Na rzymskiej konferencji ws. Libanu uzgodniono potrzebę rozmieszczenia sił międzynarodowych w tym kraju na mocy mandatu ONZ. Nie udało się jednak określić zasad rozejmu. Nie wiadomo też, czy zaakceptowałby go Hezbollah.
W rzymskiej konferencji uczestniczyli przedstawiciele 20 krajów oraz organizacji międzynarodowych, w tym szefowie dyplomacji kilkunastu państw europejskich, arabskich i USA, delegacja Unii Europejskiej z Javierem Solaną oraz Banku Światowego z jego prezesem Paulem Wolfowitzem, sekretarz stanu USA Condoleezza Rice, sekretarz generalny ONZ Kofi Annan i premier Libanu Fuad Siniora. W konferencji nie uczestniczyli przedstawiciele Izraela, ani Syrii i Iranu, które wspierają zwalczany przez Izrael Hezbollah.
Po wysłuchaniu dramatycznego apelu libańskiego premiera o "zaprzestanie zabijania" wszyscy byli zgodni co do konieczności rozmieszczenia w Libanie południowym sił międzynarodowych pod auspicjami ONZ. Wyrazili nawet wolę zdecydowanego działania w celu jak najszybszego doprowadzenia do przerwania ognia. "Rozejm musi być pewny i trwały" - oświadczył minister D`Alema na zakończenie konferencji, podkreślając, że w tym celu należy wywierać nacisk na wszystkie strony konfliktu i na tych, którzy mogą wpłynąć na Hezbollah i Izrael. Wspomniał o dramatycznym wystąpieniu libańskiego premiera Fuada Siniory, który zapowiedział, że zamierza pozwać Izrael przed międzynarodowy trybunał i domagać się odszkodowań za "barbarzyńskie zniszczenia", których doświadczyli Libańczycy w czasie trwającego od dwóch tygodni konfliktu.
Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice zaapelowała do Syrii i Iranu, aby zmieniły swą politykę na Bliskim Wschodzie. Sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Kofi Annan podkreślił, że aby osiągnąć rozwiązanie w kwestii libańskiej, ważna jest współpraca z innymi państwami regionu, w tym Iranem i Syrią. Wezwał też do wprowadzenia w życie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Libanu.
Milicje w Libanie - apelowano dalej w Rzymie - powinny być rozwiązane, a rząd w Bejrucie powinien mieć możliwość pełnej kontroli nad całym krajem. W końcowej rezolucji wezwano też Izrael do "maksymalnej powściągliwości".
W przeddzień konferencji przywódca Hezbollahu, szejk Hasan Nasrallah w wystąpieniu transmitowanym przez stację telewizyjną al-Manar oświadczył, że jego ugrupowanie nie przyjmie żadnych "poniżających" Liban warunków rozejmu, tzn. nie zgodzi się na jakiekolwiek rozwiązanie, które naruszałoby suwerenność Libanu. Zapowiedział też, że wojna z Izraelem weszła w nową fazę, nie wyjaśniając, co to oznacza.
Kolejny raz oświadczył, że wypady armii izraelskiej do południowego Libanu nie powstrzymają rakietowych ataków Hezbollahu na północny Izrael oraz, że jego bojownicy gotowi są do rozpoczęcia rakietowego ostrzału celów na południe od portu Hajfa. Według przywódcy Hezbollahu, Izrael przygotowywał się do obecnej akcji zbrojnej od dawna i już październiku ub. roku zamierzał zaatakować Liban, jednak wówczas zaprzepaścił element zaskoczenia.
Izrael rozpoczął operację wojskową w Libanie, kiedy 12 lipca bojówki Hezbollahu zabiły trzech żołnierzy izraelskich i uprowadziły dwóch. Do tej pory po obu stronach konfliktu zginęły co najmniej 432 osoby.
pap, ab, em
Po wysłuchaniu dramatycznego apelu libańskiego premiera o "zaprzestanie zabijania" wszyscy byli zgodni co do konieczności rozmieszczenia w Libanie południowym sił międzynarodowych pod auspicjami ONZ. Wyrazili nawet wolę zdecydowanego działania w celu jak najszybszego doprowadzenia do przerwania ognia. "Rozejm musi być pewny i trwały" - oświadczył minister D`Alema na zakończenie konferencji, podkreślając, że w tym celu należy wywierać nacisk na wszystkie strony konfliktu i na tych, którzy mogą wpłynąć na Hezbollah i Izrael. Wspomniał o dramatycznym wystąpieniu libańskiego premiera Fuada Siniory, który zapowiedział, że zamierza pozwać Izrael przed międzynarodowy trybunał i domagać się odszkodowań za "barbarzyńskie zniszczenia", których doświadczyli Libańczycy w czasie trwającego od dwóch tygodni konfliktu.
Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice zaapelowała do Syrii i Iranu, aby zmieniły swą politykę na Bliskim Wschodzie. Sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Kofi Annan podkreślił, że aby osiągnąć rozwiązanie w kwestii libańskiej, ważna jest współpraca z innymi państwami regionu, w tym Iranem i Syrią. Wezwał też do wprowadzenia w życie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Libanu.
Milicje w Libanie - apelowano dalej w Rzymie - powinny być rozwiązane, a rząd w Bejrucie powinien mieć możliwość pełnej kontroli nad całym krajem. W końcowej rezolucji wezwano też Izrael do "maksymalnej powściągliwości".
W przeddzień konferencji przywódca Hezbollahu, szejk Hasan Nasrallah w wystąpieniu transmitowanym przez stację telewizyjną al-Manar oświadczył, że jego ugrupowanie nie przyjmie żadnych "poniżających" Liban warunków rozejmu, tzn. nie zgodzi się na jakiekolwiek rozwiązanie, które naruszałoby suwerenność Libanu. Zapowiedział też, że wojna z Izraelem weszła w nową fazę, nie wyjaśniając, co to oznacza.
Kolejny raz oświadczył, że wypady armii izraelskiej do południowego Libanu nie powstrzymają rakietowych ataków Hezbollahu na północny Izrael oraz, że jego bojownicy gotowi są do rozpoczęcia rakietowego ostrzału celów na południe od portu Hajfa. Według przywódcy Hezbollahu, Izrael przygotowywał się do obecnej akcji zbrojnej od dawna i już październiku ub. roku zamierzał zaatakować Liban, jednak wówczas zaprzepaścił element zaskoczenia.
Izrael rozpoczął operację wojskową w Libanie, kiedy 12 lipca bojówki Hezbollahu zabiły trzech żołnierzy izraelskich i uprowadziły dwóch. Do tej pory po obu stronach konfliktu zginęły co najmniej 432 osoby.
pap, ab, em