Posłowie zaczynają w środę prace nad budżetem. "Dziennik" rozmawia na ten temat z członkiem RPP Haliną Wasilewską-Trenkner. Przypomina ona, że od końca lat 90. parlamentarzyści nie mogą już zwiększać deficytu zapisanego w projekcie budżetu. Zwykle więc przesunięcia wydatków nie przekraczają 1 proc. ogólnej sumy. Groźne natomiast jest - według Wasilewskiej-Trenkner - to, że posłowie często dochodzą do wniosku iż resort finansów nie doszacował wpływów z podatków i wierzą, że dochody będą wyższe. Tymczasem dochody z VAT już teraz są zaplanowane zbyt optymistycznie, twierdzi ekonomistka. Poza tym rząd liczy na wysoką wypłatę z zysku NBP. Zdaniem RPP jest ona przeszacowana o 400 mln zł. Do tego dochodzą pieniądze z UE, które od przyszłego roku będą w budżecie. Według Wasilewskiej-Trenkner to bardzo utrudni jego wykonanie. Wystarczy drobne zahamowanie w tempie napływu tych funduszy, a pojawią się problemy z realizacją budżetu. Zapytana czy spodziewa się kłopotów, rozmówczyni "Dziennika" odpowiada twierdząco. Jej zdaniem budżet jest pogmatwany i będzie wyjątkowo trudny w realizacji. Rząd planuje, że w przyszłym roku będzie 3 mld zł wpływów z prywatyzacji i te pieniądze pójdą na sfinansowanie deficytu budżetowego. Nie wiem z czego wynikają tak optymistyczne szacunki. W tym roku ledwo dobijemy do miliarda - mówi Wasilewska-Trenkner w tekście "Budżet pełen napięć".
Budżet pełen napięć
Dodano: / Zmieniono: