"Szkoda, że tak wiele osób pomaga uprawomocnić projekt, który nigdy nie był europejski i nigdy nie był pomyślany jako naprawdę wspólne niemiecko-polskie przedsięwzięcie" - pisze Hoffmann.
Autor przypomina, że Steinbach traktuję wystawę jako wstęp do budowy Centrum przeciwko Wypędzeniom. "Steinbach ma nadzieję, że jeśli wystawa przyjęta zostanie z entuzjazmem i będzie cieszyć się zainteresowaniem, to nic nie wstrzyma już projektu Centrum" - uważa. Hoffmann przypomina w tym miejscu zastrzeżenia Polaków wobec Centrum. W Polsce projekt Steinbach uważany był za dowód na domniemany niemiecki rewizjonizm - czytamy.
Hoffmann wytyka twórcom wystawy rezygnację z planowanego pierwotnie pokazania polsko-niemieckiego traktatu granicznego z 1990 r. Przypomina spór o granicę na Odrze i Nysie. "Przypomnijmy: Helmut Kohl, który nie chciał narazić się na utratę głosów wypędzonych, demonstracyjnie nie uczestniczył w podpisaniu traktatu. Zastąpił go ówczesny minister spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher".
"Die Zeit" obawia się, że wystawa może doprowadzi do zaostrzenia konfliktów na politycznej płaszczyznie między Berlinem a Warszawą. "Wystawa w Berlinie ma jedną wadę, której nie może się pozbyć - odosobnioną błędną ideę powstania Centrum i noszalancję z strony Berlina" - czytamy.
Hoffmann zwraca uwagę na działania Powiernictwa Pruskiego, które zapowiedziało, że jeszcze w sierpniu, czyli równocześnie z wystawą, skieruje pozwy odszkodowawcze do Trybunału w Strasburgu. "Obok nieuzasadnionych, istnieją także zrozumiałe polskie wrażliwości" - stwierdził w konkluzji Guenter Hoffmann. Nie wszystko można tłumaczyć tym, że u władzy w Polsce znajdują się "Kaczyńscy" - dodaje publicysta "Die Zeit".
pap, ab