Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Sośnierz został prawomocnie uniewinniony od zarzutu niegospodarności w czasie, gdy kierował Śląską Regionalną Kasą Chorych.
W środę Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał wyrok sądu I instancji w tej sprawie.
Prokuratura zarzucała Sośnierzowi, że zaniechał poszukiwania reklamodawców, chętnych do ogłaszania się na wprowadzonych przez Kasę chipowych kartach ubezpieczenia zdrowotnego, które na Śląsku zastąpiły tradycyjne książeczki zdrowia. W ten sposób - zdaniem oskarżenia - Kasa miała stracić blisko 3,3 mln zł.
W październiku ubiegłego roku Sośnierza uniewinnił Sąd Okręgowy w Katowicach. Prokuratura - która wcześniej domagała się dwóch lat więzienia w zawieszeniu, grzywny oraz zakazu sprawowania stanowisk w oddziałach NFZ - w apelacji domagała się powtórzenia procesu. Sąd odwoławczy uznał apelację za bezzasadną, a wyrok sądu I instancji - za prawidłowy.
"Według sądu apelacyjnego, rozstrzygnięcie sądu I instancji było w pełni słuszne" - powiedział przewodniczący składu orzekającego Mirosław Ziaja. Sędzia dodał, że sąd okręgowy dokonał trafnej oceny dowodów i zachowania oskarżonego w kategoriach prawno-karnych.
Sośnierz od początku procesu nie zgadzał się z prokuratorskimi zarzutami. Stał na stanowisku, że kasy chorych nie mogły prowadzić działalności gospodarczej, a taką - jego zdaniem - byłaby sprzedaż powierzchni reklamowej. Dlatego odstąpił tę powierzchnię dostawcy kart - firmie Computerland - w zamian kupując je taniej. Na karcie znalazła się reklama Grupy PZU i logo Millennium Bank.
Sąd I instancji był innego zdania - uznał że Kasa mogła sama przeprowadzić przetarg na sprzedaż powierzchni reklamowej, ale - jak zaznaczył - kiedy karty były wprowadzane, sprawa była niezwykle skomplikowana pod względem prawnym i Sośnierz "mógł zasadnie przyjąć", że byłaby to działalność gospodarcza.
Sędzia Ziaja zwrócił uwagę, że sam Sośnierz nie wniósł apelacji, więc można przyjąć, że zgodził się z wyrokiem z I instancji.
"Istotnie prawidłowa i trafna była tutaj interpretacja stosownych przepisów nieobowiązującej już ustawy o działalności gospodarczej, dokonana przez sąd okręgowy (...) Można zatem przyjąć, że (...) sprzedaż powierzchni reklamowej potencjalnym reklamodawcom nie stanowiłaby działalności gospodarczej" - powiedział Ziaja. Mógł więc zostać rozpisany odrębny przetarg na sprzedaż powierzchni reklamowej, co pozwoliłoby na powiększenie majątku Kasy - wyjaśnił.
Równie trafne było zarazem stanowisko sądu I instancji, że Sośnierz działał w stanie "usprawiedliwionej nieświadomości bezprawności", co zwalnia go od odpowiedzialności karnej. Przepisy były w różny sposób interpretowane, dyrektor Sośnierz konsultował swoją decyzję m.in. z biurem prawnym Kasy, więc nie da mu się zarzucić braku staranności - mówił sędzia Ziaja.
Sędzia wyraził wątpliwości, dlaczego prokuratura - uznając że doszło do przestępstwa - oskarżyła jedynie Sośnierza, a nie także innych członków zarządu Kasy i jej prawników. Przewodniczący składu orzekającego odniósł się też do zdania z apelacji, w którym prokurator zarzucił sądowi I instancji brak obiektywizmu. Sąd apelacyjny uznał, że było to "co najmniej wyraźnie niestosowne".
Sąd odwoławczy tylko w niewielkim stopniu zmienił wyrok z I instancji - umorzył postępowanie dotyczące powództwa cywilnego. Miało to jedynie formalne znaczenie, bowiem NFZ, który wcześniej występował w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego, w apelacji wycofał się z tej roli i wycofał powództwo cywilne.
Po wyroku Sośnierz powiedział dziennikarzom, że spodziewał się takiego rozstrzygnięcia. "Nigdy nie czułem się w tej sprawie winnym. Pewnie niektórym osobom zależało, żebym się okazał winnym w jakiejkolwiek sprawie, zresztą ilość dochodzeń w różnych sprawach na to wskazuje" - oświadczył.
Pytany, czy ma teraz wolną rękę do wprowadzenia kart chipowych w całym kraju, odpowiedział, że wyrok nie ma z tym żadnego związku. Na pytanie, czy w przypadku wprowadzenia kart zostanie rozpisany przetarg na powierzchnię reklamową, odpowiedział, że w świetle uzasadnienia sądu trzeba się zastanowić, czy należy, czy nie należy szukać reklamodawców. "Przyznam, że osobiście odechciało mi się cokolwiek w tym zakresie robić" - podkreślił.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w listopadzie 2001 r. na wniosek ówczesnego prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych Michała Żemojdy, który przez kilka miesięcy domagał się dymisji Sośnierza. Złożył on w prokuraturze zawiadomienie, że ŚRKCh niezgodnie z przepisami zastąpiła książeczki ubezpieczenia zdrowotnego elektronicznymi kartami chipowymi, a na ich dystrybucję wydała 2 mln zł przeznaczonych na leczenie pacjentów. Po wielu miesiącach sporu Sośnierza odwołano.
To nie jedyny proces Sośnierza. W maju Sąd Rejonowy w Katowicach orzekł, że prowadził on działalność ubezpieczeniową bez wymaganego zezwolenia - chodzi o spółkę Śląska Opieka Medyczna (ŚOM), której prezesem Sośnierz był w latach 2003-2005. Sąd uznał go za winnego, ale warunkowo umorzył wobec niego postępowanie. Po apelacji sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia.
Katowicka prokuratura badała też inną sprawę związaną z działalnością Sośnierza na stanowisku dyrektora ŚRKCh. Sprawdzała, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień w związku z przyjmowaniem przez Fundację "Zamek Chudów", prowadzoną przez Sośnierza, darowizn od firm będących kontrahentami Kasy (fundacja wyremontowała XVI-wieczny zrujnowany zamek w Chudowie). Sprawa ta została jednak umorzona ze względu na brak znamion przestępstwa.
W ostatnich wyborach Sośnierz startował do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. W okręgu katowickim uzyskał najwyższe poparcie - ponad 54 tys. głosów. Na początku tego roku, po konflikcie z politykami PO, wstąpił do klubu PiS. Przed wyborami jego nazwisko wymieniano wśród kandydatów na stanowisko ministra zdrowia, a później szefa NFZ. Prezesem Funduszu został we wrześniu tego roku.
pap, ss
Prokuratura zarzucała Sośnierzowi, że zaniechał poszukiwania reklamodawców, chętnych do ogłaszania się na wprowadzonych przez Kasę chipowych kartach ubezpieczenia zdrowotnego, które na Śląsku zastąpiły tradycyjne książeczki zdrowia. W ten sposób - zdaniem oskarżenia - Kasa miała stracić blisko 3,3 mln zł.
W październiku ubiegłego roku Sośnierza uniewinnił Sąd Okręgowy w Katowicach. Prokuratura - która wcześniej domagała się dwóch lat więzienia w zawieszeniu, grzywny oraz zakazu sprawowania stanowisk w oddziałach NFZ - w apelacji domagała się powtórzenia procesu. Sąd odwoławczy uznał apelację za bezzasadną, a wyrok sądu I instancji - za prawidłowy.
"Według sądu apelacyjnego, rozstrzygnięcie sądu I instancji było w pełni słuszne" - powiedział przewodniczący składu orzekającego Mirosław Ziaja. Sędzia dodał, że sąd okręgowy dokonał trafnej oceny dowodów i zachowania oskarżonego w kategoriach prawno-karnych.
Sośnierz od początku procesu nie zgadzał się z prokuratorskimi zarzutami. Stał na stanowisku, że kasy chorych nie mogły prowadzić działalności gospodarczej, a taką - jego zdaniem - byłaby sprzedaż powierzchni reklamowej. Dlatego odstąpił tę powierzchnię dostawcy kart - firmie Computerland - w zamian kupując je taniej. Na karcie znalazła się reklama Grupy PZU i logo Millennium Bank.
Sąd I instancji był innego zdania - uznał że Kasa mogła sama przeprowadzić przetarg na sprzedaż powierzchni reklamowej, ale - jak zaznaczył - kiedy karty były wprowadzane, sprawa była niezwykle skomplikowana pod względem prawnym i Sośnierz "mógł zasadnie przyjąć", że byłaby to działalność gospodarcza.
Sędzia Ziaja zwrócił uwagę, że sam Sośnierz nie wniósł apelacji, więc można przyjąć, że zgodził się z wyrokiem z I instancji.
"Istotnie prawidłowa i trafna była tutaj interpretacja stosownych przepisów nieobowiązującej już ustawy o działalności gospodarczej, dokonana przez sąd okręgowy (...) Można zatem przyjąć, że (...) sprzedaż powierzchni reklamowej potencjalnym reklamodawcom nie stanowiłaby działalności gospodarczej" - powiedział Ziaja. Mógł więc zostać rozpisany odrębny przetarg na sprzedaż powierzchni reklamowej, co pozwoliłoby na powiększenie majątku Kasy - wyjaśnił.
Równie trafne było zarazem stanowisko sądu I instancji, że Sośnierz działał w stanie "usprawiedliwionej nieświadomości bezprawności", co zwalnia go od odpowiedzialności karnej. Przepisy były w różny sposób interpretowane, dyrektor Sośnierz konsultował swoją decyzję m.in. z biurem prawnym Kasy, więc nie da mu się zarzucić braku staranności - mówił sędzia Ziaja.
Sędzia wyraził wątpliwości, dlaczego prokuratura - uznając że doszło do przestępstwa - oskarżyła jedynie Sośnierza, a nie także innych członków zarządu Kasy i jej prawników. Przewodniczący składu orzekającego odniósł się też do zdania z apelacji, w którym prokurator zarzucił sądowi I instancji brak obiektywizmu. Sąd apelacyjny uznał, że było to "co najmniej wyraźnie niestosowne".
Sąd odwoławczy tylko w niewielkim stopniu zmienił wyrok z I instancji - umorzył postępowanie dotyczące powództwa cywilnego. Miało to jedynie formalne znaczenie, bowiem NFZ, który wcześniej występował w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego, w apelacji wycofał się z tej roli i wycofał powództwo cywilne.
Po wyroku Sośnierz powiedział dziennikarzom, że spodziewał się takiego rozstrzygnięcia. "Nigdy nie czułem się w tej sprawie winnym. Pewnie niektórym osobom zależało, żebym się okazał winnym w jakiejkolwiek sprawie, zresztą ilość dochodzeń w różnych sprawach na to wskazuje" - oświadczył.
Pytany, czy ma teraz wolną rękę do wprowadzenia kart chipowych w całym kraju, odpowiedział, że wyrok nie ma z tym żadnego związku. Na pytanie, czy w przypadku wprowadzenia kart zostanie rozpisany przetarg na powierzchnię reklamową, odpowiedział, że w świetle uzasadnienia sądu trzeba się zastanowić, czy należy, czy nie należy szukać reklamodawców. "Przyznam, że osobiście odechciało mi się cokolwiek w tym zakresie robić" - podkreślił.
Śledztwo w tej sprawie wszczęto w listopadzie 2001 r. na wniosek ówczesnego prezesa Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych Michała Żemojdy, który przez kilka miesięcy domagał się dymisji Sośnierza. Złożył on w prokuraturze zawiadomienie, że ŚRKCh niezgodnie z przepisami zastąpiła książeczki ubezpieczenia zdrowotnego elektronicznymi kartami chipowymi, a na ich dystrybucję wydała 2 mln zł przeznaczonych na leczenie pacjentów. Po wielu miesiącach sporu Sośnierza odwołano.
To nie jedyny proces Sośnierza. W maju Sąd Rejonowy w Katowicach orzekł, że prowadził on działalność ubezpieczeniową bez wymaganego zezwolenia - chodzi o spółkę Śląska Opieka Medyczna (ŚOM), której prezesem Sośnierz był w latach 2003-2005. Sąd uznał go za winnego, ale warunkowo umorzył wobec niego postępowanie. Po apelacji sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia.
Katowicka prokuratura badała też inną sprawę związaną z działalnością Sośnierza na stanowisku dyrektora ŚRKCh. Sprawdzała, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień w związku z przyjmowaniem przez Fundację "Zamek Chudów", prowadzoną przez Sośnierza, darowizn od firm będących kontrahentami Kasy (fundacja wyremontowała XVI-wieczny zrujnowany zamek w Chudowie). Sprawa ta została jednak umorzona ze względu na brak znamion przestępstwa.
W ostatnich wyborach Sośnierz startował do Sejmu z listy Platformy Obywatelskiej. W okręgu katowickim uzyskał najwyższe poparcie - ponad 54 tys. głosów. Na początku tego roku, po konflikcie z politykami PO, wstąpił do klubu PiS. Przed wyborami jego nazwisko wymieniano wśród kandydatów na stanowisko ministra zdrowia, a później szefa NFZ. Prezesem Funduszu został we wrześniu tego roku.
pap, ss