"Fakt" podpatrzył, czym zajmują się na wyjazdowym posiedzeniu posłowie z Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Do późnej nocy wznoszą toasty. W Białowieży pochylili się nad losem Białorusinów, opróżniając kolejne kieliszki - relacjonuje dziennik. Sam środek Puszczy Białowieskiej. Powietrze przytłacza świeżością, tuż za rogiem czają się żubry. To miejsce wybrali posłowie z komisji na swój biwak. W ciągu dnia odwiedzali szkoły i muzea. A wieczorem? Nareszcie można zajechać do luksusowego pensjonatu i zaszyć się w leśnej głuszy. Na stoły wjeżdżają butelki z wódką i lokalne piwo. Do tego zakąska - kiełbaski z ogniska. Gospodarzem jest szef komisji Eugeniusz Czykwin z SLD. "Polewałem, bo byłem gospodarzem" - przyznał w rozmowie z gazetą. I to właśnie on wznosił toasty. "Zdrowie naszych przyjaciół Białorusinów!" - wykrzyknął w pewnym momencie Czykwin. Z relacji gazety wynika, że w czasie tego "posiedzenia" nie pito byle czego. W butelce po skandynawskiej wódce była nalewka, którą przygotował sam Czykwin. Smakowita, bo posłowie raczyli się nią bez opamiętania - komentuje "F". Zapomnieli, że od maja nie wolno im pić alkoholu podczas wyjazdowych posiedzeń. Taki zakaz wprowadził marszałek Sejmu Marek Jurek. "Nie słyszałem o takim zakazie" - idzie w zaparte Czykwin. Nie widzi nic złego w tym, że rozpijał podległych mu posłów. Zresztą nie tylko posłów. W libacji brali też udział urzędnicy Kancelarii Sejmu, MEN oraz MSWiA - czytamy w tekście "Tak się pije na komisji".
Tak się pije na komisji
Dodano: / Zmieniono: