Śledztwo w sprawie "kartofla"

Śledztwo w sprawie "kartofla"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Warszawska Prokuratura Okręgowa wszczęła formalne śledztwo ws. znieważenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez niemiecką gazetę "Die Tageszeitung". Przemysław Gosiewski, który złożył doniesienie o przestępstwie, chce wydania wobec niemieckiego satyryka europejskiego nakazu aresztowania.
"Śledztwo wszczęto 19 lipca na podstawie art. 135 par. 2 kodeksu karnego, przewidującego karę pozbawienia wolności do lat 3 za publiczne znieważenie prezydenta RP" - powiedziała prok. Katarzyna Konwerska z prokuratury okręgowej. Nie chciała się wypowiadać co do planowanych czynności postępowania.

Powodem śledztwa jest artykuł pt. "Młody polski kartofel. Dranie, które chcą rządzić światem", który pod koniec czerwca opublikowała lewicowa niemiecka gazeta "Die Tageszeitung". Autor tekstu Peter Koehler porównał w nim polskiego prezydenta do kartofla i szydził z jego matki.

Artykuł wywołał oburzenie prezydenta i polityków PiS. L. Kaczyński powiedział, że ta publikacja "przekracza wszystkie możliwe granice i narusza wszelkie normy", a artykuł jest "haniebny, łajdacki". Były premier Kazimierz Marcinkiewicz nazwał artykuł "obrzydliwym", zaś szefowa MSZ Anna Fotyga przyrównała "Tageszeitung" do nazistowskiego pisma "Stuermer". Przemysław Gosiewski wezwał nawet, by polskie władze wydały wobec niemieckiego satyryka europejski nakaz aresztowania i złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez niemieckich dziennikarzy.14 lipca Prokuratura Apelacyjna w Warszawie poleciła prokuraturze okręgowej wszczęcie śledztwa.

Podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Krawczyk uważa, że nie powinno być śledztwa w sprawie artykułu w "Tageszeitung". "Takie jest moje zdanie" - zaznaczył. Przyznał, że nie zna zdania prezydenta w tej sprawie.

Gosiewski zapowiedział jednak jeszcze w piątek, że nie wycofa z prokuratury zawiadomienia o przestępstwie. Również prezydent pytany, czy w związku z publikacją w "Die Tageszeitung" w niektórych stanowiskach "nie było zbyt wiele emocji", powiedział, że "to co się tam ukazało przekroczyło wszelkie granice". "Mnie podawano różne przykłady ataków na polityków, na ich rodziny. Żaden z nich, to nawet nie 10 proc. tego co się ukazało w owym +szmatławcu+, tak to określę" - powiedział.

Zdaniem zastępcy redaktora naczelnego "Tageszeitung" Reinera Metzgera, decyzja o śledztwie jest "niezrozumiała". Oznajmił też, że działania polskiej prokuratury nie będą miały wpływu na sposób pisania przez "Taz" o Polsce.

Czyn, za jaki chce się kogoś ścigać w Polsce, musi być uznawany za przestępstwo i w Polsce, i w państwie, gdzie został popełniony. Tymczasem jak powiedział przedstawiciel Niemieckiego Stowarzyszenia Dziennikarzy (DJV) Hendrik Zoerner, niemiecki kodeks karny nie chroni w sposób szczególny prezydenta kraju. Czynem karalnym jest zniesławienie, jednak odpowiednie przepisy dotyczą zarówno głowy państwa, jak i zwykłego obywatela. Zoerner powiedział, że nie przypomina sobie procesu o zniesławienie głowy państwa w powojennych Niemczech.

Według "Gazety Wyborczej" tekst Koehlera przyczynił się do odwołania przez Lecha Kaczyńskiego planowanego spotkania z kanclerz Niemiec i prezydentem Francji w ramach Trójkąta Weimarskiego. Prezydent zapewniał, że odwołanie jego udziału w spotkaniu było spowodowane "dość dotkliwą niedyspozycją" zdrowotną.

pap, em