Ludzkość czeka na Ginger. Spodziewany wynalazek ma być tak cudowny, że odmieni życie na Ziemi. "Gdy się pojawi, nic nie będzie już takie jak przedtem" - twierdzi jego twórca Dean Kamen. To samo mówią osoby, które widziały prototyp urządzenia. I choć nie wiadomo, czym jest i do czego posłuży, miliony ludzi mają nadzieję, że rozwiąże ich problemy.
Wynalazek, którego upowszechnienie planowane jest na początek 2002 r., ma sprawić, że Dean Kamen stanie się najbogatszym człowiekiem w dziejach ludzkości. Jego majątek w ciągu kilku miesięcy wielokrotnie przewyższy podobno fortunę, którą przez kilkanaście lat zgromadził Bill Gates. Analitycy z Wall Street zaczęli już liczyć, ile miliardów dolarów warte będą za rok akcje należącej do Kamena DEKA R&D Corporation. W pomysł wynalazcy zaangażował się finansowo prestiżowy bank inwestycyjny Credit Suisse First Boston. Znaczne pieniądze wyłożyli też nowi miliarderzy: szef Amazon.com Jeff Bezos, Steve Jobs z Apple Computers, Paul Allaire z firmy Xerox i John Doerr, inwestor z Doliny Krzemowej (dzięki niemu rozwinęły skrzydła Netscape, Amazon.com i Excite).
Prestiżowe wydawnictwo Harvard Business School Press zapłaciło 250 tys. dolarów za prawa do napisania książki o Ginger, nie wiedząc jeszcze, czym jest wynalazek. Po raz pierwszy w nowoczes-nej historii poważni ludzie inwestują wielkie pieniądze w coś równie tajemniczego jak kamień filozoficzny.
Wiadomo tyle, że Ginger prawie na pewno nie jest lekarstwem. Zgodnie z najbardziej wiarygodnymi hipotezami należy do urządzeń transportowych. Według rysunków dołączonych do wniosku patentowego, przypomina deskorolkę lub hulajnogę na kilku kołach. Nie ma miejsca na silnik. Opis mówi niewiele: "Urządzenie do przewożenia osób po powierzchniach, które mogą być nierówne".
Czy zatem Ginger to tylko uniwersalna deskorolka? Czy raczej, jak przekonuje Steve Jobs, który widział wynalazek, "urządzenie zmusi architektów do przebudowania wszystkich metropolii". Według internautów, spierających się zawzięcie na listach dyskusyjnych, Ginger to na pewno perpetuum mobile - pojazd nie potrzebujący zasilania, lewitujący niczym poduszkowiec albo nawet zdolny do teleportacji. Kamen śmieje się z tych domysłów, a ich autorom zarzuca "niemożność wyzwolenia się ze schematów myślowych". Powtarza jednocześnie, że wynalazek wywrze wielki wpływ na środowisko, zmieni ludzkie życie na całym świecie, jest inny niż wszystko, co wymyślono dotychczas, alternatywny wobec produktów brudnych, drogich, psujących się, czasami niebezpiecznych. Czyżby wobec samochodów?
Dotychczas Ginger widziało kilka osób zebranych na prywatnym pokazie zorganizowanym przez Kamena. Wrażenia? "Wynalazek zmieni sposób myślenia ludzi. Wymusi zmianę regulacji prawnych. Zmusi do przebudowy miast i firm" - powiedział dziennikarzowi "Boston Globe" Steve Kemper, który dla Harvard Press napisze książkę o Ginger i jest w stałym kontakcie z Kamenem. Bob Metcalfe, twórca Ethernetu i guru nowoczesnych technologii, twierdzi, że Ginger okaże się większą rzeczą dla ludzkości niż Internet. Jeff Bezos uważa natomiast, że jest to produkt tak rewolucyjny i rewelacyjny, iż nie będzie żadnych problemów z jego sprzedażą. Bo choć nie wiadomo, czym jest Ginger, wiadomo już, że będzie miał dwie wersje handlowe: Metro i Pro. Prostsza - Metro - ma kosztować około 2 tys. dolarów.
Taki wynalazek nie został przewidziany w żadnej z poważnych prognoz naukowych na nowy wiek - uważają osoby, które widziały Ginger. Nie ma go na liście ułożonej w 1999 r. przez ponad trzy tysiące japońskich naukowców, którzy zapowiedzieli, że w roku 2006 ludzkość doczeka się leku na AIDS, w 2011 r. - pielęgniarek-robotów oraz samolotów kosmicznych latających po orbicie okołoziemskiej i zabierających tysiąc pasażerów, w roku 2013 - leku na raka, w 2015 r. - pełnej eksploracji Księżyca, a w 2025 r. - produkcji sztucznych organów. Do tego czasu, według Japończyków, będziemy też mieli do dyspozycji sztuczną skórę, wirtualny wzrok dla niewidomych, kosmetyki zapobiegające starzeniu się skóry, lek na cukrzycę i chorobę Alzheimera. Nic, co można by porównać z Ginger, nie figuruje w prognozach NASA, prestiżowej Rand Corporation, futurologa Iana Pearsona z British Telecom Laboratories (który przewidział m.in. segregację odpadów oraz windy i mieszkania sterowane głosem) i prof. Meredith Small, antropologa z Cornell University, wieszczącej syntezę ludzkich feromonów.
Najbardziej obawiamy się śmierci swojej lub bliskich, chorób, utraty pracy i wynikającego stąd niedostatku; boimy się samotności, przeludnienia, Wielkiego Brata - czyli totalnej kontroli sprawowanej nad nami przez pracodawców, banki, urzędy i systemy komputerowe; lękamy się też zagrożeń ekologicznych, efektu cieplarnianego i klęsk żywiołowych. Najbardziej oczekiwanymi przez nas wynalazkami są więc te, które mogą się stać panaceum na powszechne lęki.
Pod tym względem nie różnimy się wiele od przodków. Przez całe wieki człowieka gnębiły głód i choroby. Toteż alchemicy obiecywali, że już wkrótce wynajdą sposób na produkcję złota, i byli zawsze o krok od spreparowania eliksiru zapewniającego nieśmiertelność. Aptekarze sprzedawali "wodę życia" zapewniającą zdrowie, czyli spirytus winny. W tym samym celu pito nalewki na złocie i sproszkowanych kamieniach szlachetnych. Dopóki nowinki żywieniowe i używki były trudne do zdobycia, dopóty traktowano je jak lekarstwo.
Dziś nadal wyglądamy cudownego leku na AIDS i raka, czekamy na preparaty wydłużające życie, urządzenia ułatwiające komunikowanie się i zapewniające bezpieczeństwo. Ginger odzwierciedla te oczekiwania. Każdemu daje nadzieję, że jest tym, co jemu najbardziej potrzebne - tłumaczą socjologowie. Wielkie oczekiwanie na cudowny byt - kogoś lub coś - który odmieni ludzkie życie, jest odwieczną właściwością człowieka, a tęsknot za tym jest tyle, ilu ludzi. - Ginger dla każdego jest czymś innym - mówi socjolog Robert Fillmore.
Do oświecenia ludzkie oczekiwania na odmianę życia dotyczyły przede wszystkim świata pozadoczesnego. Z podróży liczyła się najbardziej podróż w zaświaty. Nowe nadzieje i oczekiwania przyniosło XVIII stulecie. Zapewnieniu pomyślności materialnej służyć miał główny projekt oświecenia - upowszechnienie edukacji. Nauka stała się codziennością, a wynalazczość - zawodem. Marzenia o cudach zaczęły się ziszczać w pracowniach badawczych.
Spełniło się wiele przepowiedni słynnych wizjonerów. Leonardo da Vinci, Jules Verne i Orson Welles przewidzieli maszyny latające, powszechne stosowanie prądu elektrycznego czy współczesne rodzaje broni. Wieszczono powstanie i sztucznego człowieka (Marry Shelley we "Frankensteinie" z 1818 r.), i telewizora (Albert Robida w 1882 r.), i wirtualnej rzeczywistości (Aldous Huxley w 1932 r.), ale nikt nie przewidział powstania Internetu, który niejako łączy te trzy idee. Jaki na tym tle okaże się Ginger: zbyt fantastyczny czy zbyt banalny, by ktoś go mógł przewidzieć?
Więcej możesz przeczytać w 10/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.