Podczas niedzielnej konferencji prasowej Jan Rokita wyjaśnił, że bezpośrednim powodem do zadania pytań o udział służb w kampanii były docierające do posłów PO informacje na temat działań policji i prokuratury wobec kandydata PO na prezydenta Krakowa Tomasza Szczypińskiego - jako poprzedniego członka Zarządu Miasta Krakowa, i o przesłuchiwaniu w tej sprawie radnych poprzedniej kadencji - wzywanych telefonicznie i pytanych "tendencyjnie".
"Chcę zwrócić uwagę publicznie komendantowi głównemu policji panu gen. Bieńkowskiemu, że telefoniczne zapraszanie przez jego podwładnych radnych RMK na nieformalne rozmówki z pytaniami +co by pan zrobił gdyby+ jest bardzo drastycznym nadużyciem prawa i jako żywo naśladuje mechanizmy działania SB przed wyborami do rad narodowych w latach 80." - powiedział Rokita. Dodał, że gen. Marek Bieńkowski powinien zdyscyplinować podwładnych.
Rokita publicznie zadał pytanie prokuratorowi krajowemu Januszowi Kaczmarkowi "o to, kto z prokuratury informuje o śledztwach posła Zawiszę". "Skąd poseł Zawisza ma informacje o śledztwach, o których sami zainteresowani nie wiedzą? Chcę także postawić pytanie wprost: czy wobec Tomasza Szczypińskiego, kandydata PO na prezydenta Krakowa, prowadzone jest jakieś postępowanie" - pytał Rokita.
"Po trzecie - mówił Rokita - chcę publicznie zapytać pana komendanta policji, a także nowego szefa ABW, czy jakiekolwiek tajne środki operacyjne, w tym podsłuch, są stosowane wobec członków byłego Zarządu Miasta, a w szczególności, czy takie środki są stosowane wobec kandydata PO na prezydenta Krakowa Tomasza Szczypińskiego?".
Jak dodał, jeżeli takie środki są stosowane, to opinia publiczna ma prawo o tym wiedzieć, a on sam - w imieniu PO - ma prawo przeciwko temu zaprotestować. Ewentualne podsłuchiwanie rozmów kandydata nazwał "niegodziwym".
Obecny na konferencji PO w Krakowie Tomasz Szczypiński wyjaśnił dziennikarzom, że prawdopodobnie w pogłoskach dotyczących rzekomego postępowania przeciwko niemu chodzi o sprawę zakupu dwóch działek w 1999 roku przez miasto.
Jak podkreślił, Zarząd Miasta, którego był wtedy członkiem, jednogłośnie podjął decyzję w tej sprawie, a same działki są dziś wiele więcej warte. Pytany przez dziennikarzy, czy podczas przesłuchania na początku lutego 2004 r. został pouczony o możliwości postawienia mu zarzutu, odpowiedział, że nie pamięta. W rozdanym dziennikarzom oświadczeniu zaapelował o respektowanie prawa i niewykorzystywanie prokuratury i policji do rozstrzygania sporów politycznych".
W konferencji PO uczestniczył także były radny Wojciech Wojtowicz, który poinformował, że policja wezwała go w sierpniu telefonicznie na przesłuchanie i zadawała tendencyjne, hipotetyczne pytanie "Co by pan zrobił gdyby", przygotowane - jak go poinformowano - przez prokuraturę. Pytany przez dziennikarzy przyznał jednak, że sporządzono formalny protokół z przesłuchania i że telefoniczne wezwanie na przesłuchanie "jest dopuszczalne".
Jak informowała w ubiegłym tygodniu krakowska prokuratura, śledztwo dotyczy skorzystania przez miasto z prawa pierwokupu i wykupienia w 1999 roku dwóch działek za 5 mln zł. Działki te miały charakter rolny i do tej pory ich charakter się nie zmienił. W śledztwie nikomu nie postawiono zarzutów, a przyspieszenie czynności, do jakiego doszło ostatnio, poprzez np. przesłuchanie radnych poprzedniej kadencji, było związane z uzyskaniem opinii biegłych.
Wypowiedź Rokity skrytykowali minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann i komendant główny policji gen. Marek Bieńkowski.
Wassermann powiedział, że z "punktu widzenia profesjonalnego" nie rozumie, co Rokita chciał powiedzieć, a konferencję Rokity nazwał "wielką hucpą, które miała zagłuszyć konwencję PiS".
"Kpiną z rzeczywistości" nazwał Wassermann mówienie o tym, prokurator krajowy dopuszcza się przekroczenia swoich uprawnień, powiadamiając szefa komisji sejmowej, że prowadzone jest postępowanie. Zaznaczył, że o postępowaniu "Gazeta Wyborcza" pisała trzy lata temu.
Na koniec Wassermann zapytał: "Kto tworzył służby specjalne po 1990 r., za kogo te służby rażąco łamały prawo?". Jako przykłady podał: "inwigilację prawicy, +lojalkę+ Jarosława Kaczyńskiego, próbę werbowania ówczesnego szefa NIK Lecha Kaczyńskiego". "Można mnożyć przypadki rażącego łamania prawa i zapytać, kto sterował wtedy służbami, kto był szefem kontrwywiadu, czy może pan Konstanty Miodowicz? To może nie udawać, to może jego zapytać" - mówił Wassermann.
Z kolei komendant główny policji gen. Marek Bieńkowski powiedział w niedzielę, iż "nie zamierza za pośrednictwem mediów prowadzić dyskusji z politykami, ale broniąc krakowskich policjantów, przypomina, policja ściga każdego, kto popełnia przestępstwo".
Wyjaśnił, że "prokuratura jako gospodarz sprawy zleciła krakowskiej policji przesłuchanie świadków w śledztwie dotyczącym złego gospodarowania pieniędzmi publicznymi". "Policjanci w zgodzie z kodeksem postępowania karnego wzywali świadków telefonicznie, odpowiednio to dokumentując. Wszystkie przesłuchania zostały zaprotokołowane" - zaznaczył.
"Nie mogę mówić, kogo podsłuchuje policja, ale przypomnę, że nasza praca w tym zakresie jest pod kontrolą niezawisłych sądów. Ścigamy każdego, kto popełnia przestępstwo niezależnie od zajmowanego stanowiska i barw politycznych. Nie pozwolę na żadne zaniechania w tej dziedzinie. Nikt nie może być jednak podsłuchiwany, jeśli na to nie zgodzi się sąd" - przypomniał Bieńkowski.
"Słowa o esbeckich metodach są krzywdzące dla policjantów, którzy po prostu egzekwowali obowiązujące w Polsce prawo, w dodatku pod nadzorem prokuratury i kontrolą sądów" - dodał szef policji.
pap, ss