Może to wszystko przypadek, ale mi się wydaje, że wyborcy czują zagrożenie przez skórę: kiedy rządzi prawica, wzrasta poparcie dla naturystów, kiedy rządzi lewica - maleje. Szukają złotego środka? Ostatków prawie nikt nie zauważył, karnawału nie było, na balu sylwestrowym w Filharmonii Narodowej w Warszawie bawiący pogrążyli się w rozmowach przy papierosie. Jakie jest poczucie humoru - choćby politycznego - Polaków? Socjolog nawet na takie pytanie usiłuje odpowiedzieć poważnie, odwołując się do procentów. Po raz pierwszy zapytałem o to w 1988 r., kiedy Urząd Kontroli Prasy i Widowisk, czyli ujawniona przez "Solidarność" cenzura, nie zgadzał się na druk karykatur, chyba że za specjalnym zezwoleniem, co zresztą doprowadziło satyrę polityczną do upadku.
Starsi warszawiacy pamiętają świetną, nie znanego mi autorstwa, karykaturę generała Jaruzelskiego z laską i w ciemnych okularach, wieszczącą jak mane, thekel, fares wprowadzenie stanu wojennego. W stanie wojennym falliczne portrety Jerzego Urbana, rzecznika rządu, ozdabiały mur przy zamkniętym przez władze Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich. Urban do dzisiaj mści się w "Nie" obscenicznymi karykaturami nie lubianych przez siebie. Mignął też po 1989 r. wyposzczony przez komunistyczną cenzurę Julian Żebrowski, z lubością dorysowując politykom długachne, żydowskie nosy.
Złośliwą karykaturę polityczną dopuszczała w 1988 r. połowa badanych, w 1990 r. - większość ( 58 proc. ankietowanych), w 1992 r. - 64 proc., w 1994 r. - 61 proc., podczas gdy przeciwnych ośmieszaniu polityków i odmawiających prawa do publikowania karykatur ponuraków było w tych latach odpowiednio - 32 proc., 28 proc., 27 proc. i 31 proc. W lutym tego roku skorzystałem z okazji i grantu KBN dla dr Jakubowskiej-Branickiej, która umożliwiła mi zamieszczenie kilku pytań (mających mierzyć społeczny poziom tolerancji) w ankiecie przeprowadzanej z pomocą CBOS na próbie ogólnopolskiej. Okazało się, że prawo do publikacji karykatur uznaje nadal większość, ale już tylko 52 proc., podczas gdy przeciwnych jest 43 proc. badanych. Czy to szacunek dla władzy, czy zły humor?
2 Karykatura polityczna przedstawia złośliwie lub życzliwie polityka. Czasem politycy jednak karykaturują innych. Na przykład przywódcy państwowi dowcipkują, naśladując zachowanie papieża. Co o tym myślą Polacy? 93 proc. ankietowanych jest temu przeciwnych, chociaż 20 proc. toleruje takie zachowanie, mówiąc, że nie jest ono właściwe, ale jednak politycy mają prawo tak postępować. Ciekawe, że w realnej sytuacji życiowej sprzed paru miesięcy sprawcy podobnego dowcipu nie tylko uszli cało, ale wręcz zwycięsko. Jak widać, zwycięstwo nie jest objawem aprobaty dla podobnych dowcipów z papieża, ale innych czynników, z których najważniejszym jest chyba niechęć do tych, którzy wyciągają coś przeciwko ulubieńcowi publiczności. Dopóki jest się ulubieńcem, dopóty wszystko, nawet słuszny zarzut, liczy się przeciwko tym, którzy zarzuty te podnoszą. To, co w ustach jednego jest bluźnierstwem, w ustach drugiego jest objawem dobroduszności.
3 Ludzie w ogóle są bardziej skomplikowani niż to się wydaje politykom. Nie zyskuje ich aprobaty ten, kto chce zorganizować demonstrację uliczną, żeby potępić Żydów i wezwać tych, którzy tu żyją, do wyjazdu z Polski. Tejkowski czy Bubel mogą liczyć na poparcie 3 proc. badanych. Większość (70 proc.) nie zgadza się na antysemickie demonstracje, 20 proc. dopuszcza prawo do takich demonstracji, mimo że się z nimi nie zgadza - tolerancja w ścisłym sensie. Zupełnie jak moi żydowscy znajomi z Ameryki, którzy szczycą się obroną obywatelskich praw antysemitów i faszystów - wolność słowa rzecz święta. My tu w Europie mamy na ogół inne zdanie, może dlatego, że skutki dostępu do złych książek czy działalność partyjna są w Europie bardziej krwawe w skali masowej. Więcej poparcia niż antysemici mają w Polsce komuniści, ale też tylko 16 proc. uważa za właściwe i dozwolone zakładanie "partii politycznej, której program kontynuuje tradycje komunistyczne i dawnej PZPR". Większość (62 proc.) uważa to za niewłaściwe, choć tylko jedna trzecia ogółu odmawia prawa do takiej działalności. Konstytucyjny zakaz zyskał uznanie tylko części opinii publicznej. W 1988 r. na zakaz działalności "Solidarności" też godziło się 28 proc. badanych, a w 1990 r. na zakaz działalności organizacji komunistycznych - 32 proc., niewiele mniej niż dzisiaj.
4 Inaczej wypowiada się opinia publiczna w sprawach swobód obyczajowych. Zarówno naturyzm, jak i pornografia mają całkiem spore poparcie części publiczności i spadkobiercom PZPR radziłbym raczej nadal na tym opierać swoje szanse wyborcze. Jedna trzecia Polaków (33 proc.) uważa za właściwe i dozwolone spotykanie się ludzi obojga płci w różnym wieku na plażach, żeby się opalać nago. Podobnie przeszło jedna trzecia (36 proc.) uważa za właściwe i uprawnione "nadawanie przez telewizję publiczną nocą śmiałych filmów pokazujących seks i zachęcających do swobody erotycznej w kontaktach między płciami", podczas gdy jedna czwarta badanych uznaje to za niewłaściwe, ale dopuszczalne, a jedna czwarta za niewłaściwe i niedopuszczalne zarazem. Mamy tu do czynienia z grupowaniem się ludzi w trzech wyraźnie znaczących społecznie grupach - zdecydowanych zwolenników swobody obyczajowej, zdecydowanych przeciwników i liberalnego centrum, które nie pochwala, ale też nie chce zakazywać.
5 Widać, jak głębokie dokonały się zmiany w naszym życiu politycznym. W czasach, gdy nawet większość współautorów "Polski pod rządami PZPR" nie broni komunizmu, spór polityczny skupia się na innym zagadnieniu. W latach PRL to partyjno-państwowa Milicja Obywatelska ściągała za goły tyłek Janusza Głowackiego, dzisiaj Sojusz Lewicy Demokratycznej gotów byłby tego tyłka bronić przed powołującą się na wartości chrześcijańskie władzą lokalną. W 1988 r. prawo do opalania się nago uznawało 48 proc. Polaków, w 1990 r. - 47 proc., w 1992 r. - 60 proc., 1994 r. - 52 proc., a w 2001 r. znów 60 proc. Może to wszystko przypadek, ale mi się wydaje, że wyborcy czują zagrożenie przez skórę - kiedy rządzi prawica, wzrasta poparcie dla naturystów, kiedy rządzi lewica - maleje. Szukają złotego środka?
Złośliwą karykaturę polityczną dopuszczała w 1988 r. połowa badanych, w 1990 r. - większość ( 58 proc. ankietowanych), w 1992 r. - 64 proc., w 1994 r. - 61 proc., podczas gdy przeciwnych ośmieszaniu polityków i odmawiających prawa do publikowania karykatur ponuraków było w tych latach odpowiednio - 32 proc., 28 proc., 27 proc. i 31 proc. W lutym tego roku skorzystałem z okazji i grantu KBN dla dr Jakubowskiej-Branickiej, która umożliwiła mi zamieszczenie kilku pytań (mających mierzyć społeczny poziom tolerancji) w ankiecie przeprowadzanej z pomocą CBOS na próbie ogólnopolskiej. Okazało się, że prawo do publikacji karykatur uznaje nadal większość, ale już tylko 52 proc., podczas gdy przeciwnych jest 43 proc. badanych. Czy to szacunek dla władzy, czy zły humor?
2 Karykatura polityczna przedstawia złośliwie lub życzliwie polityka. Czasem politycy jednak karykaturują innych. Na przykład przywódcy państwowi dowcipkują, naśladując zachowanie papieża. Co o tym myślą Polacy? 93 proc. ankietowanych jest temu przeciwnych, chociaż 20 proc. toleruje takie zachowanie, mówiąc, że nie jest ono właściwe, ale jednak politycy mają prawo tak postępować. Ciekawe, że w realnej sytuacji życiowej sprzed paru miesięcy sprawcy podobnego dowcipu nie tylko uszli cało, ale wręcz zwycięsko. Jak widać, zwycięstwo nie jest objawem aprobaty dla podobnych dowcipów z papieża, ale innych czynników, z których najważniejszym jest chyba niechęć do tych, którzy wyciągają coś przeciwko ulubieńcowi publiczności. Dopóki jest się ulubieńcem, dopóty wszystko, nawet słuszny zarzut, liczy się przeciwko tym, którzy zarzuty te podnoszą. To, co w ustach jednego jest bluźnierstwem, w ustach drugiego jest objawem dobroduszności.
3 Ludzie w ogóle są bardziej skomplikowani niż to się wydaje politykom. Nie zyskuje ich aprobaty ten, kto chce zorganizować demonstrację uliczną, żeby potępić Żydów i wezwać tych, którzy tu żyją, do wyjazdu z Polski. Tejkowski czy Bubel mogą liczyć na poparcie 3 proc. badanych. Większość (70 proc.) nie zgadza się na antysemickie demonstracje, 20 proc. dopuszcza prawo do takich demonstracji, mimo że się z nimi nie zgadza - tolerancja w ścisłym sensie. Zupełnie jak moi żydowscy znajomi z Ameryki, którzy szczycą się obroną obywatelskich praw antysemitów i faszystów - wolność słowa rzecz święta. My tu w Europie mamy na ogół inne zdanie, może dlatego, że skutki dostępu do złych książek czy działalność partyjna są w Europie bardziej krwawe w skali masowej. Więcej poparcia niż antysemici mają w Polsce komuniści, ale też tylko 16 proc. uważa za właściwe i dozwolone zakładanie "partii politycznej, której program kontynuuje tradycje komunistyczne i dawnej PZPR". Większość (62 proc.) uważa to za niewłaściwe, choć tylko jedna trzecia ogółu odmawia prawa do takiej działalności. Konstytucyjny zakaz zyskał uznanie tylko części opinii publicznej. W 1988 r. na zakaz działalności "Solidarności" też godziło się 28 proc. badanych, a w 1990 r. na zakaz działalności organizacji komunistycznych - 32 proc., niewiele mniej niż dzisiaj.
4 Inaczej wypowiada się opinia publiczna w sprawach swobód obyczajowych. Zarówno naturyzm, jak i pornografia mają całkiem spore poparcie części publiczności i spadkobiercom PZPR radziłbym raczej nadal na tym opierać swoje szanse wyborcze. Jedna trzecia Polaków (33 proc.) uważa za właściwe i dozwolone spotykanie się ludzi obojga płci w różnym wieku na plażach, żeby się opalać nago. Podobnie przeszło jedna trzecia (36 proc.) uważa za właściwe i uprawnione "nadawanie przez telewizję publiczną nocą śmiałych filmów pokazujących seks i zachęcających do swobody erotycznej w kontaktach między płciami", podczas gdy jedna czwarta badanych uznaje to za niewłaściwe, ale dopuszczalne, a jedna czwarta za niewłaściwe i niedopuszczalne zarazem. Mamy tu do czynienia z grupowaniem się ludzi w trzech wyraźnie znaczących społecznie grupach - zdecydowanych zwolenników swobody obyczajowej, zdecydowanych przeciwników i liberalnego centrum, które nie pochwala, ale też nie chce zakazywać.
5 Widać, jak głębokie dokonały się zmiany w naszym życiu politycznym. W czasach, gdy nawet większość współautorów "Polski pod rządami PZPR" nie broni komunizmu, spór polityczny skupia się na innym zagadnieniu. W latach PRL to partyjno-państwowa Milicja Obywatelska ściągała za goły tyłek Janusza Głowackiego, dzisiaj Sojusz Lewicy Demokratycznej gotów byłby tego tyłka bronić przed powołującą się na wartości chrześcijańskie władzą lokalną. W 1988 r. prawo do opalania się nago uznawało 48 proc. Polaków, w 1990 r. - 47 proc., w 1992 r. - 60 proc., 1994 r. - 52 proc., a w 2001 r. znów 60 proc. Może to wszystko przypadek, ale mi się wydaje, że wyborcy czują zagrożenie przez skórę - kiedy rządzi prawica, wzrasta poparcie dla naturystów, kiedy rządzi lewica - maleje. Szukają złotego środka?
Więcej możesz przeczytać w 10/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.