Nie ma dowodów na bezpośrednie zaangażowanie Kadyrowa w jej śmierć. Ale wszystkie nici prowadzą właśnie do promoskiewskiego rządu Czeczenii. To stamtąd płynęło bezpośrednie zagrożenie. To był główny teatr działań Anny Politkowskiej. Kremlowi śmierć może i jest na rękę, jednak wątpliwe jest, by ktoś z otoczenia prezydenta starał się do niej doprowadzić. Jej polisą bezpieczeństwa była sława.
Kadyrow przysłał kondolencje rodzinie Politkowskiej. A jeszcze całkiem niedawno próbował ją otruć, o czym pisała sama dziennikarka. Co ważne, Anna Politkowska nie patrzyła na Czeczenię przez pryzmat polityki. Ona widziała tam umierający, gnębiony naród. Dla niej liczyła się ofiara. To dlatego pomagała też matkom rosyjskich żołnierzy w poszukiwaniu ich synów, których rosyjska armia tak łatwo gubiła.
Śmierć Anny Politkowskiej to prezent dla Kadyrowa. Rachunek, także na urodziny dostanie Władimir Putin. Szybko zostanie spłacony. Jeszcze niedawno mówiono o morderstwie wiceszefa Banku Centralnego. Dziś jest Politkowska, jutro będzie ktoś inny. Z pewnością nigdy nie dowiemy się, kto jest mocodawcą tych morderstw. Zabójca Politkowskiej, jeśli jeszcze żyje, nigdy nie zostanie ujęty. A już niedługo nie niepokojony przez nikogo Ramzan Kadyrow będzie składał przysięgę prezydencką.