Dorn ujawnia prawdę o śmierci policjantów

Dorn ujawnia prawdę o śmierci policjantów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn ocenił, że akcja poszukiwania dwojga policjantów z warszawskiego komisariatu kolejowego przeprowadzona była dobrze, niedostatecznie jednak sprawdzono hipotezę wypadku drogowego.
Wicepremier przedstawiał na posiedzeniu sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych informację dotyczącą okoliczności tragicznej śmierci sierżanta Justyny Zawadki i młd. aspiranta Tomasza Twardo. Policjanci zginęli w wypadku, wracając w nocy z piątku na sobotę 2 grudnia do Warszawy z Siedlec. Wcześniej - na niezgodne z procedurami polecenie b. szefa komisariatu kolejowego w Warszawie - odwozili do domu b. dyrektora MSWiA Tomasza Serafina.

Komisja chce wrócić do tej sprawy po zakończeniu m.in. postępowania prowadzonego przez Biuro Spraw Wewnętrznych KGP.

Komendant główny policji Marek Bieńkowski podkreślił, że niedostatecznie wykorzystano informacje z policyjnych baz danych dotyczące kolizji i wypadków w rejonie rozlewiska rzeki Kostrzyń, do którego wpadł samochód policjantów.

"To jest nasz błąd, mogliśmy przewidzieć taką sytuację i ją sprawdzić" - dodał. Wyjaśnił, że obecnie takie informacje są bardzo rozproszone i że polecił już podjęcie technicznych działań, które zintegrują dane gromadzone w odrębnych bazach.

Bieńkowski zaznaczył, że wynikające z tego opóźnienie w poszukiwaniu policjantów nie miało większego znaczenia - nie mieli bowiem szansy na przeżycie. Utonęli, gdy ich auto wpadło do rozlewiska.

Wicepremier Dorn poinformował posłów, że b. komendant komisariatu kolejowego Waldemar P. (zdymisjonowany 3 grudnia, postawiono mu zarzuty przekroczenia uprawnień) początkowo poszukiwał zaginionych policjantów we własnym zakresie, a szefa stołecznej policji powiadomił o ich zaginięciu dopiero po ponad dwóch godzinach od uzyskania tej informacji - czyli ok. godz. 9.30.

Jak dodał, wcześniej rozmawiając z szefem stołecznej policji i przedstawiając codzienny raport Waldemara P. stwierdził, że "nie doszło do żadnych szczególnych zdarzeń".

Z informacji przedstawionej w czwartek przez Dorna wynika też, że b. dyrektor MSWiA zadzwonił do szefa kolejowego komisariatu z prośbą o pomoc w powrocie do domu ok. godz. 1.40 w nocy. Takie polecenie szef komisariatu kolejowego wydał policjantom ok. godz. 1.50. Serafin miał też tłumaczyć swoją prośbę tym, iż odjechał mu ostatni pociąg do Siedlec.

Posłowie pytali Dorna i Bieńkowskiego m.in. o to, w jaki sposób w przyszłości chcą zapobiegać tego typu sytuacjom i jak zamierzają odbudować zaufanie policjantów do przełożonych. Powracała też sprawa rozbieżności, jakie pojawiły się w mediach po zaginięciu policjantów. Wicepremier ponownie podkreślił, że nie było żadnej dezinformacji, a błędne informacje o np. specjalnej misji, w której mieli uczestniczyć Zawadka i Twardo, związane były z - jak to określił - efektem głuchego telefonu. Jego zdaniem, kolejne informacje pojawiające się w mediach były zniekształcane.

Po posiedzeniu komisji Dorn powiedział dziennikarzom, że "byłby złym szefem, gdyby nie miał sobie w tej sprawie nic do zarzucenia". "To jest porażka, że nie rozpoznało się, powiedzmy, niedostatków etycznych. Do urzędniczych kompetencji pana Serafina ja nie miałem zastrzeżeń, ale urzędnik publiczny musi być kompetentny i etyczny" - podkreślił.

Bieńkowski zapewnił, że sprawa ta zostanie szczegółowo i dogłębnie wyjaśniona. "Jest do wyjaśnienia jeszcze parę wątków, np. czy to był pojedynczy wybryk pana dyrektora, który wykorzystał znajomość prywatną, czy do tego typu zdarzeń dochodziło wcześniej" - dodał.

ab, pap