznacznego osądu, tak też ocena gen. Kiszczaka zaczyna być coraz bardziej dwuznaczna. Nie dlatego, że czyny zostawiają jakąkolwiek wątpliwość, a retoryka obrońców jest tak celna, ale dlatego, że trafia na typową dla systemu nieporządku społecznego kulturę przyzwolenia i zobojętnienia.
Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.