Prokuratura Rejonowa w Gdańsku odmówiła wszczęcia śledztwa ws. pomówień pod adresem Lecha Wałęsy o jego rzekomą współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa.
B. prezydent chciał m.in., aby ostatecznie potwierdzono, że nie dotarł w 1980 r. na strajk do Stoczni Gdańskiej motorówką Marynarki Wojennej, w zmowie z SB.
"W sprawie tej nie doszło do znamion przestępstwa" - powiedziała zastępca prokuratora rejonowego Gdańsk-Oliwa, Małgorzata Goebel.
Wałęsa, który nie otrzymał jeszcze pisemnej decyzji gdańskiej prokuratury, zapowiedział, że złoży od niej odwołanie. "Tego nie daruję" - dodał.
Od połowy lipca gdańska prokuratura prowadziła w tej sprawie postępowanie sprawdzające. W uzasadnieniu odmowy wszczęcia śledztwa znalazła się też uwaga, że kwestia ta leży bardziej w kompetencji innych urzędów takich jak np. Instytut Pamięci Narodowej. Decyzja gdańskiej prokuratury nie jest prawomocna.
Gdańska prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające na podstawie pisma b. prezydenta z maja tego roku do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Wałęsa pisał w nim, że od dłuższego czasu w mediach krajowych i zagranicznych nasilają się pomówienia i oszczercze wypowiedzi o jego rzekomej współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL. "Płyną ze ściśle określonego środowiska osób zgrupowanych wokół p. Anny Walentynowicz, małżonków Andrzeja i Joanny Gwiazdów oraz byłego dziennikarza Krzysztofa Wyszkowskiego" - napisał.
Dodawał, że nie bierze się pod uwagę m.in. tego, że IPN przyznał mu status pokrzywdzonego.
Nawiązując w piśmie do wywiadów, jakich udzieliła w maju Walentynowicz, Wałęsa zaznaczył, że chodzi mu o wyjaśnienie w trybie postępowania karnego "prawdziwości kalumnii, jakobym został przywieziony 14 sierpnia 1980 do Stoczni Gdańskiej motorówką Marynarki Wojennej" na polecenie dowódców MW, w zmowie ze służbami bezpieczeństwa PRL. "Prawda historyczna i faktyczna jest jedna, iż przeskoczyłem przez płot otaczający Stocznię Gdańską" - dodał b. prezydent.
Podkreślał, że nie oczekuje, ani nie żąda kary dla sprawców "tego haniebnego przekłamania historii". Zaznaczył, że chce, aby na podstawie dowodów, do których minister sprawiedliwości ma dostęp, zostało potwierdzone, że ani Marynarka Wojenna, ani SB nie przywiozła go na strajk w stoczni.
W jego opinii, sprawa ta ma znaczenie historyczne i polityczne. "Mogą się znaleźć środowiska, które po wysłuchaniu twierdzeń Anny Walentynowicz na ten temat oraz jej innych wypowiedzi zawartych w tych wywiadach na temat Bronisława Geremka, Jacka Kuronia i Tadeusza Mazowieckiego, mogłyby przyjąć tragiczną i kłamliwą tezę, że to Służby Bezpieczeństwa PRL sprowokowały, przygotowały i prowadziły strajk robotników Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 oraz były współtwórcą 'Solidarności'" - argumentował b. prezydent.
Wałęsa mówił w lipcu, że nie chce karania kogokolwiek, ale wyjaśnienia prawdy historycznej "dopóki są świadkowie i dokumenty".
pap, ab
"W sprawie tej nie doszło do znamion przestępstwa" - powiedziała zastępca prokuratora rejonowego Gdańsk-Oliwa, Małgorzata Goebel.
Wałęsa, który nie otrzymał jeszcze pisemnej decyzji gdańskiej prokuratury, zapowiedział, że złoży od niej odwołanie. "Tego nie daruję" - dodał.
Od połowy lipca gdańska prokuratura prowadziła w tej sprawie postępowanie sprawdzające. W uzasadnieniu odmowy wszczęcia śledztwa znalazła się też uwaga, że kwestia ta leży bardziej w kompetencji innych urzędów takich jak np. Instytut Pamięci Narodowej. Decyzja gdańskiej prokuratury nie jest prawomocna.
Gdańska prokuratura wszczęła postępowanie sprawdzające na podstawie pisma b. prezydenta z maja tego roku do ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.
Wałęsa pisał w nim, że od dłuższego czasu w mediach krajowych i zagranicznych nasilają się pomówienia i oszczercze wypowiedzi o jego rzekomej współpracy ze służbami bezpieczeństwa PRL. "Płyną ze ściśle określonego środowiska osób zgrupowanych wokół p. Anny Walentynowicz, małżonków Andrzeja i Joanny Gwiazdów oraz byłego dziennikarza Krzysztofa Wyszkowskiego" - napisał.
Dodawał, że nie bierze się pod uwagę m.in. tego, że IPN przyznał mu status pokrzywdzonego.
Nawiązując w piśmie do wywiadów, jakich udzieliła w maju Walentynowicz, Wałęsa zaznaczył, że chodzi mu o wyjaśnienie w trybie postępowania karnego "prawdziwości kalumnii, jakobym został przywieziony 14 sierpnia 1980 do Stoczni Gdańskiej motorówką Marynarki Wojennej" na polecenie dowódców MW, w zmowie ze służbami bezpieczeństwa PRL. "Prawda historyczna i faktyczna jest jedna, iż przeskoczyłem przez płot otaczający Stocznię Gdańską" - dodał b. prezydent.
Podkreślał, że nie oczekuje, ani nie żąda kary dla sprawców "tego haniebnego przekłamania historii". Zaznaczył, że chce, aby na podstawie dowodów, do których minister sprawiedliwości ma dostęp, zostało potwierdzone, że ani Marynarka Wojenna, ani SB nie przywiozła go na strajk w stoczni.
W jego opinii, sprawa ta ma znaczenie historyczne i polityczne. "Mogą się znaleźć środowiska, które po wysłuchaniu twierdzeń Anny Walentynowicz na ten temat oraz jej innych wypowiedzi zawartych w tych wywiadach na temat Bronisława Geremka, Jacka Kuronia i Tadeusza Mazowieckiego, mogłyby przyjąć tragiczną i kłamliwą tezę, że to Służby Bezpieczeństwa PRL sprowokowały, przygotowały i prowadziły strajk robotników Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 oraz były współtwórcą 'Solidarności'" - argumentował b. prezydent.
Wałęsa mówił w lipcu, że nie chce karania kogokolwiek, ale wyjaśnienia prawdy historycznej "dopóki są świadkowie i dokumenty".
pap, ab