"W Warszawie wyprowadzono pieniądze"

"W Warszawie wyprowadzono pieniądze"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Posłanka PO Julia Pitera uważa, że ze stołecznego ratusza wyprowadzano pieniądze. Przedstawiła dokumenty, które - w jej opinii - świadczą o tym, że działo się to w Warszawskim Ośrodku Sportu i Rekreacji, gdy jego dyrektorem był obecny minister sportu Tomasz Lipiec.
Po południu minister złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posłankę PO.

Dokumenty, które otrzymała PAP, to umowy na wykonanie prac: prowadzenie zajęć sportowo-rekreacyjnych przez 28 dni, prowadzenie szkółki tenisowej na okres 25 dni czy utrzymanie czystości i nadzór nad samochodami.

Podpisy, które składali na nich zleceniobiorcy, znacznie się różnią od siebie, mimo że - jak zwraca uwagę Pitera - podpisywała je teoretycznie ta sama osoba. Na przykład: to samo nazwisko na jednej umowie napisano drukowanymi literami, a na innej widnieje skrócony podpis. Umowy te zawarto na sumę 29 135 zł.

"To oznacza, że wyprowadzano pieniądze. Umowy są fikcyjne. Przychodzili do mnie urzędnicy i informowali, że ten proceder ma miejsce. Podpisywano je na osoby podstawione" - ocenia Pitera, dodając, że nie wie, kto to robił. "Nasuwa się też pytanie o nadzór w mieście. Co pan Lipiec jako dyrektor robił, jeżeli nie nadzorował podległych sobie instytucji?" - pytała posłanka.

Premier Jarosław Kaczyński powiedział dziennikarzom w piątek w Radomiu, że będzie prosił o wyjaśnienia w tej sprawie. Dodał, że nie udało mu się jeszcze skontaktować z ministrem Lipcem. "Prowadzona jest brudna kampania wyborcza. To jest zupełnie oczywiste. Wiadomo, kto mieczem wojuje, od miecza ginie" - zaznaczył.

Z kolei pełniący funkcję prezydenta Warszawy Kazimierz Marcinkiewicz poinformował, że w ratuszu od dwóch miesięcy prowadzone jest postępowanie w związku z pojawiającymi się zarzutami co do funkcjonowania Ośrodka Sportu i Rekreacji.

"Ja mam zaufanie do swoich byłych współpracowników. Myślę, że należy po prostu dotrzeć do tych osób i potwierdzić, że wykonały pracę, że pobrały za nią pieniądze. Zresztą są to umowy z ubiegłego roku i urząd skarbowy też tę sprawę rozlicza" - tłumaczył PAP w piątek minister Tomasz Lipiec.

Julia Pitera oświadczyła w piątek, że w poniedziałek złoży do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa wyprowadzenia pieniędzy.

W piątek po południu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez posłankę PO złożył Tomasz Lipiec - poinformował rzecznik prasowy ministerstwa sportu Katarzyna Doraczyńska. Minister w uzasadnieniu napisał, że z posiadanych przez niego informacji wynika, że Pitera nie dysponowała zgodą osób będących stronami umów, na ujawnienie ich danych.

Lipiec podkreślił też, że Pitera informując PAP, jakoby on ponosił odpowiedzialność za brak nadzoru, który doprowadzić miał do wyprowadzenia środków z kasy urzędu miejskiego w Warszawie poprzez fikcyjne umowy, dopuściła się pomówienia jego osoby. Informacje te, zdaniem ministra, mogą narazić go również na "utratę zaufania potrzebnego dla sprawowania stanowiska, które piastuje".

Pytana, dlaczego sprawa pojawia się akurat tuż przed II turą wyborów na prezydenta stolicy, w której zmierzą się kandydat PiS Kazimierz Marcinkiewicz i posłanka PO Hanna Gronkiewicz-Waltz, Pitera powiedziała, że to dlatego, iż urzędnicy mają dość władz Warszawy.

"Urzędnicy mają dość obecnych władz (...). Skoro jest nadzieja na zmianę władzy, to zrobią wszystko, żeby się zmieniła i dlatego będą te dokumenty przynosić, a pan Marcinkiewicz musi się z tym liczyć. Tak się dzieje w toku kampanii wyborczej w każdym demokratycznym państwie" - podkreśliła.

W czwartek, w programie "Co z tą Polską" w Polsacie, kandydatka PO na fotel prezydenta Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zasugerowała, że rządzący w stolicy politycy PiS podpisywali "fałszywe umowy". Mówiła też o możliwości "zamiatania spraw pod dywan" w ratuszu. Gronkiewicz-Waltz zapowiedziała zgłoszenie w poniedziałek sprawy do prokuratury, a dokumenty na podstawie których stawiała ten zarzut, przekazała Marcinkiewiczowi.

Marcinkiewicz poinformował na piątkowej konferencji prasowej, że przekazał prokuratorowi krajowemu dokumenty, które dostał od Gronkiewicz-Waltz.

Jak powiedział, napisał do prokuratora krajowego list, w którym poinformował go, że "publicznie, w czasie programu telewizyjnego, nie wiedząc dlaczego", otrzymał te dokumenty i przekazuje je zgodnie z prośbą pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, "która z jakichś powodów" sama nie chciała tego uczynić.

Zaznaczył, że dokumenty te znał już wcześniej i że od dwóch miesięcy w ratuszu toczy się postępowanie w związku z pojawiającymi się zarzutami co do funkcjonowania Ośrodka Sportu i Rekreacji.

Z kolei dyrektor biura kontroli wewnętrznej i audytu stołecznego ratusza Marek Trosiński powiedział, że postępowanie wyjaśniające powinno zakończyć się w ciągu dwóch tygodni. Wtedy poznamy jego wyniki.

Marcinkiewicz pytany, dlaczego dopiero teraz przekazał dokumenty prokuratorowi, podkreślił, że trzy miesiące temu przyszedł do ratusza i od dwóch miesięcy toczy się w tej sprawie postępowanie. "Jeśli jeszcze raz usłyszę, że będę cokolwiek zamiatał pod dywan, to z osobami, które wypowiadają takie słowa, spotkam się w innej sali" - dodał.

Sprawy sądowej wobec kandydatki PO na prezydenta stolicy nie wyklucza też sam Lipiec. "Przede wszystkim chcę zaapelować do pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, żeby sprecyzowała, o kogo chodzi. Jeśli to chodzi o mnie, to chcę powiedzieć, że skieruję przeciwko pani Gronkiewicz-Waltz sprawę na drogę sądową. Jest to element brudnej kampanii wyborczej" - powiedział PAP minister sportu.

W piątek, po spotkaniu z warszawskimi kupcami, Gronkiewicz-Waltz powtórzyła, że - w jej opinii - Marcinkiewicz jako członek PiS-u i "osoba niesamodzielna jako polityk, podległa Jarosławowi Kaczyńskiemu, będzie miał trudności z rozliczeniem swojej partii". "Nie możemy brać udziału razem z PiS w koalicji, ponieważ tych problemów jest coraz więcej i coraz więcej takich materiałów dostajemy, po kolei je badamy" - dodała.

Kandydatka PO zapowiedziała, że jeśli wygra wybory, przeprowadzi audyt w stołecznym ratuszu. Na pytanie, czy odbyłby się on bez względu na to, że mógłby wykazać udział członków PO w wykrytych nieprawidłowościach odpowiedziała, że to jest bez znaczenia. "Żeby zarządzać dobrze miastem trzeba zrobić audyt zewnętrzny" - zaznaczyła.

pap, ss