Zgromadziliśmy się, żeby powiedzieć głośno to, co czuje cała Polska, żeby powiedzieć: dość! - mówił szef PO Donald Tusk podczas "Błękitnego marszu" zorganizowanego w Warszawie przez Platformę Obywatelską.
Według organizatorów marszu PO, z Placu Piłsudskiego na Plac Zamkowy przeszło ok. 20 tys. osób. Policja szacuje, że było ich ok. 11 tys.
Marsz rozpoczął Tusk, który w otoczeniu czołowych polityków Platformy, przemówił z balkonu Hotelu Europejskiego. "Przyszliśmy, żeby Polska zobaczyła, jak wyglądają +wykształciuchy - panie Dorn, jak wyglądają +łże-elity+ - panie Kaczyński. Żeby cała Polska zobaczyła, jak wygląda Polska!" - mówił szef PO.
"Panie premierze Kaczyński, to nie jest ZOMO, to jest Polska" - oświadczył Tusk, wskazując na zgromadzonych zwolenników i działaczy PO. Potem marsz, na czele którego uczestnicy nieśli transparent w kształcie wielkiego serca z napisem "Kocham Polskę", ruszył Krakowskim Przedmieściem na Plac Zamkowy.
"Polska wolna, solidarna!", "Wolne media!", "Chcemy demokracji!" - wołali manifestanci. Nieśli transparenty z napisami: "Dość kaczorów, chcemy wyborów!", "Prawo i Sprawiedliwość to semantyczne nadużycie", "Przeproście i Spadajcie". Można było również usłyszeć okrzyki: "Giertych, zostaw nasze dzieci!".
Kiedy uczestnicy "Błękitnego Marszu" zebrali się na Placu Zamkowym Tusk zwrócił się do prezydenta, premiera, ale i do wszystkich Polaków: "spójrzcie na to miejsce - tu jest Polska!".
Szef PO mówił też o pięciu wielkich marzeniach Polaków: by młode pokolenie Polaków wykorzystało wielką szansę wywalczoną w 1989 r. i w kraju chciało budować swoją przyszłość; by polskie rodziny żyły lepiej i czuły się bezpiecznie; by ludzie starsi i potrzebujący mieli zapewnioną skuteczną opiekę i elementarną pomoc; by władza szanowała człowieka, jego wolność, godność i prawa; by Polska budziła szacunek i sympatię w Europie, i świecie, i miała władzę, której nie musiałaby się wstydzić.
"Czy Polacy chcą za wiele? Nie" - mówił Tusk. Według niego, Polakom potrzeba "normalności i przyzwoitości". Marzenia Polaków - powiedział Tusk - spełnią się pod warunkiem, że Polska będzie wolna i solidarna. W Polsce - mówił szef PO - będzie się żyło lepiej dopiero wtedy, gdy "nikt już nigdy w Polsce nie przeciwstawi jednego Polaka drugiemu Polakowi".
"Rządzić Polską powinni ludzie, którzy pamiętają być może najważniejszą dla Polaków papieską lekcję, że solidarność, to nigdy jeden przeciw drugiemu. Nie ma solidarności bez miłości" - powiedział Tusk na Placu Zamkowym w Warszawie. "My tę lekcję pamiętamy" - podkreślił.
Lider PO oświadczył, że jego partia chce zdobyć władzę, aby rozwiązywać problemy zwykłych ludzi, a nie toczyć wojny polityczne. "Chcemy nowych wyborów, chcemy lepszego rządu" - wołał Tusk.
"Czy przyszliśmy tutaj, aby komukolwiek okazywać nienawiść?" - pytał z kolei Jan Rokita uczestników "Błękitnego marszu". "Nie!" - odpowiadali zebrani. "Czy przyszliśmy tutaj, aby komukolwiek okazać pogardę, albo obrzucić wyzwiskami?" - pytał lider PO. "Nie!" - wołali zgromadzeni na Placu Zamkowym.
Rokita nawiązał też do słów premiera Jarosława Kaczyńskiego z wiecu w Stoczni Gdańskiej o tym, że rządzący nie cofną się nawet, "jeśli będzie się zbierało na ulicach otumanionych ludzi", by przeciw nim wstępowali.
"Odpowiedzmy panu premierowi, czy my dziś tu jesteśmy otumanionym tłumem wrogów Polski" - pytał Rokita. "Nie!" - odpowiadali uczestnicy "Błękitnego marszu". "Tak, panie premierze, niech pan usłyszy tę odpowiedź" - mówił Rokita. Podkreślił, że w manifestacji PO wzięli udział ludzie, którzy z jednej strony chcieli pokazać sprzeciw wobec obecnej władzy, a z drugiej okazać wielką nadzieję na lepszą przyszłość.
"Przywiódł nas tutaj sprzeciw wobec kłamstwa, wobec tego, że w dzisiejszej Polsce rządzący śladem najgorszych wzorów z przeszłości zaczęli wysokie ceny i podatki nazywać +Polską solidarną+, a korupcję - moralną rewolucją. To budzi nasz sprzeciw" - mówił Rokita.
Ale - podkreślił - uczestnicy "Błękitnego Marszu" nie jechaliby z całego kraju jedynie po to, aby wyrazić sprzeciw. Kieruje nimi obok sprzeciwu - mówił - także wielka nadzieja na lepsze życie wszystkich Polaków. "Celem polityki jest lepsze życie zwykłych ludzi" - powiedział Rokita.
Zaapelował do uczestników "Błękitnego Marszu", aby nigdy nie uwierzyli w to, że korupcja jest stałym elementem polskiej polityki, że władza musi być nieuczciwa. "Chcę prosić każdego z was o to, byście nigdy nie uwierzyli, że w polskim życiu publicznym można korupcję nazywać negocjacjami, abyście nigdy nie uwierzyli, że korupcja jest stałym elementem polskiej polityki, to jest nieprawda!" - powiedział Rokita.
"Chcę każdego z was prosić, abyście nigdy nie dali się przekonać, że każda władza i tak wprowadzi wyższe podatki i spowoduje wyższe ceny i większe zamieszanie, to jest też nieprawda nigdy w to nie uwierzcie, tylko czyni to zła władza" - podkreślił.
Prosił też zgromadzonych, aby w obliczu wielkiej zmiany - która według niego - za chwilę w Polsce nastąpi, "nigdy nie utracili wiary w to, że w Polsce jest możliwa przyzwoita polityka, godziwi ludzie u władzy, możliwa jest uczciwość rządzących, niskie podatki i niskie ceny".
Z kolei senator PO Stefan Niesiołowski powiedział, że PO proponuje przyspieszone wybory, bo obecnie nie ma już innego wyjścia. Po roku tumultu - mówił Niesiołowski - naród powinien się wypowiedzieć.
Senator PO zauważył, że ostatnie doniesienia wskazują, iż koalicja PiS-LPR i Samoobrony może powrócić, dlatego zwrócił się do Jarosława Kaczyńskiego: "Panie premierze! Niech pan nie wciąga tej flagi na złamany maszt". Zebrani przyjęli ten apel owacją. Lider PO Donald Tusk nazwał zaś Niesiołowskiego "najszlachetniejszym polskim recydywistą".
W opinii wicemarszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, "Błękitny marsz" przeszedł trasę, którą często pokonywały demonstracje w latach 80. "Żądamy wolnych i wcześniejszych wyborów, a więc żądamy tego, czego w latach 80. Chcemy Polski, której nie będziemy się wstydzić" - wołał Komorowski.
Po wystąpieniach liderów PO dla zebranych zagrali muzycy rockowi: Paweł Kukiz z zespołu Piersi i Tomek Lipiński, lider zespołów Brygada Kryzys i Tilt. Wiec zakończył się odśpiewaniem hymnu narodowego.
Marsz przebiegł bez zakłóceń. W pewnym momencie jego uczestnicy napotkali kilkudziesięciu manifestantów z antyglobalistycznych organizacji Młodych Socjalistów i Pracowni Demokratycznej. "Ani kaczor, ani Donald" - skandowali antyglobaliści. W odpowiedzi usłyszeli od działaczy Platformy okrzyki: "Donald Tusk" i "Precz z komuną".
Na trasie "Błękitnego marszu" znalazły się też młode działaczki PiS, które chciały poczęstować liderów PO jabłkami. Nie udało im się jednak dotrzeć do celu, bo zostały odsunięte przez siły porządkowe. Zainteresowanie zebranych wzbudzał towarzyszący jednemu z manifestantów pies, seter szkocki z dwiema gumowymi kaczkami zawieszonymi na szyi.
pap, ss
Marsz rozpoczął Tusk, który w otoczeniu czołowych polityków Platformy, przemówił z balkonu Hotelu Europejskiego. "Przyszliśmy, żeby Polska zobaczyła, jak wyglądają +wykształciuchy - panie Dorn, jak wyglądają +łże-elity+ - panie Kaczyński. Żeby cała Polska zobaczyła, jak wygląda Polska!" - mówił szef PO.
"Panie premierze Kaczyński, to nie jest ZOMO, to jest Polska" - oświadczył Tusk, wskazując na zgromadzonych zwolenników i działaczy PO. Potem marsz, na czele którego uczestnicy nieśli transparent w kształcie wielkiego serca z napisem "Kocham Polskę", ruszył Krakowskim Przedmieściem na Plac Zamkowy.
"Polska wolna, solidarna!", "Wolne media!", "Chcemy demokracji!" - wołali manifestanci. Nieśli transparenty z napisami: "Dość kaczorów, chcemy wyborów!", "Prawo i Sprawiedliwość to semantyczne nadużycie", "Przeproście i Spadajcie". Można było również usłyszeć okrzyki: "Giertych, zostaw nasze dzieci!".
Kiedy uczestnicy "Błękitnego Marszu" zebrali się na Placu Zamkowym Tusk zwrócił się do prezydenta, premiera, ale i do wszystkich Polaków: "spójrzcie na to miejsce - tu jest Polska!".
Szef PO mówił też o pięciu wielkich marzeniach Polaków: by młode pokolenie Polaków wykorzystało wielką szansę wywalczoną w 1989 r. i w kraju chciało budować swoją przyszłość; by polskie rodziny żyły lepiej i czuły się bezpiecznie; by ludzie starsi i potrzebujący mieli zapewnioną skuteczną opiekę i elementarną pomoc; by władza szanowała człowieka, jego wolność, godność i prawa; by Polska budziła szacunek i sympatię w Europie, i świecie, i miała władzę, której nie musiałaby się wstydzić.
"Czy Polacy chcą za wiele? Nie" - mówił Tusk. Według niego, Polakom potrzeba "normalności i przyzwoitości". Marzenia Polaków - powiedział Tusk - spełnią się pod warunkiem, że Polska będzie wolna i solidarna. W Polsce - mówił szef PO - będzie się żyło lepiej dopiero wtedy, gdy "nikt już nigdy w Polsce nie przeciwstawi jednego Polaka drugiemu Polakowi".
"Rządzić Polską powinni ludzie, którzy pamiętają być może najważniejszą dla Polaków papieską lekcję, że solidarność, to nigdy jeden przeciw drugiemu. Nie ma solidarności bez miłości" - powiedział Tusk na Placu Zamkowym w Warszawie. "My tę lekcję pamiętamy" - podkreślił.
Lider PO oświadczył, że jego partia chce zdobyć władzę, aby rozwiązywać problemy zwykłych ludzi, a nie toczyć wojny polityczne. "Chcemy nowych wyborów, chcemy lepszego rządu" - wołał Tusk.
"Czy przyszliśmy tutaj, aby komukolwiek okazywać nienawiść?" - pytał z kolei Jan Rokita uczestników "Błękitnego marszu". "Nie!" - odpowiadali zebrani. "Czy przyszliśmy tutaj, aby komukolwiek okazać pogardę, albo obrzucić wyzwiskami?" - pytał lider PO. "Nie!" - wołali zgromadzeni na Placu Zamkowym.
Rokita nawiązał też do słów premiera Jarosława Kaczyńskiego z wiecu w Stoczni Gdańskiej o tym, że rządzący nie cofną się nawet, "jeśli będzie się zbierało na ulicach otumanionych ludzi", by przeciw nim wstępowali.
"Odpowiedzmy panu premierowi, czy my dziś tu jesteśmy otumanionym tłumem wrogów Polski" - pytał Rokita. "Nie!" - odpowiadali uczestnicy "Błękitnego marszu". "Tak, panie premierze, niech pan usłyszy tę odpowiedź" - mówił Rokita. Podkreślił, że w manifestacji PO wzięli udział ludzie, którzy z jednej strony chcieli pokazać sprzeciw wobec obecnej władzy, a z drugiej okazać wielką nadzieję na lepszą przyszłość.
"Przywiódł nas tutaj sprzeciw wobec kłamstwa, wobec tego, że w dzisiejszej Polsce rządzący śladem najgorszych wzorów z przeszłości zaczęli wysokie ceny i podatki nazywać +Polską solidarną+, a korupcję - moralną rewolucją. To budzi nasz sprzeciw" - mówił Rokita.
Ale - podkreślił - uczestnicy "Błękitnego Marszu" nie jechaliby z całego kraju jedynie po to, aby wyrazić sprzeciw. Kieruje nimi obok sprzeciwu - mówił - także wielka nadzieja na lepsze życie wszystkich Polaków. "Celem polityki jest lepsze życie zwykłych ludzi" - powiedział Rokita.
Zaapelował do uczestników "Błękitnego Marszu", aby nigdy nie uwierzyli w to, że korupcja jest stałym elementem polskiej polityki, że władza musi być nieuczciwa. "Chcę prosić każdego z was o to, byście nigdy nie uwierzyli, że w polskim życiu publicznym można korupcję nazywać negocjacjami, abyście nigdy nie uwierzyli, że korupcja jest stałym elementem polskiej polityki, to jest nieprawda!" - powiedział Rokita.
"Chcę każdego z was prosić, abyście nigdy nie dali się przekonać, że każda władza i tak wprowadzi wyższe podatki i spowoduje wyższe ceny i większe zamieszanie, to jest też nieprawda nigdy w to nie uwierzcie, tylko czyni to zła władza" - podkreślił.
Prosił też zgromadzonych, aby w obliczu wielkiej zmiany - która według niego - za chwilę w Polsce nastąpi, "nigdy nie utracili wiary w to, że w Polsce jest możliwa przyzwoita polityka, godziwi ludzie u władzy, możliwa jest uczciwość rządzących, niskie podatki i niskie ceny".
Z kolei senator PO Stefan Niesiołowski powiedział, że PO proponuje przyspieszone wybory, bo obecnie nie ma już innego wyjścia. Po roku tumultu - mówił Niesiołowski - naród powinien się wypowiedzieć.
Senator PO zauważył, że ostatnie doniesienia wskazują, iż koalicja PiS-LPR i Samoobrony może powrócić, dlatego zwrócił się do Jarosława Kaczyńskiego: "Panie premierze! Niech pan nie wciąga tej flagi na złamany maszt". Zebrani przyjęli ten apel owacją. Lider PO Donald Tusk nazwał zaś Niesiołowskiego "najszlachetniejszym polskim recydywistą".
W opinii wicemarszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, "Błękitny marsz" przeszedł trasę, którą często pokonywały demonstracje w latach 80. "Żądamy wolnych i wcześniejszych wyborów, a więc żądamy tego, czego w latach 80. Chcemy Polski, której nie będziemy się wstydzić" - wołał Komorowski.
Po wystąpieniach liderów PO dla zebranych zagrali muzycy rockowi: Paweł Kukiz z zespołu Piersi i Tomek Lipiński, lider zespołów Brygada Kryzys i Tilt. Wiec zakończył się odśpiewaniem hymnu narodowego.
Marsz przebiegł bez zakłóceń. W pewnym momencie jego uczestnicy napotkali kilkudziesięciu manifestantów z antyglobalistycznych organizacji Młodych Socjalistów i Pracowni Demokratycznej. "Ani kaczor, ani Donald" - skandowali antyglobaliści. W odpowiedzi usłyszeli od działaczy Platformy okrzyki: "Donald Tusk" i "Precz z komuną".
Na trasie "Błękitnego marszu" znalazły się też młode działaczki PiS, które chciały poczęstować liderów PO jabłkami. Nie udało im się jednak dotrzeć do celu, bo zostały odsunięte przez siły porządkowe. Zainteresowanie zebranych wzbudzał towarzyszący jednemu z manifestantów pies, seter szkocki z dwiema gumowymi kaczkami zawieszonymi na szyi.
pap, ss