Władimir Putin tworzy własną oligarchię . Jewgienij Nazdratienko, do niedawna gubernator Nadmorskiego Kraju, został szefem Państwowego Komitetu do spraw Rybołówstwa. Jego nazwisko stało się w Rosji synonimem korupcji, sobiepaństwa i manipulacji wyborczych. Media okrzyknęły go odpowiedzialnym za kryzys energetyczny na Dalekim Wschodzie.
Po protestach i demonstracjach prezydent Putin zmusił Nazdratienkę do dymisji, ale tydzień później powierzył mu stanowisko w randze ministra. "Ta nominacja to hańba dla Rosji - powiedział przewodniczący Sojuszu Sił Prawicowych Borys Niemcow - ale przede wszystkim hańba dla prezydenta, który wielokrotnie zapowiadał walkę z korupcją i nieczystymi układami. Teraz pokazał, że sam jest od nich zależny".
Wątpliwe, by nominowanie Nazdratienki wpłynęło na popularność Putina. Mimo wciąż nie wyjaśnionej tragedii "Kurska", kryzysu energetycznego na Dalekim Wschodzie i braku jakichkolwiek oznak poprawy sytuacji ekonomicznej przeciętnego Rosjanina popularność prezydenta jest nadal bardzo duża.
Wołoszyn i Ustinow, czyli spadek po Jelcynie
- Putin obejmował władzę, mając poparcie ponad 60 proc. Rosjan, i tak jest do dziś - twierdzi Jurij Lewada, dyrektor Ogólnorosyjskiego Centrum Badania Opinii Społecznej. Duże zaufanie do rosyjskiego prezydenta dziwi tym bardziej, że nie wprowadził w życie żadnej z zapowiadanych reform. Mitem okazały się też obietnice zdecydowanej rozprawy z "Jelcynowskimi bojarami". Odeszli tylko ci, którzy dla nowego gospodarza Kremla byli niewygodni; grupa, która mu została w spadku po Borysie Jelcynie, zachowała wpływy. Szefem kancelarii wciąż jest Aleksander Wołoszyn, a stanowisko generalnego prokuratora piastuje Władimir Ustinow, którego po dymisji Jurija Skuratowa mianował Jelcyn.
W pierwszym dniu urzędowania Putin dał gwarancje bezpieczeństwa prezydentowi i jego rodzinie. Już wtedy oznaczało to, że nietykalni są ludzie, którzy wykorzystywali stanowiska do czerpania ogromnych nielegalnych dochodów. Jednym z nich był wieloletni zarządzający majątkiem byłego prezydenta Paweł Borodin. Fakt, że jego aresztowanie w USA mogło zostać zainscenizowane przez ludzi Putina, niewiele zmienia. Finezja, z jaką przeprowadzono całą sprawę, świadczy o tym, że Putin nie chce naruszać "rodzinnych" układów, ale jednocześnie potrafi się pozbyć ludzi najbardziej niewygodnych.
Rosyjska socjotechnika
Jedną z przyczyn popularności rosyjskiego prezydenta jest umiejętność perfekcyjnego posługiwania się socjotechnikami, dzięki czemu zdobywa sobie przychylność "zwykłych Rosjan". Należy do nich "wojna z oligarchami", którą Putin i jego drużyna z Petersburga mieli wydać najbogatszym ludziom w Rosji. Pierwszy jej ofiarą padł Borys Bieriezowski, za czasów Jelcyna uważany za osobę nr 2 w państwie. Później represje dotknęły Władimira Gusinskiego, szefa grupy Media Most, oraz jednego z najbogatszych ludzi w Rosji Władimira Potanina, właściciela między innymi holdingu medialnego Interros i przedsiębiorstwa Norylski Nikiel. Wojna z oligarchami miała duże poparcie społeczne. Rosjan udało się przekonać, że złamana zostanie potęga ludzi, którzy za rządów Jelcyna mieli ogromny wpływ na prezydenta i tym samym dzierżyli władzę w Rosji.
Wzorcowym oligarchą - a zarazem bohaterem negatywnym dla całej Rosji - był Borys Bieriezowski. Rozpoczęcie śledztwa przeciwko niemu traktowano jak operację "czyste ręce" w rosyjskim wydaniu. Wkrótce stało się jednak jasne, że Kreml walczy tylko z wybranymi oligarchami - tymi, którzy przestali być wygodni albo utracili zaufanie.
Awien zamiast Bieriezowskiego, czyli nowa oligarchia
Za człowieka, który może zająć miejsce Bieriezowskiego, uznawany jest Piotr Awien, jeden z szefów grupy Alfa. Awien był ministrem handlu zagranicznego w rządzie Jegora Gajdara. Jego Alfa Bank obsługiwał spłatę zadłużenia po byłym Związku Radzieckim. Jeszcze w początkach lat 90. z usług banku korzystał mer Petersburga Anatolij Sobczak. Przyjacielem Awiena był wtedy również zastępca Sobczaka - Władimir Putin. Kiedy został prezydentem, Awien stał się kimś w rodzaju bankiera Kremla. Według politolog Olgi Blinowej, w orbicie wpływów Awiena znajduje się kilkunastu deputowanych oraz członkowie kancelarii prezydenta i rządu, na przykład minister finansów Aleksiej Kudrin.
Osobą wciąż zaliczaną do najbardziej wpływowych biznesmenów na Kremlu jest Roman Abramowicz, do niedawna najbliższy przyjaciel Bieriezowskiego. Już za rządów Jelcyna był wymieniany jednym tchem z Bieriezowskim jako osoba mająca ogromny wpływ na prezydenta. Podobno to Abramowicz był odpowiedzialny za zniknięcie kredytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przyznanego Rosji w 1998 r. Nadal cieszy się jednak na Kremlu zaufaniem. Ostatnio został nawet gubernatorem Czukotki. Rosyjskie media z jego osobą wiążą również rewizje przeprowadzane przez policję podatkową w niektórych rosyjskich przedsiębiorstwach. Władimir Potanin właśnie Abramowicza uznał za sprawcę swoich kłopotów. Policja podatkowa próbowała go zmusić do przekazania państwu zakładu Norylski Nikiel, którego zakupu dokonał jakoby nielegalnie.
Iwanow, czyli inwazja czekistów
Nowi mocni ludzie Rosji zaczynają się wyłaniać z kręgów związanych z wojskiem i służbami specjalnymi. Olga Blinowa uważa, że można już mówić o powstaniu politycznej klasy putinowców: "To dzięki nim Putin został prezydentem, ma u nich dług i dotychczas ze swoich zobowiązań się wywiązuje". Między innymi dlatego ciągle zwiększa się wydatki na armię pod pozorem "zwalczania terrorystów" w Czeczenii; ostatnio znacznie podwyższono też płace w Ministerstwie Obrony i Spraw Wewnętrznych.
"Gdyby Władimir Putin pracował w filharmonii, jego doradcami byliby wiolonczeliści czy skrzypkowie. Putin pracował jednak w KGB, a nie w filharmonii" - mówi politolog Aleksiej Muchin z Centrum Politycznych Informacji i Konsultacji. Zdaniem Muchina, łatwiej uzyskać dziś lukratywne stanowisko, jeśli się w przeszłości pracowało w strukturach siłowych. Poczynając od szczytów władzy, a na merach dużych miast i członkach Dumy kończąc, mnóstwo jest ludzi, którzy dopiero niedawno zdjęli pagony. Człowiekiem nr 2 w Rosji niepostrzeżenie został Siergiej Iwanow - wieloletni przyjaciel prezydenta z czasów pracy w KGB. Formalnie jest szefem Rady Bezpieczeństwa, de facto stał się jednak superministrem spraw zagranicznych; kontroluje wojsko i służby specjalne.
Aż pięciu z siedmiu generalnych gubernatorów to "ludzie z pagonami". W wyborach regionalnych tam, gdzie to było możliwe, Kreml zawsze mianował byłych wojskowych albo ludzi ze służb specjalnych. Nie ulega też wątpliwości, że służby specjalne mają dziś dużo większy wpływ na politykę niż za czasów Jelcyna.
Zakładnik Putin
Znika strach przed Putinem jako mocnym "człowiekiem znikąd", który potrafi jednym ruchem żelaznej ręki zlikwidować mafijne układy i łapownictwo. "Putin nie będzie Piotrem I, który bojarom obcinał brody i siłą europeizował Rosję. Metody sprawowania przez niego władzy, a także jej cele niewiele się różnią od tych, które miał Borys Jelcyn" - uważa politolog Gieorgij Satarow, współautor nie opublikowanej jeszcze książki "Rosja po Jelcynie".
Rok temu zachodni dziennikarze zastanawiali się, "kim jest Mr Putin?", dziś już wiadomo: Mr Putin, podobnie jak Mr Jelcyn, jest uzależniony od grup nacisku i koterii. Stanowi typowy produkt rosyjskiej klasy politycznej. Będzie robił to, co dla niej korzystne. Zmieniły się twarze, ale nie zasady.
Już wkrótce namaszczeni przez Putina członkowie nowego establishmentu staną na czele ogromnych rosyjskich przedsiębiorstw albo mediów, formując nową oligarchię. Na następcę Rema Wiachiriewa, szefa Gazpromu, typowany jest jeden z najbliższych przyjaciół prezydenta Dimitrij Miedwiediew. Całkowite odsunięcie "starej" oligarchii kłóciłoby się jednak z pragmatyzmem Putina. Właśnie dlatego gubernator Nazdratienko został ministrem, chociaż wszyscy komentatorzy polityczni byli przekonani, że jego miejsce jest w więzieniu.
Wątpliwe, by nominowanie Nazdratienki wpłynęło na popularność Putina. Mimo wciąż nie wyjaśnionej tragedii "Kurska", kryzysu energetycznego na Dalekim Wschodzie i braku jakichkolwiek oznak poprawy sytuacji ekonomicznej przeciętnego Rosjanina popularność prezydenta jest nadal bardzo duża.
Wołoszyn i Ustinow, czyli spadek po Jelcynie
- Putin obejmował władzę, mając poparcie ponad 60 proc. Rosjan, i tak jest do dziś - twierdzi Jurij Lewada, dyrektor Ogólnorosyjskiego Centrum Badania Opinii Społecznej. Duże zaufanie do rosyjskiego prezydenta dziwi tym bardziej, że nie wprowadził w życie żadnej z zapowiadanych reform. Mitem okazały się też obietnice zdecydowanej rozprawy z "Jelcynowskimi bojarami". Odeszli tylko ci, którzy dla nowego gospodarza Kremla byli niewygodni; grupa, która mu została w spadku po Borysie Jelcynie, zachowała wpływy. Szefem kancelarii wciąż jest Aleksander Wołoszyn, a stanowisko generalnego prokuratora piastuje Władimir Ustinow, którego po dymisji Jurija Skuratowa mianował Jelcyn.
W pierwszym dniu urzędowania Putin dał gwarancje bezpieczeństwa prezydentowi i jego rodzinie. Już wtedy oznaczało to, że nietykalni są ludzie, którzy wykorzystywali stanowiska do czerpania ogromnych nielegalnych dochodów. Jednym z nich był wieloletni zarządzający majątkiem byłego prezydenta Paweł Borodin. Fakt, że jego aresztowanie w USA mogło zostać zainscenizowane przez ludzi Putina, niewiele zmienia. Finezja, z jaką przeprowadzono całą sprawę, świadczy o tym, że Putin nie chce naruszać "rodzinnych" układów, ale jednocześnie potrafi się pozbyć ludzi najbardziej niewygodnych.
Rosyjska socjotechnika
Jedną z przyczyn popularności rosyjskiego prezydenta jest umiejętność perfekcyjnego posługiwania się socjotechnikami, dzięki czemu zdobywa sobie przychylność "zwykłych Rosjan". Należy do nich "wojna z oligarchami", którą Putin i jego drużyna z Petersburga mieli wydać najbogatszym ludziom w Rosji. Pierwszy jej ofiarą padł Borys Bieriezowski, za czasów Jelcyna uważany za osobę nr 2 w państwie. Później represje dotknęły Władimira Gusinskiego, szefa grupy Media Most, oraz jednego z najbogatszych ludzi w Rosji Władimira Potanina, właściciela między innymi holdingu medialnego Interros i przedsiębiorstwa Norylski Nikiel. Wojna z oligarchami miała duże poparcie społeczne. Rosjan udało się przekonać, że złamana zostanie potęga ludzi, którzy za rządów Jelcyna mieli ogromny wpływ na prezydenta i tym samym dzierżyli władzę w Rosji.
Wzorcowym oligarchą - a zarazem bohaterem negatywnym dla całej Rosji - był Borys Bieriezowski. Rozpoczęcie śledztwa przeciwko niemu traktowano jak operację "czyste ręce" w rosyjskim wydaniu. Wkrótce stało się jednak jasne, że Kreml walczy tylko z wybranymi oligarchami - tymi, którzy przestali być wygodni albo utracili zaufanie.
Awien zamiast Bieriezowskiego, czyli nowa oligarchia
Za człowieka, który może zająć miejsce Bieriezowskiego, uznawany jest Piotr Awien, jeden z szefów grupy Alfa. Awien był ministrem handlu zagranicznego w rządzie Jegora Gajdara. Jego Alfa Bank obsługiwał spłatę zadłużenia po byłym Związku Radzieckim. Jeszcze w początkach lat 90. z usług banku korzystał mer Petersburga Anatolij Sobczak. Przyjacielem Awiena był wtedy również zastępca Sobczaka - Władimir Putin. Kiedy został prezydentem, Awien stał się kimś w rodzaju bankiera Kremla. Według politolog Olgi Blinowej, w orbicie wpływów Awiena znajduje się kilkunastu deputowanych oraz członkowie kancelarii prezydenta i rządu, na przykład minister finansów Aleksiej Kudrin.
Osobą wciąż zaliczaną do najbardziej wpływowych biznesmenów na Kremlu jest Roman Abramowicz, do niedawna najbliższy przyjaciel Bieriezowskiego. Już za rządów Jelcyna był wymieniany jednym tchem z Bieriezowskim jako osoba mająca ogromny wpływ na prezydenta. Podobno to Abramowicz był odpowiedzialny za zniknięcie kredytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przyznanego Rosji w 1998 r. Nadal cieszy się jednak na Kremlu zaufaniem. Ostatnio został nawet gubernatorem Czukotki. Rosyjskie media z jego osobą wiążą również rewizje przeprowadzane przez policję podatkową w niektórych rosyjskich przedsiębiorstwach. Władimir Potanin właśnie Abramowicza uznał za sprawcę swoich kłopotów. Policja podatkowa próbowała go zmusić do przekazania państwu zakładu Norylski Nikiel, którego zakupu dokonał jakoby nielegalnie.
Iwanow, czyli inwazja czekistów
Nowi mocni ludzie Rosji zaczynają się wyłaniać z kręgów związanych z wojskiem i służbami specjalnymi. Olga Blinowa uważa, że można już mówić o powstaniu politycznej klasy putinowców: "To dzięki nim Putin został prezydentem, ma u nich dług i dotychczas ze swoich zobowiązań się wywiązuje". Między innymi dlatego ciągle zwiększa się wydatki na armię pod pozorem "zwalczania terrorystów" w Czeczenii; ostatnio znacznie podwyższono też płace w Ministerstwie Obrony i Spraw Wewnętrznych.
"Gdyby Władimir Putin pracował w filharmonii, jego doradcami byliby wiolonczeliści czy skrzypkowie. Putin pracował jednak w KGB, a nie w filharmonii" - mówi politolog Aleksiej Muchin z Centrum Politycznych Informacji i Konsultacji. Zdaniem Muchina, łatwiej uzyskać dziś lukratywne stanowisko, jeśli się w przeszłości pracowało w strukturach siłowych. Poczynając od szczytów władzy, a na merach dużych miast i członkach Dumy kończąc, mnóstwo jest ludzi, którzy dopiero niedawno zdjęli pagony. Człowiekiem nr 2 w Rosji niepostrzeżenie został Siergiej Iwanow - wieloletni przyjaciel prezydenta z czasów pracy w KGB. Formalnie jest szefem Rady Bezpieczeństwa, de facto stał się jednak superministrem spraw zagranicznych; kontroluje wojsko i służby specjalne.
Aż pięciu z siedmiu generalnych gubernatorów to "ludzie z pagonami". W wyborach regionalnych tam, gdzie to było możliwe, Kreml zawsze mianował byłych wojskowych albo ludzi ze służb specjalnych. Nie ulega też wątpliwości, że służby specjalne mają dziś dużo większy wpływ na politykę niż za czasów Jelcyna.
Zakładnik Putin
Znika strach przed Putinem jako mocnym "człowiekiem znikąd", który potrafi jednym ruchem żelaznej ręki zlikwidować mafijne układy i łapownictwo. "Putin nie będzie Piotrem I, który bojarom obcinał brody i siłą europeizował Rosję. Metody sprawowania przez niego władzy, a także jej cele niewiele się różnią od tych, które miał Borys Jelcyn" - uważa politolog Gieorgij Satarow, współautor nie opublikowanej jeszcze książki "Rosja po Jelcynie".
Rok temu zachodni dziennikarze zastanawiali się, "kim jest Mr Putin?", dziś już wiadomo: Mr Putin, podobnie jak Mr Jelcyn, jest uzależniony od grup nacisku i koterii. Stanowi typowy produkt rosyjskiej klasy politycznej. Będzie robił to, co dla niej korzystne. Zmieniły się twarze, ale nie zasady.
Już wkrótce namaszczeni przez Putina członkowie nowego establishmentu staną na czele ogromnych rosyjskich przedsiębiorstw albo mediów, formując nową oligarchię. Na następcę Rema Wiachiriewa, szefa Gazpromu, typowany jest jeden z najbliższych przyjaciół prezydenta Dimitrij Miedwiediew. Całkowite odsunięcie "starej" oligarchii kłóciłoby się jednak z pragmatyzmem Putina. Właśnie dlatego gubernator Nazdratienko został ministrem, chociaż wszyscy komentatorzy polityczni byli przekonani, że jego miejsce jest w więzieniu.
Więcej możesz przeczytać w 10/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.