Politycy ostrzegli, że pozwy Powiernictwa Pruskiego przeciwko Polsce mogą odbić się negatywnie na stosunkach polsko-niemieckich. Powiernictwo zaapelowało do Jarosława Kaczyńskiego o renegocjację traktatu polsko-niemieckiego z 1991 roku.
Powiernictwo Pruskie, prywatna spółka z siedzibą w Duesseldorfie domagająca się dla przesiedlonych Niemców odszkodowań bądź zwrotu majątków, 20 listopada skierowało do Trybunału w Strasburgu 22 pozwy przeciwko Polsce.
Przewodniczący niemieckiego Bundesratu Harald Ringstorff skrytykował w Gdańsku działania Pruskiego Powiernictwa. Jego zdaniem, złożenie pozwów przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka szkodzi stosunkom polsko-niemieckim.
"Nie jest dobrze, że do takiej sytuacji doszło(...) Sądzę, że te działania do niczego nie prowadzą i dzisiaj nie można już zgłaszać roszczeń. Zmiany, do których doszło, są skutkiem II wojny światowej, a to Niemcy rozpoczęły tę wojnę" - powiedział dziennikarzom Ringstorff, który w poniedziałek w Gdańsku rozpoczął trzydniową wizytę w Polsce.
Zastępca rzecznika niemieckiego rządu Thomas Steg podkreślił w Berlinie, że rząd nie popiera ani nie podziela roszczeń Pruskiego Powiernictwa i będzie takie stanowisko reprezentował przed sądami niemieckimi i międzynarodowymi, także przed trybunałem w Strasburgu. W opinii byłego szefa MSZ, Adama Rotfelda, sprawa pozwów "może się położyć cieniem" na stosunkach polsko-niemieckich. Ale też "może się okazać wręcz przeciwnie". "Rząd niemiecki i wszystkie główne siły polityczne, nawet pani Erika Steinbach, się (od pozwów - PAP) zdystansowały(...) To może się okazać elementem poprawy stosunków" - podkreślił w Krakowie.
Powiernictwo Polskie zaapelowało w liście otwartym do premiera Jarosława Kaczyńskiego o podjęcie z rządem Niemiec renegocjacji traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, zawartym 17 czerwca 1991 roku. Powiernictwo Polskie chce, aby w nowej wersji traktatu znalazł się zapis o treści: "Umawiające się strony postanawiają, że roszczenia majątkowe obywateli Niemiec wobec Polski, będące konsekwencją II wojny światowej, stają się wewnętrzną sprawą Republiki Federalnej Niemiec".
Reprezentujący Powiernictwo Pruskie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka adwokat Thomas Gertner powiedział w Berlinie, że po II wojnie światowej Polska zastosowała wobec Niemców zbiorową karę poprzez wypędzenie i konfiskatę ich mienia, co jest zbrodnią przeciwko ludzkości i nie podlega przedawnieniu.
Historyk z IPN Jan Żaryn ustosunkowując się do tej wypowiedzi oświadczył: "Przesiedlenia Niemców były zorganizowane w wyniku decyzji Wielkiej Trójki i radzę panu mecenasowi zajrzeć do jakiegokolwiek podręcznika historii, także niemieckiego, by mógł to przeczytać".
Jak zaznaczył Gertner, celem pozwów nie są odszkodowania finansowe, tylko "restytucja" mienia zabranego Niemcom. Jego zdaniem w większości przypadków chodzi o obiekty przemysłowe. Zapewnił, że autorzy pozwów nie chcą odbierać domów i nieruchomości mieszkającym obecnie na tych ziemiach Polakom, tylko zadowolą się obiektami zastępczymi.
Gertner powiedział, że sporne nieruchomości znajdują się na Śląsku oraz w południowej części dawnych Prus Wschodnich. Odmówił podania nazwisk autorów pozwów, zasłaniając się tajemnicą adwokacką, z jednym wyjątkiem: niemieckiego Żyda Hansa-Joachima Goldschmidta, starającego się m.in. o odzyskanie fabryki we Wrocławiu.
Pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. postępowań przed Trybunałem w Strasburgu Jakub Wołąsiewicz powiedział, że nie zna sprawy pozwów, gdyż nie została ona zakomunikowana rządowi polskiemu.
Zaznaczył, że od momentu skierowania skargi do Trybunału do zakomunikowania jej rządowi może minąć od 6 miesięcy do co najmniej trzech lat. Dopiero po pewnym czasie o skardze zostaje poinformowany polski rząd, który ma 2 miesiące na ustosunkowanie się do niej. Odpowiedź trafia do Trybunału, a następnie do skarżących, którzy mają przedstawić swoją opinię w ciągu kolejnych 2 miesięcy. Ich opinia przesyłana jest rządowi, a następnie wraca do Strasburga. Dopiero wówczas Trybunał przystępuje do opracowywania materiałów procesowych. Następnie decyduje o dopuszczalności skargi, a gdy skarga jest dopuszczalna - zapada rozstrzygnięcie merytoryczne.
Wołąsiewicz zaznaczył, że trudno przewidzieć, jak będzie w tym konkretnym przypadku i czy skarga zostanie uznana za dopuszczalną. W jego ocenie, na razie "jest to fakt polityczny i prawny".
Szef Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie prof. Klaus Zimmer, pytany w poniedziałek w TVN24, czy Polacy źle robią przejmując się skargą, powiedział: Rozumiem, że to nie cieszy, ale to również nie cieszy Niemców. Najlepiej to zignorować, bo jak zajmujemy się tym i damy temu jeszcze rozgłos, działamy w interesie Powiernictwa. Według Zimmera, w Niemczech Powiernictwu "nikt nie daje żadnych szans", a wszyscy potępiają to, co ono robi.
Zimmer pytany o popularność Powiernictwa w Niemczech przypomniał, że w ciągu ostatniego roku dwa razy organizacja ta była zmuszona anulować termin poinformowania prasy o złożeniu pozwu, bo kolejna kancelaria wycofała się z jej reprezentowania. "Powiernictwo ma może tysiąc członków, to jest absolutny margines" - mówił Zimmer.
ab, pap
Przewodniczący niemieckiego Bundesratu Harald Ringstorff skrytykował w Gdańsku działania Pruskiego Powiernictwa. Jego zdaniem, złożenie pozwów przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka szkodzi stosunkom polsko-niemieckim.
"Nie jest dobrze, że do takiej sytuacji doszło(...) Sądzę, że te działania do niczego nie prowadzą i dzisiaj nie można już zgłaszać roszczeń. Zmiany, do których doszło, są skutkiem II wojny światowej, a to Niemcy rozpoczęły tę wojnę" - powiedział dziennikarzom Ringstorff, który w poniedziałek w Gdańsku rozpoczął trzydniową wizytę w Polsce.
Zastępca rzecznika niemieckiego rządu Thomas Steg podkreślił w Berlinie, że rząd nie popiera ani nie podziela roszczeń Pruskiego Powiernictwa i będzie takie stanowisko reprezentował przed sądami niemieckimi i międzynarodowymi, także przed trybunałem w Strasburgu. W opinii byłego szefa MSZ, Adama Rotfelda, sprawa pozwów "może się położyć cieniem" na stosunkach polsko-niemieckich. Ale też "może się okazać wręcz przeciwnie". "Rząd niemiecki i wszystkie główne siły polityczne, nawet pani Erika Steinbach, się (od pozwów - PAP) zdystansowały(...) To może się okazać elementem poprawy stosunków" - podkreślił w Krakowie.
Powiernictwo Polskie zaapelowało w liście otwartym do premiera Jarosława Kaczyńskiego o podjęcie z rządem Niemiec renegocjacji traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy, zawartym 17 czerwca 1991 roku. Powiernictwo Polskie chce, aby w nowej wersji traktatu znalazł się zapis o treści: "Umawiające się strony postanawiają, że roszczenia majątkowe obywateli Niemiec wobec Polski, będące konsekwencją II wojny światowej, stają się wewnętrzną sprawą Republiki Federalnej Niemiec".
Reprezentujący Powiernictwo Pruskie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka adwokat Thomas Gertner powiedział w Berlinie, że po II wojnie światowej Polska zastosowała wobec Niemców zbiorową karę poprzez wypędzenie i konfiskatę ich mienia, co jest zbrodnią przeciwko ludzkości i nie podlega przedawnieniu.
Historyk z IPN Jan Żaryn ustosunkowując się do tej wypowiedzi oświadczył: "Przesiedlenia Niemców były zorganizowane w wyniku decyzji Wielkiej Trójki i radzę panu mecenasowi zajrzeć do jakiegokolwiek podręcznika historii, także niemieckiego, by mógł to przeczytać".
Jak zaznaczył Gertner, celem pozwów nie są odszkodowania finansowe, tylko "restytucja" mienia zabranego Niemcom. Jego zdaniem w większości przypadków chodzi o obiekty przemysłowe. Zapewnił, że autorzy pozwów nie chcą odbierać domów i nieruchomości mieszkającym obecnie na tych ziemiach Polakom, tylko zadowolą się obiektami zastępczymi.
Gertner powiedział, że sporne nieruchomości znajdują się na Śląsku oraz w południowej części dawnych Prus Wschodnich. Odmówił podania nazwisk autorów pozwów, zasłaniając się tajemnicą adwokacką, z jednym wyjątkiem: niemieckiego Żyda Hansa-Joachima Goldschmidta, starającego się m.in. o odzyskanie fabryki we Wrocławiu.
Pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. postępowań przed Trybunałem w Strasburgu Jakub Wołąsiewicz powiedział, że nie zna sprawy pozwów, gdyż nie została ona zakomunikowana rządowi polskiemu.
Zaznaczył, że od momentu skierowania skargi do Trybunału do zakomunikowania jej rządowi może minąć od 6 miesięcy do co najmniej trzech lat. Dopiero po pewnym czasie o skardze zostaje poinformowany polski rząd, który ma 2 miesiące na ustosunkowanie się do niej. Odpowiedź trafia do Trybunału, a następnie do skarżących, którzy mają przedstawić swoją opinię w ciągu kolejnych 2 miesięcy. Ich opinia przesyłana jest rządowi, a następnie wraca do Strasburga. Dopiero wówczas Trybunał przystępuje do opracowywania materiałów procesowych. Następnie decyduje o dopuszczalności skargi, a gdy skarga jest dopuszczalna - zapada rozstrzygnięcie merytoryczne.
Wołąsiewicz zaznaczył, że trudno przewidzieć, jak będzie w tym konkretnym przypadku i czy skarga zostanie uznana za dopuszczalną. W jego ocenie, na razie "jest to fakt polityczny i prawny".
Szef Niemieckiego Instytutu Historycznego w Warszawie prof. Klaus Zimmer, pytany w poniedziałek w TVN24, czy Polacy źle robią przejmując się skargą, powiedział: Rozumiem, że to nie cieszy, ale to również nie cieszy Niemców. Najlepiej to zignorować, bo jak zajmujemy się tym i damy temu jeszcze rozgłos, działamy w interesie Powiernictwa. Według Zimmera, w Niemczech Powiernictwu "nikt nie daje żadnych szans", a wszyscy potępiają to, co ono robi.
Zimmer pytany o popularność Powiernictwa w Niemczech przypomniał, że w ciągu ostatniego roku dwa razy organizacja ta była zmuszona anulować termin poinformowania prasy o złożeniu pozwu, bo kolejna kancelaria wycofała się z jej reprezentowania. "Powiernictwo ma może tysiąc członków, to jest absolutny margines" - mówił Zimmer.
ab, pap