Około dwóch tysięcy ludzi przybyło na cmentarz Trojekurowski w Moskwie, aby odprowadzić w ostatnią drogę Annę Politkowską, dziennikarkę opozycyjnej "Nowej Gaziety", zastrzeloną w minioną sobotę w centrum stolicy Rosji.
Politkowską, autorkę kilku książek o współczesnej Rosji, w tym o wojnie w Czeczenii i autorytarnej polityce prezydenta Władimira Putina, żegnali bliscy, przyjaciele, dziennikarze, obrońcy praw człowieka, twórcy kultury, czytelnicy i zwykli moskwianie.
Zabrakło natomiast przedstawicieli najwyższych władz - rząd reprezentował jedynie wiceminister kultury Leonid Nadirow.
Hołd zamordowanej złożyli m.in. liderzy organizacji pozarządowych i przywódcy demokratycznych ugrupowań politycznych, w tym Ludmiła Aleksiejewa z Moskiewskiej Grupy Helsińskiej, Grigorij Jawliński z partii Jabłoko, Nikita Biełych z Sojuszu Sił Prawicy i Władimir Ryżkow z Partii Republikańskiej.
Przybyli też przedstawiciele kół gospodarczych, w tym prezes koncernu elektroenergetycznego RAO JES Anatolij Czubajs, a także zagraniczni dyplomaci akredytowani w Moskwie. Wśród nich byli reprezentanci ambasady RP.
Zgodnie z wolą rodziny zamordowanej, która nie chciała, aby pogrzeb przekształcił się w wiec polityczny, przemówienia nad otwartą trumną ograniczono do minimum. Głos zabrali m.in. córka Anny Politkowskiej - Wiera, dziekan Wydziału Dziennikarstwa Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU), którego absolwentką była Politkowska, Jasen Zasurski, oraz rzecznik praw człowieka Władimir Łukin.
Ten ostatni zaapelował do władz o ochronę dziennikarzy w Rosji. "Uczestniczymy w niekończących się pożegnaniach z najlepszymi, najbardziej utalentowanymi ludźmi" - zauważył Łukin. W ostatnich 15 latach w Rosji zamordowano 261 dziennikarzy.
Wiele osób, które pragnęły pożegnać Annę Politkowską, miało poważne problemy z dojazdem na cmentarz, znajdujący się na zachodnich obrzeżach Moskwy. Milicja zablokowała bowiem ulicę, prowadzącą do domu pogrzebowego. Podjechać pod cmentarz można więc było tylko od drugiej strony nekropolii, przez wiecznie zakorkowaną moskiewską obwodnicę.
Moskiewska Karta Dziennikarzy, stowarzyszenie publicystów piszących na tematy polityczne, ostro skrytykowała we wtorek prezydenta Władimira Putina za to, że publicznie nie potępił zabójstwa Politkowskiej.
"Czy to oznacza, że głowa państwa uważa śmierć jednego z najbardziej znanych dziennikarzy Rosji za niewiele znaczące wydarzenie? A może stosunek osobistości oficjalnych do działalności Anny Politkowskiej był tak nieprzyjazny, że jej śmierć od kul zabójcy nie wywołuje żalu?" - pytają rosyjscy dziennikarze.
Podkreślają oni, że traktują zabójstwo Politkowskiej jako "bezpośrednie wyzwanie, rzucone całemu dziennikarstwu rosyjskiemu". "Los naszej koleżanki - to potwierdzenie, że dziennikarze nie ulegający presji, gardzący autocenzurą i uczciwie wykonujący swój zawód narażeni są na poważne, a w wypadku Anny Politkowskiej - śmiertelne ryzyko" - głosi oświadczenie.
"Jej zabójstwo nastąpiło w momencie, gdy w Rosji już prawie nikt nie mówi o Czeczenii i o prawach człowieka. Tym boleśniejsza i niepowetowana jest ta strata" - akcentują publicyści skupieni w Moskiewskiej Karcie Dziennikarzy.
pap, ab
Zabrakło natomiast przedstawicieli najwyższych władz - rząd reprezentował jedynie wiceminister kultury Leonid Nadirow.
Hołd zamordowanej złożyli m.in. liderzy organizacji pozarządowych i przywódcy demokratycznych ugrupowań politycznych, w tym Ludmiła Aleksiejewa z Moskiewskiej Grupy Helsińskiej, Grigorij Jawliński z partii Jabłoko, Nikita Biełych z Sojuszu Sił Prawicy i Władimir Ryżkow z Partii Republikańskiej.
Przybyli też przedstawiciele kół gospodarczych, w tym prezes koncernu elektroenergetycznego RAO JES Anatolij Czubajs, a także zagraniczni dyplomaci akredytowani w Moskwie. Wśród nich byli reprezentanci ambasady RP.
Zgodnie z wolą rodziny zamordowanej, która nie chciała, aby pogrzeb przekształcił się w wiec polityczny, przemówienia nad otwartą trumną ograniczono do minimum. Głos zabrali m.in. córka Anny Politkowskiej - Wiera, dziekan Wydziału Dziennikarstwa Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego (MGU), którego absolwentką była Politkowska, Jasen Zasurski, oraz rzecznik praw człowieka Władimir Łukin.
Ten ostatni zaapelował do władz o ochronę dziennikarzy w Rosji. "Uczestniczymy w niekończących się pożegnaniach z najlepszymi, najbardziej utalentowanymi ludźmi" - zauważył Łukin. W ostatnich 15 latach w Rosji zamordowano 261 dziennikarzy.
Wiele osób, które pragnęły pożegnać Annę Politkowską, miało poważne problemy z dojazdem na cmentarz, znajdujący się na zachodnich obrzeżach Moskwy. Milicja zablokowała bowiem ulicę, prowadzącą do domu pogrzebowego. Podjechać pod cmentarz można więc było tylko od drugiej strony nekropolii, przez wiecznie zakorkowaną moskiewską obwodnicę.
Moskiewska Karta Dziennikarzy, stowarzyszenie publicystów piszących na tematy polityczne, ostro skrytykowała we wtorek prezydenta Władimira Putina za to, że publicznie nie potępił zabójstwa Politkowskiej.
"Czy to oznacza, że głowa państwa uważa śmierć jednego z najbardziej znanych dziennikarzy Rosji za niewiele znaczące wydarzenie? A może stosunek osobistości oficjalnych do działalności Anny Politkowskiej był tak nieprzyjazny, że jej śmierć od kul zabójcy nie wywołuje żalu?" - pytają rosyjscy dziennikarze.
Podkreślają oni, że traktują zabójstwo Politkowskiej jako "bezpośrednie wyzwanie, rzucone całemu dziennikarstwu rosyjskiemu". "Los naszej koleżanki - to potwierdzenie, że dziennikarze nie ulegający presji, gardzący autocenzurą i uczciwie wykonujący swój zawód narażeni są na poważne, a w wypadku Anny Politkowskiej - śmiertelne ryzyko" - głosi oświadczenie.
"Jej zabójstwo nastąpiło w momencie, gdy w Rosji już prawie nikt nie mówi o Czeczenii i o prawach człowieka. Tym boleśniejsza i niepowetowana jest ta strata" - akcentują publicyści skupieni w Moskiewskiej Karcie Dziennikarzy.
pap, ab