Były premier Kazimierz Marcinkiewicz nie wejdzie do rządu Jarosława Kaczyńskiego; prawdopodobnie będzie kierował jedną ze spółek skarbu państwa.
Dziennikarzy zapewnił, że nie zniknie z życia publicznego.
We wtorek rano w radiowych "Sygnałach Dnia" premier Jarosław Kaczyński poinformował, że Marcinkiewicz chciał objąć funkcję wicepremiera koordynującego gospodarkę, "czyli chciał wejść w miejsce pani Zyty Gilowskiej". Szef rządu dodał: "takiej możliwości w tej chwili nie widzę".
Marcinkiewicz zadeklarował wobec dziennikarzy, że "będzie starał się znaleźć takie miejsce, aby mieć wpływ na polską gospodarkę i na wykorzystanie tej wielkiej szansy, która przed Polską stoi". Nie chciał jednak mówić o szczegółach swojej przyszłości zawodowej; zapewnił jedynie, że nie "wchodzi w rachubę" objęcie przez niego stanowiska szefa NBP.
Marcinkiewicz tłumaczył, że po kilku rozmowach z premierem podjął decyzję o niewchodzeniu do rządu. "To decyzja trudna, ale przemyślana i dla wszystkich dobra" - powiedział.
B. premier poinformował, że otrzymał propozycję objęcia jednego z ministerstw gospodarczych. Dodał, że był zainteresowany także objęciem funkcji wicepremiera, jednak -wedle słów J. Kaczyńskiego - takiej możliwości nie było.
J.Kaczyński powiedział rano, że w tej chwili Marcinkiewicz "jest bardziej zainteresowany jakimś eksponowanym miejscem w sferze gospodarki państwowej, w przedsiębiorstwach". Szef rządu powiedział, że decyzja w sprawie pracy dla Marcinkiewicza, "to jest sprawa pewnie początku stycznia".
Były premier "idzie do zamrażarki" - w ten sposób poseł PO Paweł Śpiewak skomentował fakt, że Marcinkiewicz nie wejdzie do rządu. Zdaniem posła, b. premier zapłacił karę za lojalność wobec swojego środowiska.
Poseł SLD Ryszard Kalisz uznał decyzję Marcinkiewicza za "rozsądną". Według niego, Marcinkiewicz wie, że teraz w swojej partii niewiele znaczy, tym bardziej, że przegrał wyścig o prezydenturę w Warszawie. "Marcinkiewicz, jak i Jan Rokita, mają świadomość, że w przestrzeni publicznej znaczą dużo więcej niż w swoich partiach" - ocenił Kalisz.
Wiceszef LPR Wojciech Wierzejski uważa, że propozycja złożona Marcinkiewiczowi przez premiera "nie do końca odpowiadała aspiracjom i ambicjom" byłego szefa rządu.
Według sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetyny pozycja Marcinkiewicza w PiS "będzie coraz bardziej dyskomfortowa". Schetyna powiedział, że b. premierowi "coraz ciaśniej jest w PiS".
Szef Sojuszu Wojciech Olejniczak uważa natomiast, że to, iż Marcinkiewicz nie wejdzie do rządu, od początku było planem premiera. "Myślę, że tak zaplanował Jarosław Kaczyński. Nie pozostawił żadnych wątpliwości, że nie chce Marcinkiewicza w rządzie" - ocenił szef SLD.
Politolog dr Marek Migalski uważa, że nie wchodząc do rządu Marcinkiewicz "zaczął grać na siebie", dążąc do wzmocnienia swojego kapitału politycznego w dłuższej perspektywie. Natomiast zdaniem innego politologa, prof. Kazimierza Kika, Marcinkiewicz wyrósł ponad przeciętność, jako premier pokazał, że jest lepszy od Jarosława Kaczyńskiego i teraz jest dla niego największym zagrożeniem.
pap, ss, ab
We wtorek rano w radiowych "Sygnałach Dnia" premier Jarosław Kaczyński poinformował, że Marcinkiewicz chciał objąć funkcję wicepremiera koordynującego gospodarkę, "czyli chciał wejść w miejsce pani Zyty Gilowskiej". Szef rządu dodał: "takiej możliwości w tej chwili nie widzę".
Marcinkiewicz zadeklarował wobec dziennikarzy, że "będzie starał się znaleźć takie miejsce, aby mieć wpływ na polską gospodarkę i na wykorzystanie tej wielkiej szansy, która przed Polską stoi". Nie chciał jednak mówić o szczegółach swojej przyszłości zawodowej; zapewnił jedynie, że nie "wchodzi w rachubę" objęcie przez niego stanowiska szefa NBP.
Marcinkiewicz tłumaczył, że po kilku rozmowach z premierem podjął decyzję o niewchodzeniu do rządu. "To decyzja trudna, ale przemyślana i dla wszystkich dobra" - powiedział.
B. premier poinformował, że otrzymał propozycję objęcia jednego z ministerstw gospodarczych. Dodał, że był zainteresowany także objęciem funkcji wicepremiera, jednak -wedle słów J. Kaczyńskiego - takiej możliwości nie było.
J.Kaczyński powiedział rano, że w tej chwili Marcinkiewicz "jest bardziej zainteresowany jakimś eksponowanym miejscem w sferze gospodarki państwowej, w przedsiębiorstwach". Szef rządu powiedział, że decyzja w sprawie pracy dla Marcinkiewicza, "to jest sprawa pewnie początku stycznia".
Były premier "idzie do zamrażarki" - w ten sposób poseł PO Paweł Śpiewak skomentował fakt, że Marcinkiewicz nie wejdzie do rządu. Zdaniem posła, b. premier zapłacił karę za lojalność wobec swojego środowiska.
Poseł SLD Ryszard Kalisz uznał decyzję Marcinkiewicza za "rozsądną". Według niego, Marcinkiewicz wie, że teraz w swojej partii niewiele znaczy, tym bardziej, że przegrał wyścig o prezydenturę w Warszawie. "Marcinkiewicz, jak i Jan Rokita, mają świadomość, że w przestrzeni publicznej znaczą dużo więcej niż w swoich partiach" - ocenił Kalisz.
Wiceszef LPR Wojciech Wierzejski uważa, że propozycja złożona Marcinkiewiczowi przez premiera "nie do końca odpowiadała aspiracjom i ambicjom" byłego szefa rządu.
Według sekretarza generalnego PO Grzegorza Schetyny pozycja Marcinkiewicza w PiS "będzie coraz bardziej dyskomfortowa". Schetyna powiedział, że b. premierowi "coraz ciaśniej jest w PiS".
Szef Sojuszu Wojciech Olejniczak uważa natomiast, że to, iż Marcinkiewicz nie wejdzie do rządu, od początku było planem premiera. "Myślę, że tak zaplanował Jarosław Kaczyński. Nie pozostawił żadnych wątpliwości, że nie chce Marcinkiewicza w rządzie" - ocenił szef SLD.
Politolog dr Marek Migalski uważa, że nie wchodząc do rządu Marcinkiewicz "zaczął grać na siebie", dążąc do wzmocnienia swojego kapitału politycznego w dłuższej perspektywie. Natomiast zdaniem innego politologa, prof. Kazimierza Kika, Marcinkiewicz wyrósł ponad przeciętność, jako premier pokazał, że jest lepszy od Jarosława Kaczyńskiego i teraz jest dla niego największym zagrożeniem.
pap, ss, ab