Nowelizację samorządowej ordynacji wyborczej, zakładającą blokowanie list, zaskarżyli do TK posłowie PO, SLD i PSL. Wnioskodawcy zaskarżyli także tryb uchwalenia nowelizacji oraz wprowadzenie krótszego niż 14 dni vacatio legis, czyli okresu między ogłoszeniem ustawy a jej wejściem w życie.
Jak powiedział sędzia TK Jerzy Stępień, uzasadniając orzeczenie, trudno przesądzić, którym komitetom wyborczym sprzyjać będzie nowo wprowadzony sposób rozdziału mandatów w wyborach samorządowych. Według niego, "istotne jest, aby regulacja odnosząca się do rozdziału mandatów była wystarczająco wcześnie znana rywalizującym podmiotom wyborczym".
Podkreślił jednocześnie, że częste zmiany prawa wyborczego nie sprzyjają kształtowaniu się stabilnych reguł życia politycznego, podnoszeniu kultury prawnej, mogą też powodować brak zainteresowania obywateli życiem publicznym.
Zgodnie z nowelizacją, minimum dwa komitety wyborcze mogą utworzyć grupę list (blok) i zawrzeć umowę o wspólnym podziale mandatów. Zdaniem autorów skargi do TK, preferencje uzyskiwane przez przystąpienie do bloku naruszają konstytucyjną zasadę równości wyborów gwarantującą równą siłę głosu każdego wyborcy. W ich ocenie, grupowanie list deformuje wynik wyborczy, bo może prowadzić do znacznej nadreprezentacji najsilniejszego ugrupowania wchodzącego w skład bloku.
Stępień zwrócił uwagę, że ugrupowania, które utworzą bloki, mogą rzeczywiście liczyć na zagospodarowanie większej części głosów wyborców. "Blokowanie list prowadzi do zagospodarowania także tych głosów, które w sensie politycznym nie były dotąd efektywne, bo ich oddanie na dane ugrupowanie nie wpływało na przydzielenie kolejnego mandatu" - mówił sędzia. Jednak, według TK, w bloku list nie można mówić "o zawłaszczeniu na swoją korzyść głosów oddanych na słabszych partnerów".
"Tzw. blokowanie list jest całkowicie dobrowolne i możliwe w odniesieniu do wszystkich uczestniczących w wyborach komitetów wyborczych" - przypomniał sędzia Stępień. Przypomniał, że blokowanie list funkcjonowało w pierwszych wolnych wyborach do Sejmu w 1991 r.
Według Trybunału, trudno uznać za trafny argument wnioskodawców, że mamy do czynienia ze spotęgowanym efektem deformacji wyniku wyborczego ze względu na to, że do wyniku bloku będzie się wliczały głosy oddane także na ten komitet, który nie przekroczył 5 proc. progu i nie będzie uczestniczył w podziale mandatów.
"W rzeczywistości to raczej wprowadzenie progów wyborczych wiedzie do deformacji proporcjonalnego efektu wyniku wyborów" - powiedział Stępień.
Stępień powiedział, że zawsze matematyczne metody przeliczania głosów na mandaty łączą się z efektem pewnego odchylenia od czysto proporcjonalnego wyniku wyborów. Czasem - zaznaczył - jest to na rzecz ugrupowań silniejszych, czasem słabszych, w zależności od metody.
"Wybór metody a więc i skutku zależy od ustawodawcy. Jakiegokolwiek wyboru nie dokonałby, zawsze będzie on dla określonych aktorów gry wyborczej korzystniejszy lub mniej korzystny. Brak tu idealnego neutralnego rozwiązania" - powiedział Stępień.
Dlatego - podkreślił - trudno dokonanie wyboru określonej matematycznej metody ustalanie wyników wyborów traktować jako element współdecydujący o naruszeniu konstytucyjnej zasady równości wobec prawa. Stępień dodał, że zastosowane w ordynacji metody d'Hondta i St.Lague'a są stosowane od lat w Polsce, a także powszechnie w Europie, podobnie jak i progi wyborcze.
"Rozwiązania przyjęte w tym zakresie w nowelizacji samorządowej ordynacji wyborczej nie wpływają na naruszenie zasady równych praw wyborczych obywateli w żadnym zakresie. Głos każdego wyborcy ma taką samą wartość, a sposób jego przeliczania na mandaty jest uzależniony od reguł mających zastosowanie wobec wszystkich uczestniczących w wyborach komitetów" - powiedział
W kwestii krótkiego 7-dniowego vacatio legis TK ocenił, że nowelizacja nie naruszyła porządku czynności wyborczych zawartych w kalendarzu wyborczym, bo weszła w życie w tym samym dniu co rozporządzenie premiera zawierające ten kalendarz.
Trybunał zwrócił uwagę, że czas na zawiadomienie komisji wyborczych o stworzeniu bloku był do 18 października, komitety miały więc 42 dni (od 6 września czyli daty ogłoszenia noweli) na zapoznanie się z nowymi przepisami i podjęcie decyzji. TK uznał, że nowelizacja nie zmieniła w istotny sposób zasad głosowania przez wyborców, w tym sensie zatem dłuższe lub krótsze vacatio legis nie ograniczyło ich praw obywatelskich, w tym wyborczych.
Jednocześnie jednak Trybunał przyjął stanowisko na przyszłość w kwestii vacatio legis ustaw wprowadzających zmiany w prawie wyborczym.
Stępień poinformował, że TK stoi na stanowisku, że w przypadku istotnych zmian w prawie wyborczym - dotyczących np. granic okręgów, progów wyborczych, metod ustalania wyników wyborów - niezbędne jest 6-miesięczny termin między ogłoszeniem ustawy, a jej wejściem w życie.
"Oznacza to, że wszystkie nowelizacje prawa wyborczego w przyszłości konfrontowane będą przez TK z tak właśnie rozumianą zasadą demokratycznego państwa prawnego, w której mieści się takie właśnie określenie vacatio legis dla wyborów" - mówił.
Sędzia sprawozdawca podkreślił też, że TK nie jest w stanie stwierdzić, w jakim stopniu przepisy nowelizacji wpłyną na zjawisko upartyjnienia samorządów.
Troje sędziów, którzy zgłosili zdanie odrębne do orzeczenia TK podkreślało, że nie zaistniały okoliczności, które mogłyby usprawiedliwić jedynie 7-dniowe vacatio legis noweli ordynacji. Według nich, w sprawach tak ważnych należy wydłużać, a nie skracać okres pomiędzy uchwaleniem ustawy a jej wejściem w życie. Chodzi o to, by zarówno wyborcom, jak i społecznościom lokalnym, dać czas potrzebny na dostosowanie się do nowych warunków.
Marek Safjan i Ewa Łętowska zwrócili ponadto uwagę, że uchwaleniu nowelizacji nie towarzyszyła żadna forma konsultacji społecznych - odwołano wysłuchanie publiczne, nie zastępując go inną formą dialogu ze społeczeństwem, niezbędnego w pracach nad ordynacją. Prezes Trybunału podkreślił, że taki tryb prac jest niezgodny z preambułą konstytucji, zasadą demokratycznego państwa prawa i konstytucyjnym sformułowaniem, że władza zwierzchnia w Polsce należy do narodu.
Jerzy Stępień przyznał na konferencji prasowej, że TK miał zastrzeżenia do vacatio legis nowelizacji i pewne zastrzeżenia dla trybu jej uchwalenia. Dodał jednak, że sędziowie TK próbowali wyobrazić sobie, co by się działo, gdyby Trybunał orzekł, że nowelizacja jest niezgodna z konstytucją ze względu na nieodpowiednie vacatio legis.
"Zdaniem większości, spowodowałoby to zbyt duże zakłócenie w funkcjonowaniu państwa, a nawet pewne obawy jak wyglądałby samorząd po wyborach" - powiedział Stępień. Jak dodał, mogłoby dojść np. do takiej sytuacji, w której funkcjonowaliby wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast wybrani w bezpośrednich wyborach, a nie byłoby prawidłowo wybranych rad gmin.
Dlatego - zaznaczył Stępień - sędziowie zastanawiali się, czy TK po prostu "nie wypuściłby dżina z butelki", gdyby orzekł niekonstytucyjność nowelizacji ordynacji ze względu na nieprawidłowe vacatio legis.
Witold Gintowt-Dziewałtowski (SLD), który w piątek rano w imieniu wnioskodawców zwrócił się o orzeczenie sprzeczności z konstytucją przepisów nowych przepisów, mówił że nowelizacja jest "sprzeczna z interesem publicznym i nie służy poprawie prawa wyborczego".
Za "niedopuszczalne" uznał zmienianie ordynacji wyborczej na miesiąc przed wyborami samorządowymi. Argumentował, że taka zmiana prowadzi do dezinformacji wyborców i może spowodować znaczące zmniejszenie frekwencji wyborczej.
Zaznaczył, że nowelę uchwalono bez konsultacji społecznych. Jak dodał, odwołano - w sposób sprzeczny z regulaminem Sejmu - wysłuchanie publiczne, zarządzone przez sejmową komisję samorządu terytorialnego.
Andrzej Dera (PiS) w imieniu marszałka Sejmu mówił, że przepisy nowelizacji są zgodne z ustawą zasadniczą. Zastępca prokuratora generalnego Przemysław Piątek złożył wniosek o umorzenie postępowania przez Trybunał.
Zdaniem Dery, nieupoważnione są zarzuty, że grupowanie list wyborczych prowadzi do upolitycznienia samorządów i daje preferencje najsilniejszym ugrupowaniom. Według niego, jeżeli traktować politykę jako działanie na rzecz dobra wspólnego, to nie można mówić, że upolitycznienie jest czymś złym. Poseł PiS nie zgodził się też z argumentami, że blokowanie list preferuje najsilniejsze ugrupowania.
Podczas rozprawy powstał spór, czy TK powinien uwzględnić opinię marszałka Sejmu Marka Jurka. Posłowie opozycji, którzy zaskarżyli nowelę ordynacji, wnieśli o wycofanie z postępowania przed TK tej opinii jako nieuprawnionej. Doręczyli Trybunałowi opinię sejmowej komisji ustawodawczej, w której orzekła ona o niekonstytucyjności przepisów noweli. Tymczasem według opinii marszałka Sejmu, nowe rozwiązania są zgodne z konstytucją i takie właśnie stanowisko prezentował Dera przed Trybunałem.
Według posłów opozycji, opinia komisji ustawodawczej jest wiążąca dla marszałka, jego przedstawiciel nie może zatem występować przed Trybunałem z opinią przeciwną. Dera ocenił natomiast, że opinia komisji ustawodawczej nie jest wiążąca dla marszałka Sejmu.
Wszystkie strony występujące przed TK wyraziły opinię, że gdyby Trybunał uznał przepisy noweli za niekonstytucyjne, to wybory mogłyby odbyć się w ustalonym terminie, czyli 12 listopada, ale według "starej" ordynacji.
pap, ab