Wiceszef Samoobrony dodał, że nie wyobraża sobie, aby Zdunowski używał jego nazwiska w rozmowie z Rutkowską. Jednocześnie stwierdził, że w czerwcu 2005 roku po zatrzymaniu Rutkowskiej przez policję w stanie nietrzeźwym, "osobiście" zwrócił się do Zdunowskiego, aby nie pełniła ona jakiejkolwiek funkcji w klubu Samoobrony i "aby miała zakaz wstępu do klubu". Jak dodał, zwrócił się także do Kancelarii Sejmu o cofnięcie sejmowej przepustki dla Rutkowskiej.
Również Zdunowski zarzucił Rutkowskiej mówienie nieprawdy, jeśli - jak zaznaczył - "to co jest napisane w +Gazecie Wyborczej+ to jest to, co pani Rutkowska powiedziała". "Żadne kontakty osobiste nie łączyły mnie z panią Rutkowską. Zostałem wmieszany w wielki magiel, który ma powodować obniżenie dobrego imienia Samoobrony i jej działaczy" - oświadczył.
Zdunowski poinformował, że w związku z tym, iż informacje "GW" powtórzyły też TVP2 i telewizja Polsat, wystąpił przeciw tym trzem mediom na drogę sądową.
Zdaniem Zdunowskiego, "seks-skandal" w Samoobronie może mieć związek z dyskusją na temat sposobu wypłacania emerytur z tzw. II filaru: "przez ZUS tak jak proponuje Samoobrona, czy prywatne firmy ubezpieczeniowe" - podkreślił.
Filipek, pytany o te sugestie Zdunowskiego ocenił, że "to wszystko wygląda w taki sposób, jakby ktoś bardzo sprytnie tym manipulował i wyreżyserował". "Wygląda to tak jakby ktoś za tym stał. Czy jest tak, nie wiem. Czy chodzi o dużych ubezpieczycieli - w żadnym razie nie mogę stwierdzić" - ocenił.
Dopytywany, czy złoży pozew do sądu przeciw Rutkowskiej, Filipek odpowiedział, że nie może tego uczynić, ponieważ "ta pani nie mówi, że ja z nią rozmawiałem".
Polityk Samoobrony nawiązał także do wyemitowanych we wrześniu przez telewizję TVN nagrań z ukrytej kamery, w których politycy PiS Adam Lipiński i Wojciech Mojzesowicz, w czasie kryzysu koalicyjnego rozmawiali z posłanką Samoobrony Renatą Beger m.in. o jej propozycji przejścia do PiS w zamian za stanowisko w Ministerstwie Rolnictwa. Mojzesowicz miał sugerować, że Filipek zgwałcił jego sekretarkę.
Jak mówił Filipek, Mojzesowicz powiedział w jednym z wywiadów prasowych, że chodziło mu "nie o gwałt fizyczny, ale o gwałt moralny". "W tym sensie Wojciech Mojzesowicz kilka partii zmienił, gwałcąc je po kolei. Był w 'Solidarności', był w PSL, w Samoobronie, teraz PiS gwałci. W przenośni gwałcił Renatę Beger, żeby zasiliła szeregi PiS-u" - mówił wiceszef Samoobrony.
Jak zapewniał Filipek, nie zna "żadnej sekretarki posła Mojzesowicza, ani żadnej asystentki posła Mojzesowicza". Podkreślił, że do końca tygodnia oczekuje na przeprosiny od polityka PiS. W przeciwnym wypadku skieruje sprawę do sądu.
Dziennikarze pytali także Filipka czy posłucha apelu posła Samoobrony Stanisława Łyżwińskiego, aby tak jak on, zawiesił działalność w partii. "Mnie na tej liście oskarżonych nie ma. Mnie nikt o nic nie pomawia. Myślę, że pan Łyżwiński pomylił adres" - odparł Filipek.
Jak ocenił, dobrze, że Łyżwiński przemówił. "Dla większości z nas było bardzo ważne, aby przerwać to milczenie" - podkreślił.
Aneta Krawczyk, była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Łyżwińskiego, ujawniła poniedziałkowej "Gazecie Wyborczej", że w zamian za usługi seksualne świadczone szefowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi oraz Łyżwińskiemu dostała pracę w partii. We wtorek A.Krawczyk powiedziała, że ma dziecko z Łyżwińskim. Dodała, że poseł naciskał na nią, aby usunęła ciążę.
pap, ss, ab