Źle się stało, że prof. Leszek Balcerowicz nie stawił się przed bankową komisją śledczą. Konfrontacja wiedzy i kompetencji prezesa NBP z zacietrzewieniem i ignorancją jej członków mogłaby być dobrą lekcją dla liderów rządzących partii i być może skłoniłaby ich do racjonalnego myślenia.
O intencjach niektórych członków komisji może świadczyć to, że Artur Zawisza i Adam Hofman (obydwaj z PiS) zaczęli atakować Balcerowicza, zanim to gremium rozpoczęło swoją działalność. Dla jasności sytuacji można było też poczekać na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, mającego rozstrzygnąć, czy komisja w ogóle miała prawo zaistnieć. Niestety, Leszek Balcerowicz nie stawiając się przed komisją sejmową podjął rękawicę w takim samym stylu, w jakim została mu ona rzucona. Ponad prawem postawił się więc prezes NBP, ignorując przesłuchanie, ponad prawem postawiła się też komisja, bo nie czekając na wyrok Trybunału Konstytucyjnego rozpoczęła pracę.
Całe te polityczne igrzyska, zorganizowane pod pretekstem zbadania czystości systemu bankowego w Polsce, coraz bardziej wyglądają na pozbawioną meritum grę polityczną, a prezes NBP nie jest z pewnością osobą, która w pierwszej kolejności przed taką komisją powinna stanąć. Nie mówiąc już o tym, że w publicznych wypowiedziach o prezesie NBP posłowie komisji powinni bardziej ważyć słowa, by nie dawać inwestorom nawet cienia pretekstu do odczytania ich jako sygnału świadczącego o chęci podważenia niezależności kierowanej przez niego instytucji.
Teraz wszystko pozostaje w rękach Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli orzeknie, że kierowana przez posła Zawiszę komisja bankowa została powołana niezgodnie z konstytucją, można będzie powiedzieć, że PiS wystrzelił rakietę, która nie tylko chybiła celu, ale rozpadając się w powietrzu, pozostawiła po sobie nieprzyjemny zapach. Jeżeli jednak werdykt okaże się dla Balcerowicza niekorzystny, to rozpoczęte właśnie żałosne widowisko może ostatecznie zdeprecjonować instytucję sejmowych komisji śledczych.
Całe te polityczne igrzyska, zorganizowane pod pretekstem zbadania czystości systemu bankowego w Polsce, coraz bardziej wyglądają na pozbawioną meritum grę polityczną, a prezes NBP nie jest z pewnością osobą, która w pierwszej kolejności przed taką komisją powinna stanąć. Nie mówiąc już o tym, że w publicznych wypowiedziach o prezesie NBP posłowie komisji powinni bardziej ważyć słowa, by nie dawać inwestorom nawet cienia pretekstu do odczytania ich jako sygnału świadczącego o chęci podważenia niezależności kierowanej przez niego instytucji.
Teraz wszystko pozostaje w rękach Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli orzeknie, że kierowana przez posła Zawiszę komisja bankowa została powołana niezgodnie z konstytucją, można będzie powiedzieć, że PiS wystrzelił rakietę, która nie tylko chybiła celu, ale rozpadając się w powietrzu, pozostawiła po sobie nieprzyjemny zapach. Jeżeli jednak werdykt okaże się dla Balcerowicza niekorzystny, to rozpoczęte właśnie żałosne widowisko może ostatecznie zdeprecjonować instytucję sejmowych komisji śledczych.