Zdaniem Konczałowskiego, do takich przywódców należeli generał Jaruzelski, generał de Gaulle czy singapurski przywódca Lee Kuan Yew, który "wprowadził kary chłosty, a dziś uważa się Singapur za najczystsze i najbezpieczniejsze państwo świata".
"Ci przywódcy nie bali się oskarżeń ze strony liberalnych krytyków. Sądzę, że to samo robi dziś Putin: nie boi się cudzej krytyki, ale uważam, że jest jednak niewystarczająco autorytarny" - oznajmił Konczałowski, którego film o nieżyjącym już przywódcy Azerbejdżanu Hejdarze Alijewie miał premierę podczas moskiewskiego festiwalu filmowego pod koniec czerwca. Wcześniej Konczałowski nakręcił film o przywódcy sowieckim Juriju Andropowie.
Reżyser wyraził pogląd, że obecnie żyjemy w czasach "tyranii poprawności politycznej". To, że zarówno w Gruzji, jak i na Ukrainie, panuje trudna sytuacja polityczna, Konczałowski tłumaczy tym, że przywódcy obu krajów "są zmuszeni" realizować liberalne idee Zachodu w narodach, w których brak tradycji zachodniej państwowości.
Jego zdaniem, czasem monarchia bywa lepszym rozwiązaniem od demokracji. Uważa on, że Rosja nie jest gotowa do demokracji. "Jeśli głosuje 40 proc. ludności, to nie jest demokracja - to iluzja" - oświadczył Konczałowski, podając przykład Chin, gdzie "nie ma demokracji, a postęp jest kolosalny".
"Mam nadzieję, że po Putinie nie nadejdzie byle jaki osobnik(...). Zachód potrzebuje słabej Rosji z ogromnymi zasobami gazu i ropy, które można wysysać. A silna Rosja będzie siłą rzeczy agresywna" - oświadczył Konczałowski.
pap, ab