Białoruś to nie tylko architektura z czasów budowania "świetlanej przyszłości", miasta z betonowych płyt przystrojone pomnikami Lenina czy zapomniane osiedla, w których wciąż straszy duch komunizmu.
Cierpliwy turysta znajdzie tu zabytki sakralne mogące rywalizować z kościołami Paryża i przyrodę niekiedy bardziej dziką niż na Alasce.
Historia Białorusi nie zaczyna się od carskiej twierdzy, na którą turyści natykają się przy wjeździe do Brześcia. Najstarszą pamiątką na zachodzie kraju jest licząca 700 lat wieża w Kamieńcu, położonym 28 km na północny wschód od Brześcia. Tutaj właśnie przebiegały niegdyś granice białoruskiego państwa.
Wjeżdżając do Grodna, trafiamy do jednego z głównych miast Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W pobliskim Mirze znajduje się gotycki zamek wzniesiony przez białoruskich magnatów Iliniczów na przełomie XV i XVI wieku. Został on później przejęty przez Radziwiłłów, którzy powiększyli i tak już olbrzymią budowlę, dodając sale balowe i pokoje dla gości. Dziś odnowiony zabytek jest najczęściej odwiedzanym obiektem na Białorusi. Z pałacem w niedalekim Nieświeżu wiąże go legenda o istnieniu podziemnego przejścia łączącego obie rezydencje. W 1812 r., tuż przed nadejściem wojsk rosyjskich, podwładni Radziwiłłów rzekomo schowali tam całe złoto rodu i zniszczyli właz. Do dziś nie odnaleziono skarbu ważącego ponoć ponad tonę. W 1997 r. prezydent Aleksander Łukaszenka podjął próbę odszukania złota, lecz gdy informacja o tym przedostała się do prasy, szybko zaniechał tych planów.
Należy też odwiedzić Nowogródek, pierwszą stolicę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Z pałacu, który był tutejszym Wawelem, zostały jedynie połówki dwóch wież. Zachowała się natomiast prawosławna cerkiew z XVI wieku oraz niewiele młodszy kościół postawiony na miejscu świątyni ufundowanej przez księcia Witolda pod koniec XIV stulecia. Właśnie tu odbył się ślub króla Jagiełły z księżniczką Zofią Holszańską. Tutaj również ochrzczono Adama Mickiewicza, którego muzeum znajduje się w tym mieście.
Planując podróż, trzeba pamiętać o miasteczku Głębokie na Witebszczyźnie. W drodze powrotnej z Moskwy zatrzymał się tu Napoleon i pożałował, że nie może zabrać głębockiego kościoła Karmelitów do Paryża. "Katedra Notre Dame nie wstydziłaby się, mając go obok siebie" - powiedział podobno. Prawdziwym zaskoczeniem będzie też widok monastyru Bazylianów z połowy XVIII stulecia. Przed II wojną światową stacjonowała tu polska kawaleria. Władza sowiecka ulokowała w monastyrze NKWD i piwnice zapełniła skazańcami. W czasie niemieckiej okupacji mieścił się tu obóz koncentracyjny. Dziś to zwykłe więzienie; w celach zakonników przebywają złodzieje i mordercy.
Po wyprawie historycznej konieczny jest wypoczynek, najlepiej nad jeziorem Naracz na północy kraju. To miejsce uchodzi za perłę Białorusi. Całkiem nieźle rozwinięta baza hotelowa sprawia, że co roku przyjeżdżają tu tysiące wczasowiczów. Nawet Łukaszenka kazał zwodować tu swój statek. Woli jednak Krym, a na statku dyskoteki urządzają aktywiści z proprezydenckiej organizacji młodzieżowej. Kto nie chce ich spotkać, niech wyruszy na Pojezierze Brasławskie na Witebszczyźnie, które przypomina Mazury. Jezioro Głubla ma klimat Loch Ness; w jego wodach od niepamiętnych czasów nie widziano żadnej ryby, a miejscowi wierzą, że mieszka w nim smok pilnujący wejścia do piekła.
Nie mniej zaskakujące jest białoruskie Polesie. W starym miasteczku Turau w powiecie żytkowiczym działa centrum turystyczne parku narodowego. Turyści mogą się wybrać na polowanie, do siedliska sów, na podglądanie żubrów czy po prostu powędkować.
Trudno uwierzyć, że tak blisko nas istnieją zakątki niemal nie tknięte przez cywilizację. Wzdłuż całego Polesia płynie Prypeć, jedna z największych rzek Białorusi. Można nią dotrzeć aż do Mozyrza w obwodzie homelskim. W czasie podróży kutrem turyści podziwiają stada wilków i ptaki niespotykane w innych częściach Europy. Globtroterzy, którzy w poszukiwaniu dzikiej przyrody jeździli do Kanady, dziś często przybywają właśnie tutaj.
Wybierając się na Białoruś, trzeba wcześniej wynająć przewodnika. Dzięki temu unikniemy nieprzyjemnych sytuacji, a wypoczynek nie zmieni się w koszmar. - Trzeba znaleźć takiego, żeby nie był "radziecki". W przeciwnym razie zamiast historii Białorusi usłyszymy historię wielkich dziejów Rosji na tym terenie, a zabytki będą sławne tylko dlatego, że stacjonowali w nich carscy wysłannicy - ostrzega Wasil Gryń, szef firmy turystycznej Belfer.
Historia Białorusi nie zaczyna się od carskiej twierdzy, na którą turyści natykają się przy wjeździe do Brześcia. Najstarszą pamiątką na zachodzie kraju jest licząca 700 lat wieża w Kamieńcu, położonym 28 km na północny wschód od Brześcia. Tutaj właśnie przebiegały niegdyś granice białoruskiego państwa.
Wjeżdżając do Grodna, trafiamy do jednego z głównych miast Rzeczypospolitej Obojga Narodów. W pobliskim Mirze znajduje się gotycki zamek wzniesiony przez białoruskich magnatów Iliniczów na przełomie XV i XVI wieku. Został on później przejęty przez Radziwiłłów, którzy powiększyli i tak już olbrzymią budowlę, dodając sale balowe i pokoje dla gości. Dziś odnowiony zabytek jest najczęściej odwiedzanym obiektem na Białorusi. Z pałacem w niedalekim Nieświeżu wiąże go legenda o istnieniu podziemnego przejścia łączącego obie rezydencje. W 1812 r., tuż przed nadejściem wojsk rosyjskich, podwładni Radziwiłłów rzekomo schowali tam całe złoto rodu i zniszczyli właz. Do dziś nie odnaleziono skarbu ważącego ponoć ponad tonę. W 1997 r. prezydent Aleksander Łukaszenka podjął próbę odszukania złota, lecz gdy informacja o tym przedostała się do prasy, szybko zaniechał tych planów.
Należy też odwiedzić Nowogródek, pierwszą stolicę Wielkiego Księstwa Litewskiego. Z pałacu, który był tutejszym Wawelem, zostały jedynie połówki dwóch wież. Zachowała się natomiast prawosławna cerkiew z XVI wieku oraz niewiele młodszy kościół postawiony na miejscu świątyni ufundowanej przez księcia Witolda pod koniec XIV stulecia. Właśnie tu odbył się ślub króla Jagiełły z księżniczką Zofią Holszańską. Tutaj również ochrzczono Adama Mickiewicza, którego muzeum znajduje się w tym mieście.
Planując podróż, trzeba pamiętać o miasteczku Głębokie na Witebszczyźnie. W drodze powrotnej z Moskwy zatrzymał się tu Napoleon i pożałował, że nie może zabrać głębockiego kościoła Karmelitów do Paryża. "Katedra Notre Dame nie wstydziłaby się, mając go obok siebie" - powiedział podobno. Prawdziwym zaskoczeniem będzie też widok monastyru Bazylianów z połowy XVIII stulecia. Przed II wojną światową stacjonowała tu polska kawaleria. Władza sowiecka ulokowała w monastyrze NKWD i piwnice zapełniła skazańcami. W czasie niemieckiej okupacji mieścił się tu obóz koncentracyjny. Dziś to zwykłe więzienie; w celach zakonników przebywają złodzieje i mordercy.
Po wyprawie historycznej konieczny jest wypoczynek, najlepiej nad jeziorem Naracz na północy kraju. To miejsce uchodzi za perłę Białorusi. Całkiem nieźle rozwinięta baza hotelowa sprawia, że co roku przyjeżdżają tu tysiące wczasowiczów. Nawet Łukaszenka kazał zwodować tu swój statek. Woli jednak Krym, a na statku dyskoteki urządzają aktywiści z proprezydenckiej organizacji młodzieżowej. Kto nie chce ich spotkać, niech wyruszy na Pojezierze Brasławskie na Witebszczyźnie, które przypomina Mazury. Jezioro Głubla ma klimat Loch Ness; w jego wodach od niepamiętnych czasów nie widziano żadnej ryby, a miejscowi wierzą, że mieszka w nim smok pilnujący wejścia do piekła.
Nie mniej zaskakujące jest białoruskie Polesie. W starym miasteczku Turau w powiecie żytkowiczym działa centrum turystyczne parku narodowego. Turyści mogą się wybrać na polowanie, do siedliska sów, na podglądanie żubrów czy po prostu powędkować.
Trudno uwierzyć, że tak blisko nas istnieją zakątki niemal nie tknięte przez cywilizację. Wzdłuż całego Polesia płynie Prypeć, jedna z największych rzek Białorusi. Można nią dotrzeć aż do Mozyrza w obwodzie homelskim. W czasie podróży kutrem turyści podziwiają stada wilków i ptaki niespotykane w innych częściach Europy. Globtroterzy, którzy w poszukiwaniu dzikiej przyrody jeździli do Kanady, dziś często przybywają właśnie tutaj.
Wybierając się na Białoruś, trzeba wcześniej wynająć przewodnika. Dzięki temu unikniemy nieprzyjemnych sytuacji, a wypoczynek nie zmieni się w koszmar. - Trzeba znaleźć takiego, żeby nie był "radziecki". W przeciwnym razie zamiast historii Białorusi usłyszymy historię wielkich dziejów Rosji na tym terenie, a zabytki będą sławne tylko dlatego, że stacjonowali w nich carscy wysłannicy - ostrzega Wasil Gryń, szef firmy turystycznej Belfer.