Tomasz Adamek obronił tytuł bokserskiego mistrza świata WBC w wadze półciężkiej. Pokonał na punkty Australijczyka Paula Briggsa. Podczas tej samej gali w Chicago porażki doznał Maciej Zegan.
Stawką walki w kategorii lekkiej było prawo rywalizowania o pas mistrzowski IBF.
Werdykt w rewanżowej konfrontacji Adamka z Briggsem nie był jednogłośny - jeden sędzia ogłosił remis 113:113, a dwaj inni orzekli zwycięstwo polskiego pięściarza - 115:111 i 114:112. Polak zwyciężył, mimo że w ringu stracił dwa punkty - raz po nokdaunie (był liczony w pierwszym starciu), a potem za cios poniżej pasa (w dziewiątej rundzie).
Gala w Chicago przypominała widowisko sprzed niemal półtora roku, które odbyło się w tym samym mieście. W maju 2005 roku Adamek zdobył wakujący tytuł WBC, pokonując także niejednomyślną decyzją sędziów Briggsa. Wówczas pojedynek był jednak bardziej krwawy, mimo że i teraz obaj kończyli bój z rozbitymi lewymi łukami brwiowymi.
Analogii było więcej. Kilkanaście miesięcy temu polscy kibice mieli okazję zobaczyć w ringu drugiego rodaka - Andrzeja Gołotę. Przegrał on jednak z kretesem, po zaledwie 53 sekundach, z Lamonem Brewsterem (USA). Stawką był pas WBO w wadze ciężkiej. Tym razem w Chicago boksował Zegan. Pojedynek z Amerykaninem Nate'em Campbellem miał rozstrzygnąć, który z nich w niedalekiej przyszłości stanie przed szansą zdobycia tytułu IBF w kat. lekkiej.
Zegan, prywatnie wieloletni przyjaciel Adamka, w odróżnieniu od mistrza świata WBC, zaprezentował się znacznie poniżej możliwości i oczekiwań. W pierwszej i szóstej rundzie był liczony, a werdykt - 107:119, 109:118, 106:120 nie pozostawia złudzeń, że Campbell był zdecydowanie lepszy.
Boksujący później Adamek również nie zachwycił, miał kryzys w połowie pojedynku, jednak potrafił zwyciężyć. Bardzo dobrze spisał się w dwóch ostatnich rundach, które wygrał na kartach punktowych wszystkich sędziów. Nie wykluczone, że gdyby nie świetny finisz Polaka, pojedynek zakończyłby się remisem, który i tak przedłużyłby panowanie Adamka.
Na tej samej gali tytuł WBA w wadze ciężkiej obronił rosyjski kolos (213 cm wzrostu, ok. 150 kg wagi) Nikołaj Wałujew. Pokonał przez techniczny nokaut w 11. rundzie Amerykanina - Monte Barretta.
pap, ss
Werdykt w rewanżowej konfrontacji Adamka z Briggsem nie był jednogłośny - jeden sędzia ogłosił remis 113:113, a dwaj inni orzekli zwycięstwo polskiego pięściarza - 115:111 i 114:112. Polak zwyciężył, mimo że w ringu stracił dwa punkty - raz po nokdaunie (był liczony w pierwszym starciu), a potem za cios poniżej pasa (w dziewiątej rundzie).
Gala w Chicago przypominała widowisko sprzed niemal półtora roku, które odbyło się w tym samym mieście. W maju 2005 roku Adamek zdobył wakujący tytuł WBC, pokonując także niejednomyślną decyzją sędziów Briggsa. Wówczas pojedynek był jednak bardziej krwawy, mimo że i teraz obaj kończyli bój z rozbitymi lewymi łukami brwiowymi.
Analogii było więcej. Kilkanaście miesięcy temu polscy kibice mieli okazję zobaczyć w ringu drugiego rodaka - Andrzeja Gołotę. Przegrał on jednak z kretesem, po zaledwie 53 sekundach, z Lamonem Brewsterem (USA). Stawką był pas WBO w wadze ciężkiej. Tym razem w Chicago boksował Zegan. Pojedynek z Amerykaninem Nate'em Campbellem miał rozstrzygnąć, który z nich w niedalekiej przyszłości stanie przed szansą zdobycia tytułu IBF w kat. lekkiej.
Zegan, prywatnie wieloletni przyjaciel Adamka, w odróżnieniu od mistrza świata WBC, zaprezentował się znacznie poniżej możliwości i oczekiwań. W pierwszej i szóstej rundzie był liczony, a werdykt - 107:119, 109:118, 106:120 nie pozostawia złudzeń, że Campbell był zdecydowanie lepszy.
Boksujący później Adamek również nie zachwycił, miał kryzys w połowie pojedynku, jednak potrafił zwyciężyć. Bardzo dobrze spisał się w dwóch ostatnich rundach, które wygrał na kartach punktowych wszystkich sędziów. Nie wykluczone, że gdyby nie świetny finisz Polaka, pojedynek zakończyłby się remisem, który i tak przedłużyłby panowanie Adamka.
Na tej samej gali tytuł WBA w wadze ciężkiej obronił rosyjski kolos (213 cm wzrostu, ok. 150 kg wagi) Nikołaj Wałujew. Pokonał przez techniczny nokaut w 11. rundzie Amerykanina - Monte Barretta.
pap, ss