Religia staje się po prostu częścią stylu życia. Wielu katolików doświadcza "religijnego wyzwolenia" - dowodzi w książce "Post-christianity" Don Cupit. To "wyzwolenie" sprawia, że 30 proc. wierzących Polaków nie ma nic przeciwko rozwodom, 17 proc. akceptuje aborcję, 66 proc. używa środków antykoncepcyjnych, a 62 proc. dopuszcza możliwość współżycia seksualnego przed ślubem. W religii zaczynamy poszukiwać nie prawdy i wskazań moralnych, lecz szczęścia; nie opisu świata, lecz głębokich emocji.
Czy jednak tak pojmowany katolicyzm ma jeszcze coś wspólnego z wyznaniem, które znamy z tradycji?
- Proponując nowe rozwiązania, trzeba brać pod uwagę nasze tradycje - podkreślił prymas Józef Glemp, komentując wchodzące właśnie w życie postanowienia II Polskiego Synodu Plenarnego, które mają ukształtować oblicze polskiego katolicyzmu w XXI wieku. Biskupi mają świadomość, że nie są to zmiany rewolucyjne, nie zamknęli jednak drogi przed nowymi, jak na polskie warunki, rozwiązaniami. Czy zadowolą one tych wiernych, którzy wątpią i na własną rękę szukają nowej formuły obecności Kościoła w ich życiu?
Częściowo wierzący
W całej Europie mamy do czynienia z falą "letniej" wiary i katolickiej ignorancji. - W Anglii co siódma osoba w ogóle nie słyszała o Jezusie Chrystusie, a studenci z Holandii pytają mnie, kto to jest Duch Święty. Nawet najbardziej gorliwi wierni są zagubieni i odczuwają potrzebę nowej ewangelizacji. Stąd popularność takich akcji, jak brytyjska Christianity Explained, mająca wyjaśnić zawiłości katolicyzmu w sześciu odczytach - mówi Andrzej Flis, socjolog religii.
Dwie trzecie wierzących to "katolicy nonszalanccy": gdy jakiś zakaz jest dla nich niewygodny, odrzucają go - wynika z badań przeprowadzonych przez naukowców z Uniwersytetu Maryland. Dane pallotyńskiego Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego dowodzą z kolei, że 63 proc. Polaków w sytuacji konfliktu własnego sumienia z nauką papieską pozostaje przy własnym zdaniu, uznając zarazem autorytet papieża jako symbolu "lepszego, wyższego porządku". Jedynie połowa Polaków przyjmuje księdza, który odwiedza parafian w okresie Bożego Narodzenia. Zaledwie 69 proc. wierzy w życie wieczne, tylko 31 proc. uznaje istnienie piekła, a w zmartwychwstanie wierzy 65 proc. Szokować może deklaracja osób uznających, że można być katolikiem, nie wierząc w Boga.
Wiara w czasach telewizji
Katolicyzm traci nie tylko "stan posiadania" mierzony liczbą wiernych. - Traci też moc, bo nie wpływa już na życie codzienne. Dla wielu wiernych jest jedynie systemem abstrakcyjnych dogmatów - przekonuje Mark C. Taylor, autor książki "Terminal Faith".
Kościół znalazł się w patowej sytua-cji. Jego misja jest nie z tego, lecz z tamtego świata. Gdy pozostanie niewzruszony w kwestiach budzących największy sprzeciw wiernych (antykoncepcja, współżycie przed ślubem), przestanie być dla nich atrakcyjny. Gdy jednak stanie się nazbyt liberalny, straci tożsamość i wyjątkowość, nabierając charakteru jednej z wielu komercyjnych instytucji. Proces zbliżenia Kościoła do współczesności zapoczątkował Jan XXIII. Dziś uatrakcyjnianie nabożeństw stało się normą: okrasza się je przebojami rockowymi, miniprzedstawieniami, a w Brazylii nawet aerobikiem. Najnowsze dokumenty polskiego synodu przeciwstawiły się tym tendencjom, wyrokując m.in., że nie będzie można podczas mszy odtwarzać muzyki mechanicznej, a księża muszą chodzić w sutannach. Problem polega na tym, że nawet kompromisy nie przyciągają wiernych: zaledwie połowa parafian uczestniczy w mszach świętych, a większość pojawia się w świątyni jedynie z okazji ślubów, chrztów i pogrzebów.
Za "trudną wiarę" uznają katolicyzm sami duchowni. Część z nich popiera świeckich w przekonaniu, że niektóre zakazy (na przykład antykoncepcji) są nieżyciowe - wynika z sondażu Instytutu Gallupa. W Wielkiej Brytanii, Francji i Holandii księża przyznają publicznie, że czują się niekiedy "samotni, zmęczeni i rozgoryczeni" oraz dalecy od nieugiętej postawy Watykanu w kwestii celibatu czy święceń kapłańskich kobiet. Niewiele zmienia mglista zapowiedź polskich biskupów, że episkopat "na jednym z najbliższych posiedzeń plenarnych podejmie sprawę udzielania święceń diakonalnych także żonatym mężczyznom", co byłoby niewielkim wyłomem w tradycji. Dodatkowy zamęt bierze się z tego, że w skomercjalizowanym świecie katolicyzm stał się swego rodzaju produktem, który wymaga odpowiedniej reklamy. - Dziś nawet religia musi być dynamiczna i znaleźć sposób na to, jak się dobrze sprzedać - mówi prof. Tomasz Goban-Klas, socjolog.
Religijne menu
Część wiernych deklaruje, że katolicyzm nie jest już w stanie zaspokoić ich potrzeb duchowych. Daje bowiem zbyt dużo gotowych recept i zakurzonych dog-matów, podczas gdy prawdziwe uduchowienie można znaleźć jedynie w ciągłym poszukiwaniu.
- Wszelki mistycyzm jest mi bliski niezależnie od tego, czy ma źródła chrześcijańskie czy buddyjskie - deklaruje Jacek Santorski, psychoterapeuta.
Socjolog Salvador Giner uważa, że ludzie są dziś spragnieni religijnych wartości, niewielu jednak korzysta z gotowego zestawu dogmatów. Wybiera się raczej z różnych religii te elementy, które szczególnie przypadną do gustu. Dziś już mało kogo gorszy sąsiedztwo krzyża, menory i posążka Buddy na komodzie lub nocnym stoliku. Symbolika religijna staje się elementem wystroju wnętrz, a wybór konkretnego wyznania przestaje być kwestią najistotniejszą. Liczy się raczej poczucie szczęścia i spełnienia, jakie może ono zapewnić.
- Religia jest traktowana coraz bardziej wybiórczo. Obowiązuje zasada: jestem katolikiem, który przestrzega tylko sześciu przykazań. Przy wyborze dogmatu liczy się komfort - mówi Andrzej Flis. Od religii nie oczekujemy rozumowego wyjaśnienia prawd wiary, ale raczej mistycznych doznań. Coraz częściej szukamy ich w opartych na medytacji religiach Wschodu. Wśród młodych Polaków popularność zyskuje buddyzm, w którym zamiast idei boskiego panowania nad światem obowiązuje zasada kosmicznej jedności.
Katolicyzm w odwrocie?
- Mamy do czynienia z końcem pewnej epoki: katolicyzm przestaje decydować o normach, które kierują ludzkim zachowaniem, i kształtować kulturę. Paradoksalnie już od okresu reformacji kultura europejska niekoniecznie znaczy "katolicka", a nawet nie "chrześcijańska" - mówi Andrzej Flis. - Europejczycy przywiązują coraz mniejszą wagę do praktykowania religii, a katolicyzm staje się bardziej kulturą niż wiarą. Katedry nie są dziś miejscami kultu, lecz pomnikami i częścią majątku narodowego - twierdzi Jacques Le Goff, francuski historyk, dodając, że już wkrótce Europa może być tyleż chrześcijańska, co muzułmańska. W głośnej książce "Chrześcijaństwo na ławie oskarżonych" René Remond dowodzi, że katolicyzm jest dyskryminowany w mediach i otacza go "kultura pogardy". W dobrym tonie - jego zdaniem - jest cytować myśli Dalajlamy, podczas gdy powoływanie się na klasyków Kościoła niechybnie kończy się oskarżeniami o prowincjonalizm. W tej sytuacji katolicyzm przestaje być spójnym i wpływowym systemem religijnym, stając się najwyżej jedną z wielu inspiracji.
Część teologów przekonuje, że katolicyzm przetrwa tylko wtedy, gdy stanie się afirmacją życia, a jego pojęciem centralnym będzie radość, nie zaś wyrzeczenie. Tracąc obecne, również polityczne, znaczenie odzyska pierwotny sens przygotowania do śmierci i przezwyciężenia lęku przed nią. Sposobem na to jest uczynienie świata tak pięknym, by można było umierać z poczuciem satysfakcji z życia. - Jezus obiecuje radość w cierpieniu: nie więcej, ale i nie mniej - twierdzi Don Cupit, uznając to stwierdzenie za motto chrześcijaństwa w nadchodzącym stuleciu.
Więcej możesz przeczytać w 10/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.