Od innych żąda bezwzględnego stawiania się przed Sejmową Komisją Śledczą. Sam ma gdzieś sądowe wezwania na rozprawy. Artur Zawisza z PiS, przewodniczący Sejmowej Komisji Bankowej, odpowiada za pobicie - pisze "Superexpress" w tekście "Na tym Zawiszy nie można polegać". Proces nie może jednak ruszyć, bo oskarżony poseł nie stawia się na kolejne rozprawy Sprawa ciągnie się od 4 lat. W maju 2002 r. na drodze dojazdowej do przejścia granicznego na Łysej Polanie Artur Zawisza miał uderzyć Ryszarda K. Poseł oburzył się, bo mieszkaniec Jaworzna wyjechał z kolejki stojących aut i zajechał mu drogę. - Ruszyłem na polecenie celnika, który przepuszczał auta również lewym pasem - tłumaczy Ryszard K. - Wtedy z auta jadącego z przeciwka wyskoczył wściekły poseł. Uderzył pięścią w samochód, a potem mnie w głowę. Przekazywana z sądu do sądu sprawa ruszyła w końcu w Jaworznie pod koniec 2004 r. Wiosną ubiegłego roku sąd uniewinnił Artura Zawiszę. Ryszard K. odwołał się od wyroku i w efekcie Sąd Okręgowy skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Proces nie może jednak ruszyć. Artur Zawisza przesłuchiwał wczoraj kolejnych świadków. Dzień wcześniej przekonywał na łamach "Dziennika Zachodniego", że nie wie nic o nowej sprawie i nie dostaje z sądu żadnych wezwań. -To nieprawda - stwierdza stanowczo sędzia Teresa Truchlińska-Babiracka, rzecznik Sądu Okręgowego w Katowicach. - Wezwania były wysyłane z kilkutygodniowym wyprzedzeniem na adres wskazany przez posła. Były odbierane - podkreśla pani sędzia. Artur Zawisza nie zjawił się na rozprawach m.in. 8 grudnia, 10 stycznia i 3 marca. -To są kpiny - podsumowuje sędzia Teresa Truchlińska-Babiracka.
Na tym Zawiszy nie można polegać
Dodano: / Zmieniono: