Lammert zacytował fragment tekstu napisanego kilka tygodni temu przez byłego ministra spraw zagranicznych RP Władysława Bartoszewskiego z okazji 70. urodzin kardynała Karla Lehmanna, dotyczący porozumienia i pojednania między Polakami i Niemcami: "Polacy i Niemcy mogą i powinni stać się eksporterami pojednania i porozumienia. Musimy być jednak tego świadomi, że wolność i demokracja są conditio sine qua non pojednania i porozumienia".
Szef Bundestagu zapewnił, że zgodnie z umową koalicyjną partie tworzące rząd Angeli Merkel dążą - w duchu pojednania i w porozumieniu z europejską siecią "Pamięć i Solidarność", do której należy także Polska - do stworzenia w Berlinie "widocznego znaku" przypominającego o krzywdzie wypędzonych i na zawsze piętnującego wypędzenie. "Jest to bez wątpienia zadanie publiczne, które inicjatywy społeczne mogą uzupełnić, ale nie zastąpić" - zastrzegł Lammert.
Erika Steinbach wyraziła nadzieję, iż jej wystawa stanie się - wspólnie z ekspozycją przygotowaną rok temu przez Muzeum Historii RFN w Bonn - podstawą stałego ośrodka dokumentacyjnego poświęconego problematyce wypędzeń. Jej zdaniem powstanie "shomogenizowanej europejskiej pamięci" o wypędzeniach jest "prawie niemożliwe", a każdy kraj musi na swój sposób uporać się z tym tematem. Podkreśliła, że wystawa jest wyrazem solidarności niemieckich wypędzonych z innymi narodami.
Były pełnomocnik ds. akt Stasi, pastor Joachim Gauck zapewnił, że zajmowanie się przez Niemców własnym cierpieniem nie oznacza relatywizowania niemieckiej winy. Podkreślił, że niemieccy wypędzeni odrzucają roszczenia wysowane wobec Polski przez Pruskie Powiernictwo. Publiczność skwitowała te słowa oklaskami.
Twórcy wystawy pokazali dziewięć przykładów dwudziestowiecznych deportacji, wysiedleń i wypędzeń - począwszy od tureckich represji wobec Ormian w czasie I wojny światowej, poprzez przymusowe wysiedlenia Niemców po 1945 roku z Europy Środkowej i Wschodniej, aż po "etniczne czystki" na Bałkanach w latach 90. Dużo miejsca poświęcono Polsce - niemieckim represjom wobec Polaków w czasie okupacji 1939-45, a także deportacjom obywateli polskich do ZSRR w latach 1939-1941. Wśród 280 eksponatów znajduje się sztandar polskich Sybiraków z Trzebiatowa oraz dzwon z niemieckiego statku "Wilhelm Gustloff", zatopionego w 1945 roku na Bałtyku przez radziecki okręt podwodny.
Deputowany niemieckiej SPD Markus Meckel powiedział, że niemieckie ziomkostwa nie będą wiarygodnym partnerem do rozmów dla Polski i Czech, dopóki nie rozliczą się z własną przeszłością. "Trzeba pamietać, że BdV przez długi czas nie uznawał polskiej granicy zachodniej i był przeciwny przyjęciu Polski i Czech do UE" - powiedział socjaldemokrata.
Jego zdaniem wystawa jest bez zarzutu, chociaż można się zastanawiać, czy można "wrzucać do jednego worka ludobójstwo Ormian z wypędzeniem Niemców, które z pewnością nie było ludobójstwem". SPD będzie "patrzyło na ręcę" koalicyjnej CDU, by nie dopuścić do powstania Centrum przeciwko Wypędzeniom - zapewnił Meckel.
Vis a vis pałacu Kronprinzenpalais przeciwko wystawie protestowała ponad 30-osobowa grupa Młodzieży Wszechpolskiej. Uczestnicy powiewali biało-czerwonymi flagami i pokazywali zdjęcia z wojny polsko-niemieckiej 1939 roku oraz Powstania Warszawskiego. "Protestujemy przeciwko zrównywaniu cierpienia ofiar i katów" - powiedział Tomasz Pęski.
Przygotowana przez fundację Steinbach wystawa kosztowała pół miliona euro. Sfinansowano ją wyłącznie ze środków prywatnych. Ekspozycja czynna będzie do 29 października.
pap, ab