Będą przesłuchane wszystkie osoby, występujące w sprawie domniemanego odsunięcia w 2003 r. ówczesnego premiera Leszka Millera - zapowiedział prokurator krajowy Janusz Kaczmarek.
Dodał, że śledztwo, toczące się obecnie jedynie w sprawie gróźb wobec syna Aleksandra Gudzowatego, zostanie - jak się wyraził - "zabrane" z warszawskiej prokuratury rejonowej. Według niego, "prokuratura ta nic nie zrobiła", zajmując się tylko sprawą gróźb wobec syna biznesmena, a nie podejmując wątku prowokacji wobec premiera Millera.
"To jest tendencja warszawskiej prokuratury - niedotykanie spraw trudnych lub drażliwych. Z tą tendencją nowe kierownictwo stara się walczyć" - dodał Kaczmarek. Podkreślił, że prokurator prowadzący śledztwo nie informował swych przełożonych, kto w nim występuje. "Musimy wyjaśnić, czy przyczyną zaniechań było niepoważne potraktowanie sprawy, czy braki warsztatowe prokuratora" - powiedział Kaczmarek.
Według Kaczmarka, będzie także sprawdzone, czy jakieś ślady całej sprawy zachowały się w archiwach służb specjalnych.
W poniedziałek Kaczmarek mówił, że "na pewno trzeba będzie zbadać tę sprawę procesowo, bo pojawiają się tam informacje o niszczeniu dokumentów, i to klauzulowanych, w wątku dotyczącym kancelarii b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego".
We wtorek Kaczmarek ujawnił, że w sierpniu 2005 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z doniesienia Gudzowatego co do gróźb wobec jego syna. Dopiero po jego zażaleniu, w styczniu 2006 r. wszczęto śledztwo. W kwietniu zaś pojawiły się zeznania świadka, na którym "Dziennik" oparł swe artykuły o próbie wykorzystania przez służby specjalne Gudzowatego do usunięcia Millera z funkcji szefa rządu. Kaczmarek nie ujawnił, o którego świadka chodzi. "Dziennik" napisał, że był to szef ochrony Gudzowatego Marcin Kossek.
Tygodnik "Wprost" oraz "Dziennik" w publikacjach pod tytułami "Zamach na Millera" i "Jak próbowano obalić Millera" pisały w poniedziałek, że z relacji i dokumentów z 2003 r. wynika, iż mogło wtedy dojść do próby pozakonstytucyjnego usunięcia premiera. Wśród ludzi związanych z lewicą i służbami specjalnymi miała być szykowana korupcyjna prowokacja, mająca na celu przypisanie synowi Millera przyjmowanie łapówek, to zaś - jak powiedział "Dziennikowi" Leszek Miller junior - zakończyłoby się dymisją rządu ojca.
Szef wywiadu Zbigniew Siemiątkowski miał otrzymać poufną informację od byłego oficera służb specjalnych, że syn premiera jest korumpowany przez największych polskich biznesmenów: Jana Kulczyka, Ryszarda Krauzego, Gudzowatego. Opowiadać miał o tym właśnie Gudzowaty. Siemiątkowski - według "Dziennika" - poinformował o sprawie premiera Millera. 11 czerwca 2003 r. miało dojść do ostrej konfrontacji, w trakcie której Gudzowaty stanowczo zaprzeczył, że mówił o płaceniu łapówek młodemu Millerowi. Stwierdził, że jest to nieprawdziwa informacja, spreparowana w służbach. Miller - jak napisaliśmy - po konfrontacji uznał sprawę za zamkniętą.
"Dziennik" pisze też, że w sprawę zaangażował się Marek Ungier, minister z kancelarii Kwaśniewskiego. Według gazety, Ungier miał dążyć do zatuszowania sprawy, którą miały się też zająć WSI.
"Artykuł 'Dziennika' to uderzenie w Aleksandra Kwaśniewskiego" - powiedział Siemiątkowski, wyjaśniając, że - jego zdaniem - chodzi o to, by znów wezwać b. prezydenta na przesłuchanie do prokuratury. Dodał, że ABW sprawdzała sprawę syna Millera. Zaprzeczył, by WSI kiedykolwiek miały zająć się całą sprawą.
B. szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski powiedział w TVN24, że "ABW nie dysponowała żadną notatką na temat próby skompromitowania Millera juniora ani Aleksandra Gudzowatego". Według niego, nie było rozkazu zniszczenia dokumentów tej sprawy ani też przekazania jej gen. Markowi Dukaczewskiemu.
pap, ab
"To jest tendencja warszawskiej prokuratury - niedotykanie spraw trudnych lub drażliwych. Z tą tendencją nowe kierownictwo stara się walczyć" - dodał Kaczmarek. Podkreślił, że prokurator prowadzący śledztwo nie informował swych przełożonych, kto w nim występuje. "Musimy wyjaśnić, czy przyczyną zaniechań było niepoważne potraktowanie sprawy, czy braki warsztatowe prokuratora" - powiedział Kaczmarek.
Według Kaczmarka, będzie także sprawdzone, czy jakieś ślady całej sprawy zachowały się w archiwach służb specjalnych.
W poniedziałek Kaczmarek mówił, że "na pewno trzeba będzie zbadać tę sprawę procesowo, bo pojawiają się tam informacje o niszczeniu dokumentów, i to klauzulowanych, w wątku dotyczącym kancelarii b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego".
We wtorek Kaczmarek ujawnił, że w sierpniu 2005 r. warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa z doniesienia Gudzowatego co do gróźb wobec jego syna. Dopiero po jego zażaleniu, w styczniu 2006 r. wszczęto śledztwo. W kwietniu zaś pojawiły się zeznania świadka, na którym "Dziennik" oparł swe artykuły o próbie wykorzystania przez służby specjalne Gudzowatego do usunięcia Millera z funkcji szefa rządu. Kaczmarek nie ujawnił, o którego świadka chodzi. "Dziennik" napisał, że był to szef ochrony Gudzowatego Marcin Kossek.
Tygodnik "Wprost" oraz "Dziennik" w publikacjach pod tytułami "Zamach na Millera" i "Jak próbowano obalić Millera" pisały w poniedziałek, że z relacji i dokumentów z 2003 r. wynika, iż mogło wtedy dojść do próby pozakonstytucyjnego usunięcia premiera. Wśród ludzi związanych z lewicą i służbami specjalnymi miała być szykowana korupcyjna prowokacja, mająca na celu przypisanie synowi Millera przyjmowanie łapówek, to zaś - jak powiedział "Dziennikowi" Leszek Miller junior - zakończyłoby się dymisją rządu ojca.
Szef wywiadu Zbigniew Siemiątkowski miał otrzymać poufną informację od byłego oficera służb specjalnych, że syn premiera jest korumpowany przez największych polskich biznesmenów: Jana Kulczyka, Ryszarda Krauzego, Gudzowatego. Opowiadać miał o tym właśnie Gudzowaty. Siemiątkowski - według "Dziennika" - poinformował o sprawie premiera Millera. 11 czerwca 2003 r. miało dojść do ostrej konfrontacji, w trakcie której Gudzowaty stanowczo zaprzeczył, że mówił o płaceniu łapówek młodemu Millerowi. Stwierdził, że jest to nieprawdziwa informacja, spreparowana w służbach. Miller - jak napisaliśmy - po konfrontacji uznał sprawę za zamkniętą.
"Dziennik" pisze też, że w sprawę zaangażował się Marek Ungier, minister z kancelarii Kwaśniewskiego. Według gazety, Ungier miał dążyć do zatuszowania sprawy, którą miały się też zająć WSI.
"Artykuł 'Dziennika' to uderzenie w Aleksandra Kwaśniewskiego" - powiedział Siemiątkowski, wyjaśniając, że - jego zdaniem - chodzi o to, by znów wezwać b. prezydenta na przesłuchanie do prokuratury. Dodał, że ABW sprawdzała sprawę syna Millera. Zaprzeczył, by WSI kiedykolwiek miały zająć się całą sprawą.
B. szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Andrzej Barcikowski powiedział w TVN24, że "ABW nie dysponowała żadną notatką na temat próby skompromitowania Millera juniora ani Aleksandra Gudzowatego". Według niego, nie było rozkazu zniszczenia dokumentów tej sprawy ani też przekazania jej gen. Markowi Dukaczewskiemu.
pap, ab